Żużel. Dariusz Stenka o szansach Motoru, jeździe w klubie z Hansem Nielsenem i zmianach w żużlu [WYWIAD]

Materiały prasowe / Speed Car Motor Lublin / Wojciech Szubartowski / Na zdjęciu: Dariusz Stenka podczas przedmeczowej prezentacji.
Materiały prasowe / Speed Car Motor Lublin / Wojciech Szubartowski / Na zdjęciu: Dariusz Stenka podczas przedmeczowej prezentacji.

Przed Motorem Lublin szansa na pierwsze w historii złoto w DMP. Jedyny dotąd medal lublinianie zdobyli w 1991 roku, wówczas najwyższą średnią biegową wśród Polaków wykręcił pozyskany z Wybrzeża Dariusz Stenka, który wciąż śledzi lubelski speedway.

Dariusz Stenka jest wychowankiem Wybrzeża Gdańsk, który jeździł w tym klubie w latach 1980-1989 i 1995-97. Barwy lubelskie reprezentował w latach 1990-94 i 1999, ścigał się też w Stali Gorzów i TŻ Opole. Dla klubów z Gdańska i z Lublina zdobywał srebrne medale DMP, co jest największymi osiągnięciami tych klubów. W lidze zdobył łącznie ponad 2 200 punktów, zdobywał też medale w MPPK, MMPPK, MDMP i MIMP.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Jak pan reaguje na to, co dzieje się obecnie w Motorze Lublin?

Dariusz Stenka, były żużlowiec, m.in. Motoru Lublin: Jeszcze niedawno lubelski klub jeździł w najniższej klasie rozgrywkowej po wielu latach amatorki, jednak w końcu wzięli się za kierowanie klubem odpowiedni ludzie i tak dobrze im to wychodzi, że tak daleko zaszli. Do tego dochodzi trochę szczęścia i trafione zakupy. Potrzebne są do tego pieniądze, które tam są i robi się wynik.

W kontekście lubelskiego żużla teraz mówi się o wielkich pieniądzach, a przez dekady ich tam po prostu nie było.

Dokładnie tak. Chodzi tam dużo kibiców, do tego jest rozbudowana struktura sponsorów z takimi, którzy przeznaczają na żużel bardzo duże pieniądze, jednak ktoś tych ludzi też musiał zachęcić i to ważne, by tak działać. Wszystko poskładało się w dobrą całość. Zobaczymy, co z tego wyniknie, są nawet szanse na tytuł.

ZOBACZ WIDEO Żużel. W Lesznie jest problem z kibicami. Tomasz Dryła wyjaśnia dlaczego

Betard Sparta jest zdecydowanym faworytem dwumeczu, czy jednak ze zdrowym Grigorijem Łagutą Motor może osiągnąć historyczny sukces?

Znając Łagutę, to on pojedzie i nawet nie myślę o tym, że nie wystąpi. Stawiam szanse pół na pół. Zadecyduje dyspozycja dnia, a także potrzebne w sporcie szczęście. Różnie może być, ale jak będzie wicemistrzostwo to też jest przyszły rok. Wszystko tam się tak układa, że drugie miejsce też nie byłoby tragedią.

Pan w lubelskim klubie jeździł łącznie przez 6 sezonów (1990-94 i 1999), przychodząc po dziesięciu latach spędzonych w Wybrzeżu. Jakie były różnice między tymi klubami?

Atmosfera była porównywalna i w Gdańsku, i w Lublinie. Jak ja odchodziłem z Wybrzeża, to klub był w naprawdę ciężkiej sytuacji i musiałem z niego odejść, by klub przeżył. W Lublinie akurat zaczęło wszystko prosperować i nastąpiły fajne czasy przez tych kilka lat.

A dlaczego właśnie Motor?

W tym czasie co ja, z Wybrzeża odszedł też Tomasz Gollob, a Zenon Plech zakończył karierę. Nie było dobrze, zaczęło brakować pieniędzy i spadliśmy do drugiej klasy rozgrywkowej. Zostali tylko najstarsi zawodnicy, jak Mirosław Berliński czy Grzegorz Dzikowski, którzy kończyli. Trzymali to młodzi Jarek Olszewski, Marek Dera czy Jacek Kalinowski. W każdym klubie są lepsze i gorsze czasy, nie jest tak że zawsze jest dobrze czy zawsze źle. Widać to choćby po Unii Tarnów, która zdobywała mistrzostwo Polski, a teraz spadli do trzeciej klasy rozgrywkowej. Kto wie, może za 2-3 lata znów znajdą się w PGE Ekstralidze?

Były jakieś inne opcje niż Lublin?

To nie były takie czasy, gdy przechodziło się z klubu do klubu bez problemów. Odjechałem kilka dobrych meczów w Lublinie w barwach Wybrzeża i ten tor mi pasował. Pokazałem się dobrze, dostałem propozycję od kierownika Supryna i skorzystałem z tego, bo nie za bardzo chciałem jeździć w II lidze. Nigdy w niej nie jeździłem, a miałem dobrą średnią (2,225 w najwyższej klasie rozgrywkowej, dop. red.). Obawiałem się, że jak już wpadnę w II ligę, to wszystko się skończy.

Jak pan wspomina czasy Hansa Nielsena?

To były na pewno bardzo dobre czasy, po raz pierwszy tak dobre dla Motoru Lublin. Na te czasy Hans Nielsen to był dla nas "kosmita" - absolutna czołówka światowa, a w Polsce takich zawodników jeszcze nie było.

Dało się go podpatrywać na treningach?

On z nami nie trenował - przyjeżdżał, odjeżdżał swoje biegi i odlatywał dalej na inne zawody, ewentualnie po drzemce w hotelu po meczu. Do tego nie mówiliśmy po angielsku, wszystko było załatwiane przez tłumacza.

Da się w ogóle porównać tamten Motor do obecnego?

To było 30 lat temu, wtedy sport był zupełnie inny i w pierwszych latach wszystko było amatorskie - jeden sponsor, sprzęt klubowy. Na pewno podejście było zupełnie inne, wszyscy byli wychowankami, a teraz takich nie ma. Później nastąpiła era Kaspera czy Nielsena, to byli zupełnie inni zawodnicy

Obecnie w Lublinie na mecze chodzi zawsze komplet widzów, a zapotrzebowanie jest większe. Jak pan tę kwestię wspomina na przestrzeni lat?

Pierwsze pół sezonu, to porównywalne liczby kibiców jak teraz. Stadion jest cały czas ten sam, choć wtedy nie było krzesełek i wejść mogło więcej osób. Przyznam jednak szczerze, że z kolejnymi sezonami ten boom na żużel powszedniał. Teraz też nie musi tak być, że rokrocznie będą bite rekordy frekwencji, choć apetyt na żużel zawsze tam był. Wielokrotnie widzieliśmy dominatorów budujących potęgę na lata. Kto by 10 lat temu, a nawet 2 lata temu przypuszczał, że Falubaz spadnie z ligi? W sporcie wszystko się zmienia bardzo szybko.

Zobacz też:
Żużel. Falubaz ma duże szanse, żeby zbudować skład na awans. Pozostały tylko dwa znaki zapytania?
Żużel. Menedżer Wadima Tarasienki wyjaśnia decyzję zawodnika. Mówi też o rozmowach z Abramczyk Polonią

Źródło artykułu: