Żużel. Czy jedni z faworytów po 19 latach zdobędą złote medale? "Teraz mamy dobrą okazję"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Max Fricke
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Max Fricke

Dwukrotny Indywidualny Mistrz Australii Max Fricke przyznaje, że tylko wspólny wysiłek może pomóc jego reprezentacji zakończyć 19-letnie oczekiwanie na złoty medal mistrzostw świata wywalczony w drużynie.

Zawodnicy z Antypodów będą w najbliższy weekend jednymi z bohaterów dwudniowego finału Speedway of Nations, który odbędzie się na stadionie w Manchesterze. Australijczycy po raz ostatni zdobyli złoto Drużynowego Pucharu Świata w turnieju finałowym, który odbył się w roku 2002 w Peterborough. Tym razem są w gronie faworytów do medali, a ich rywalami będą Brytyjczycy, Duńczycy, Francuzi, Łotysze, Polacy i Szwedzi.

Max Fricke był liderem swojej reprezentacji podczas ubiegłorocznego finału SoN, który odbył się na torze w Lublinie, zdobywając 12 punktów, przy pięciu Jasona Doyle'a. Ten drugi był jednak bohaterem drużyny w sezonie 2019 w rosyjskim Togliatti, zdobywając 30 z 41 "oczek" całej ekipy, gdy Fricke dorzucił dziewięć, a Jaimon Lidsey dwa. Ostatecznie Australijczycy zakończyli zmagania z brązowymi medalami, za Rosjanami i Polakami.

Zawodnik, który w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi startował w Marwis.pl Falubazie Zielona Góra jest zdeterminowany, aby odegrać ważną rolę na National Speedway Stadium w Manchesterze, gdzie bronił barw miejscowych Belle Vue Aces.

ZOBACZ WIDEO Miłość od pierwszego wejrzenia. Teraz Marcin Gortat odpuszcza nawet mecze NBA!

Zawsze byli jednymi z najmocniejszych na świecie

- W przeszłości radziliśmy sobie nieźle i zdobywaliśmy medale - zajęliśmy trzecie miejsce w Togliatti. Jason zdobył większość tamtych punktów, jednak chciałbym sądzić, że wyrosłem na bardziej stabilnego zawodnika, którym jestem obecnie. Mam nadzieję, że wspomogę go bardziej, niż to miało miejsce w przeszłości, zwłaszcza na torze takim, jak domowy dla ekipy Belle Vue Aces - mówi Max Fricke dla speedwayofnations.com.

25-letni Australijczyk wie jednak, że zadanie, które czeka jego drużynę narodową, nie będzie łatwe. Rywale na pewno nie złożą broni za wcześnie i rywalizacja o medale zapowiada się niezwykle ciekawie.

- Jesteśmy w dobrym położeniu. Wszystko zależy od dnia. W stawce jest wiele mocnych zespołów i ekip, które chcą wygrać. To będzie kilka ciężkich dni. Australia była jedną z najmocniejszych drużyn przez wiele lat. Zawsze byli w czołówce, zarówno w Drużynowym Pucharze Świata, jak i w Speedway of Nations. Historia zna wiele przypadków, gdy Australia radziła sobie dobrze. W poprzednich latach nie widzieliśmy jednak zbyt wielu złotych medali, dlatego sądzę, że teraz mamy dobrą okazję, startując na torze, który znam dosyć dobrze - podkreślił.

Liczą na dodatkowe wsparcie podczas finału

Fricke ścigał się dla Belle Vue w latach 2015-2019 i był częścią ekipy miejscowych Asów, gdy przeprowadzali się oni na National Speedway Stadium w sezonie 2016. Doyle również jest bardzo dobrze znany kibicom w Wielkiej Brytanii. Kibice Swindon Robins traktują go jak legendę, a ostatnio ścigał się w rozgrywkach Premiership w sezonie 2019, gdy Rudziki wywalczyły swój pierwszy w historii "dublet", sięgając po tytuł mistrzowski w lidze oraz triumfując w rozgrywkach o puchar.

W Manchesterze spore rzesze kibiców z pewnością będą najmocniej wspierały gospodarzy, czyli Brytyjczyków. Fricke ma jednak nadzieję, że Australijczycy również będą ciepło przyjęci.

- Zarówno Doyle, jak i ja odjechaliśmy w Wielkiej Brytanii sporo okrążeń i mam nadzieję, że to powinno nam pomóc. Dostajemy również dużo wsparcia od miejscowych kibiców. Razem z Jasonem startowaliśmy dla wielu zespołów na Wyspach Brytyjskich w poprzednich latach. Z pewnością doceniamy wsparcie, które otrzymujemy. Miejmy nadzieję, że ta odrobina dodatkowej pomocy da nam trochę więcej motywacji, aby pójść jeszcze o krok dalej - zakończył z nadziejami przed finałem Speedway of Nations, Max Fricke.

Czytaj także:
Świetny początek, a później ciemne chmury. Druga młodość weterana
Stracili elitę, stracili największą gwiazdę. Tak źle dawno nie było

Komentarze (0)