[tag=860]
Moje Bermudy Stal Gorzów[/tag] przegrała z Motorem Lublin 41:49. Zespół trenera Stanisława Chomskiego jechał co prawda w komplecie, ale miał w składzie trzech rekonwalescentów, co odbiło się znacząco na postawie drużyny.
- Znamy swoją wartość i siłę zespołu po kontuzjach. Absolutnie nie mam żadnych uwag do rywalizacji sportowej na torze. Motor był lepszy i zasłużenia wygrał. Patrząc jednak na kontrowersyjne decyzje sędziego, zastanawiam się, czy nie zabraknie nam w rewanżu tych kilku punktów. Do tego mam zastrzeżenia - mówi po meczu Marek Grzyb.
Prezes Stali Gorzów podkreśla, że absolutnie za porażkę nie wini tych, którzy pojechali słabiej, ale wracali po przerwie na tor. - Zdajemy sobie sprawę, że byliśmy trapieni kontuzjami. Nikt nie ma w Stali Gorzów pretensji ani do Martina Vaculika ani do Szymona Woźniaka, bo są to zawodnicy, którzy wrócili na tor po przerwie spowodowanej urazami - zaznacza.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Co się dzieje z Maksymem Drabikiem? Znany dziennikarz wystosował do niego apel!
Marek Grzyb wylicza jednak sytuacje, w których mogło uciec gorzowianom kilka punktów. - Wyścig siódmy powtórzony był bez przyznania ostrzeżenia żadnemu z zawodników. Kontrowersyjna decyzja była odnośnie Marcusa Birkemose z Krzysztofem Buczkowskim. W meczu o taką stawkę, gdzie ważą się losy awansu do finału, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca - uważa nasz rozmówca.
Moje Bermudy Stal Gorzów do Lublina na rewanż nie pojedzie w roli faworyta. - Na pewno się nie poddamy. Żałuję tylko, że zabrakło nam tych powiedzmy czterech punktów i gdybyśmy na rewanż pojechali z wynikiem w okolicach remisu, nasze szanse byłyby większe. Kto wie, czy tydzień więcej rekonwalescencji naszych zawodników nie sprawił, że w Lublinie pojadą lepiej. Obawiam się, że może nam tych kilku punktów jednak zabraknąć - kończy Grzyb.
Zobacz także:
Grzyb o negocjacjach z mistrzem
Jasna deklaracja Bartosza Zmarzlika