We wtorkowy wieczór na torze Piraterny Motala, miejscowy zespół uległ Kumla Indianernie 43:47. Zawodnik Aforti Startu Gniezno był jednym z liderów przegranej ekipy gospodarzy, zdobywając dla niej 12 punktów z bonusem w sześciu startach. Godnym podkreślenia jest fakt, że zarówno przed tym meczem, jak i w jego trakcie, nad stadionem padało. Ostatecznie spotkanie Piratów z Indianami udało się odjechać, a kibice byli świadkami ciekawego ścigania.
Starcie z kolegą klubowym
- Gdy w Motali pada, to tor jest najlepszy, jaki można zrobić. Normalnie toromistrz zawsze ma problemy, żeby lać więcej wody. Tor wtedy zawsze jest taki piaszczysty i rozwalający. W meczu z Indianerną był naprawdę fajny, dostał sporo wody i było widać, że mu to służyło - mówił Oskar Fajfer o warunkach w domowym meczu w Szwecji, w rozmowie z WP SportoweFakty.
Występ gnieźnieńskiego wychowanka był udany. Choć w pierwszym starcie przyjechał na metę trzeci, a w drugim został wykluczony, to w pozostałych biegach zgromadził z bonusem komplet 12 punktów. Wracając do sytuacji z 4. biegu, kiedy to zawodnik upadł na pierwszym łuku, większość osób zgromadzonych na stadionie w Motali twierdziła, że była to wina jego klubowego kolegi - Petera Kildemanda, który lekko wywiózł Fajfera. Ostatecznie arbiter pojedynku uznał inaczej, nie powtórzył biegu w komplecie i wykluczył naszego rozmówcę.
ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?
- Ja byłem zdziwiony, wszyscy w parkingu również. Była to sytuacja torowa, ale ewidentnie zostałem wypchnięty w bandę, po czym się ratowałem. Nie mogłem już nic zrobić i musiałem zanotować upadek. Można było to powtórzyć w czterech, natomiast jak widać sędziowie mają swoje różne "widzimisię" (śmiech). Inaczej to widzą niż my, ludzie w parkingu - opowiedział.
- Co do samych zawodów, mogę chyba być zadowolony ze swojej postawy. Zrobiliśmy dobre korekty i motor pracował odpowiednio. Szkoda tylko, że brakuje u nas w zespole jeszcze jednej, takiej dodatkowej "strzelby", która mogłaby pomóc pociągnąć ten wynik, bo każdy mecz przegrywamy w głupim stylu. Zawsze brakuje nam niewiele - tych dwóch, trzech punktów do zwycięstwa. Takich meczów przegraliśmy już chyba sześć - dodał.
Nie chce zmieniać otoczenia
Piraterna po jedenastu spotkaniach zajmuje ostatnie miejsce w tabeli Bauhaus-Ligan, z dorobkiem zaledwie punktu. Fajfer dobrze jednak czuje się w tym klubie. Dlatego uważa, że w kolejnym sezonie zmiana otoczenia może nie być potrzebna.
- Zostało nam jeszcze chyba pięć meczów, więc wszystko przed nami. Nie ukrywam, że dobrze mi w Motali. Można powiedzieć, że tam czuję się prawie jak w domu, ponieważ wcześniej, dwa lata z rzędu pracowałem tam w zimie. Mam w tym miejscu sporo znajomych, wiele osób, które mi pomagają i są wobec mnie bardzo przyjacielskie. Przez to ciężko byłoby mi chyba zmienić ten klub - zaznaczył.
Fajfer w bieżących rozgrywkach eWinner 1. Ligi reprezentuje macierzysty ośrodek z Gniezna. Aforti Startowi nie udało się awansować do fazy play-off i sezon ligowy zakończy już 15 sierpnia. Jak sam zawodnik ocenił występy całego zespołu w polskiej lidze?
- Przed sezonem wiedzieliśmy, że nie będziemy mieli lekkiego zadania. Każdy z zespołów był bardzo silny. W dodatku po pierwszej, czy drugiej kolejce wzmocniły się krośnieńskie Wilki, co wysforowało je również na czołowe lokaty. Należało przede wszystkim wygrywać wszystkie mecze u siebie i zbierać bonusy w spotkaniach wyjazdowych. Ulegliśmy na własnym torze drużynie z Bydgoszczy, wcześniej przegraliśmy z zespołem z Krosna. Punkty głupio uciekały i to tutaj głównie można dopatrywać się powodu, dla którego nie ma nas w play-off.
Jaka dalsza przyszłość?
Często był jednym z liderów gnieźnieńskiej ekipy. Jeden mecz mu jednak nie wyszedł, choć okoliczności jego słabszego wyniku było kilka.
- Można powiedzieć, że ze swojej jazdy jestem zadowolony. Jedynie złośliwość rzeczy martwych nawarstwiła się w Bydgoszczy, zaczynając od taśmy. Niektórzy mówili wtedy, że ja jej pierwszy nie dotknąłem, a wykluczony powinien być Daniel Jeleniewski. Wówczas ten mecz się już "posypał", a później złapałem niepotrzebne wykluczenie w akcji z Wadimiem Tarasienką. Gdy widziałem natomiast odwrotne sytuacje, to zawodnicy byli wykluczani z drugiej strony. Wtedy miałem zatem naprawdę zły dzień. Chyba nie spodobałem się tego dnia sędziemu, bo cokolwiek się działo, to ja byłem wykluczany (uśmiech). Punkty mi wtedy uciekły, moja średnia też trochę przez to spadła, więc ten mecz w Bydgoszczy mi głównie leży na sercu - stwierdził.
Oskar Fajfer ma ważny kontrakt z Aforti Startem Gniezno do końca bieżących rozgrywek. Tak naprawdę po meczu z Orłem Łódź, który zaplanowano na 15 sierpnia, zakończy on już tegoroczny sezon ligowy. A jaka przyszłość czeka tego zawodnika już niebawem w Polsce i czy chce on kontynuować jazdę w macierzystym ośrodku?
- Jeśli chodzi o Gniezno, to zobaczymy, jak to wszystko się jeszcze potoczy. Sezon trwa, ostatni mecz mamy w niedzielę. Na pewno jestem w kontakcie z klubem. Z obydwu stron są chęci, natomiast oni wiedzą, jaki jest plan, więc też nie zostawiam ich na lodzie. Jesteśmy w stałym kontakcie i po prostu czekamy na rozwój wydarzeń - zakończył rozmowę z WP SportoweFakty, Oskar Fajfer.
Czytaj także:
Transfer last minute. Aforti Start Gniezno zakontraktował nowego zawodnika!
Przemysław Konieczny po badaniach. Są nowe informacje