Piotr Pióro wszystkie swoje tegoroczne występy może zliczyć na palcach obu rąk. Zaliczył ich łącznie osiem - cztery w eliminacjach DMPJ, jeden w ćwierćfinale IMP i trzy w meczach eWinner 1. Ligi Żużlowej.
Gdy dostawał szansę, to widoczny był u niego brak objeżdżenia. A ciężko go zyskać jeśli zawodnik startuje - trzy razy w kwietniu, trzy w czerwcu i po jednym razie w lipcu i sierpniu.
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Wejście w wiek seniora dla wielu zawodników bywa bardzo trudne, tymczasem dla ciebie to była wręcz brutalna konfrontacja. Spodziewałeś się, że pierwszy sezon na nowym szczeblu będzie, aż tak ciężki?
Piotr Pióro, zawodnik Orła Łódź: Tak, spodziewałem się i naprawdę takowy był. W pierwszej lidze ścigają się klasowi zawodnicy, którzy mają sprzęt z najwyższej półki. Byłem dobrze przygotowany do sezonu i myślałem, że uda mi się objechać więcej spotkań.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Co dalej z Kennethem Bjerre i Krzysztofem Kasprzakiem w GKM-ie?
Miałeś walczyć o skład z Luke'em Beckerem, a twoim atutem na tle rywala była znajomość pierwszoligowych torów. Tymczasem na twoją niekorzyść wpłynął fakt, że Amerykanin pojechał świetny sezon.
Tak, faktycznie pojechał wyborny sezon. Ja natomiast nie dostałem szansy na to, aby zaprezentować się na domowym, łódzkim torze.
Nie było tematu, aby znaleźć klub w 2. Lidze Żużlowej i tam przejść na wypożyczenie, by regularnie startować?
Nie, nie było.
Brak jazdy w kraju, to również ciężko o angaż w którejś z lig zagranicznych...
Tak, to jest oczywiste. Nie miałem szansy tak naprawdę pokazać się komukolwiek. Brak jazdy, to tak jakbym w ogóle nie istniał.
Trochę szczęścia, że zmieniono regulamin i mogłeś pojeździć kilka rund eliminacyjnych DMPJ, bo inaczej ten sezon byłby całkowicie stracony.
No tak, dlatego udało się odjechać kilka zawodów więcej, ale były one dla mnie bardzo przeplatane. Brakowało regularnej rywalizacji, to cały czas się za mną ciągnęło.
Taki sezon potrafi zdemotywować i zniechęcić do jazdy na żużlu?
Oczywiście, że tak. Nie raz pojawiały się myśli, aby skupić się na czymś innym. Tu nie chodzi o jazdę, bo to kocham i nic tego nie zmieni. Jednak ten sezon pokazał mi, jak trudno się przebić do podstawowego składu. Ale tak łatwo się nie poddam!
A można wyciągnąć jakiekolwiek wnioski czy po prostu trzeba wymazać i zapomnieć?
Człowiek cały czas się uczy, a wyciąganie wniosków w speedwayu jest na porządku dziennym. I po tym sezonie, to jest ich tak naprawdę bardzo wiele. Na przykład... łatwiej by mi było, gdybym był milionerem albo miał kogoś w rodzinie, kto wcześniej jeździł na żużlu.
Jakby mało było twoich problemów związanych z brakiem jazdy, to pech też cię nie opuszczał. Upadek skończony kontuzją, poważna awaria busa. Dosyć wiele jak na jeden sezon.
Życie... Tak to już jest, na początku pod górkę, aby było później z górki. Takie sytuacje uczą też bardzo wiele i pokazują nam, na kogo możemy liczyć.
No właśnie, bo mimo tych wielu przeciwności losu miałeś wsparcie wielu osób. To chyba bardzo ważne, prawda?
Dokładnie. Gdy miałem problemy z busem, to pomocną rękę wyciągnął do mnie Ernest Koza, z kolei gdy pojawiły się problemy sprzętowe, to pomógł mi Krzysztof Buczkowski. Naprawdę dziękuję im za to. Dziękuję również moim przyjaciołom, którymi się otaczam i dziewczynie. Na nich mogę liczyć zawsze.
A jak wygląda kwestia ze sponsorami u ciebie?
Nie jest ich zbyt wielu, ale są. Również chciałbym im złożyć podziękowania za wszystko, co zrobili dla mnie w tym roku.
Czymś się zajmowałeś, gdy nie jeździłeś? Jakaś praca zawodowa?
W zasadzie to byłem powoływany na mecze, więc choć nie jeździłem, to musiałem na nich być. W wolnych chwilach trenowałem lub spędzałem czas w warsztacie przy motocyklach. Ciężko pogodzić żużel z pracą zawodową, jeżdżąc tak daleko od swojego domu.
Nie zapytałem przypadkowo o pracę, bo niedawno dołączyłeś do teamu Krzysztofa Buczkowskiego, o którym wspomniałeś. To w jakimś stopniu pozwoliło ci zostać przy żużlu, choć w nieco innej roli. Jak doszło do tego "transferu"?
Znam Krzysztofa od kilku lat i przyjaźnię się z jego mechanikiem Kamilem. Więc gdy chłopaki potrzebowali jeszcze jednej pary rąk do prac, to postanowiłem, że na miarę swoich możliwości im pomogę.
A nie pojawiła się taka myśl, żeby może odpuścić jazdę i skupić się właśnie np. na pracy w roli mechanika?
Nie, nie. Tak jak ci już mówiłem, jazda w lewo, to jest coś, co kocham. Majsterkować przy sprzęcie lubię, ale to nie jest to coś. Od początku przygody z żużlem, sam przygotowuję sobie motocykle i to lubię, jednak bardziej preferuję rywalizację i ściganie.
Wiemy już, że będziesz jednym z tych, którzy opuszczą zespół Orła Łódź. Jakie plany na kolejny sezon?
Jeszcze sezon się dla mnie nie skończył, bo mam w planach odjechanie kilku turniejów towarzyskich i dopiero później będę myślał, co dalej poczynić. Na pewno chciałbym mieć możliwość regularnych startów, więc pewnie będę się skłaniał ku drugiej lidze lub U24 Ekstralidze. Ważne, abym czuł się potrzebny w zespole.
A może powrót do Unii Tarnów?
Jazda w Tarnowie byłaby dla mnie bardzo dobrym ruchem. Jestem chłopakiem z Tarnowa i każdy zawodnik chciałby startować dla swojej macierzystej drużyny. Nie raz nie jest to możliwe z różnych przyczyn i tak też było ze mną, gdy zdałem licencję. Jednak od tamtego czasu wiele się zmieniło i choć na pewno byłoby to dla mnie dobre rozwiązanie, to zobaczymy, co czas przyniesie.
Korzystając z okazji, chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców, a także chciałbym pożegnać się i podziękować kibicom Orła Łódź. Wspaniale było przez trzy sezony reprezentować wasz klub. Dziękuję również Witoldowi Skrzydlewskiemu za okazaną pomoc i wiarę we mnie. Gdyby nie pan Witold, to dziś pewnie już bym na żużlu nie jeździł. Kolejne podziękowania chciałbym skierować do Adama Skórnickiego i Lecha Kędziory, za cierpliwość do mnie i za wszystko, czego mnie nauczyli. Mam nadzieję, że nasze drogi się jeszcze kiedyś spotkają.
Czytaj także:
Kluby ogłaszają kolejnych zawodników na sezon 2022
Gdzie oglądać żużel w telewizji? Sprawdź program