Paweł Baran w rozmowie z serwisem polskizuzel.pl przyznaje, że aby się utrzymać, Unia Tarnów musi patrzeć na to, co zrobią rywale. - Dotąd mówiliśmy, że naszym problemem jest to, że nie jedziemy pełnym składem. Za nami jednak dwa mecze w pełnym zestawieniu. Nie wygraliśmy żadnego, ale jest jednak pewien postęp. Wiemy, czego jeszcze nam brakuje i teraz chcemy się skoncentrować na wyeliminowaniu braków. Trzeba rozpędzić tę machinę. Liczę na to, że kolejny mecz będzie już taki na przełamanie - powiedział Baran.
Tarnowianie mieli dużą szansę na to, by przełamać się w meczu z rewelacją sezonu, Cellfast Wilkami Krosno. - Artur Mroczka, który w meczach bez jednego z dwóch zagranicznych liderów robił dobre punkty, teraz pojechał trochę gorzej. Tego nam zabrakło, ale nie tylko. Zarówno Nielsowi Kristianowi Iversen, jak i Rohanowi Tungate'owi zdarzyło się przegrać bieg podwójnie - przeanalizował.
Do tej pory tarnowski tor nie był twierdzą. Musi to się zmienić. - U siebie musimy już wygrać wszystko, co zostało nam do końca. Mamy w Tarnowie mecze z Orłem, Polonią i ROW-em i w każdym muszą być po dwa punkty. Bonusy by się jedna też przydały. Orzeł jest w zasięgu, z Polonią może być problem, bo tam przegraliśmy 54:35. Co do ROW-u, to trudno dywagować, bo jeszcze nie jechaliśmy meczu z tym rywalem. Myślę jednak, że jak wskoczymy na tryb wygrywania, to będziemy w stanie nieźle namieszać - zauważył Baran w rozmowie z polskizuzel.pl.
Aktualnie wszyscy zawodnicy Unii są zdrowi i gotowi do jazdy, jednak poza ewentualną roszadą numerów, tarnowianie niewiele mogą zdziałać. - Nie mamy trzech liderów i to też jest ograniczenie. Zwłaszcza że jeden z dwóch liderów musi jechać z juniorem, żebyśmy na tych biegach nie tracili zbyt wiele - przyznał Paweł Baran.
Czytaj także:
Uraz Kildemanda
Oto kandydat na czarnego konia
Jest dobrze, może być jeszcze lepiej. Jakub Miśkowiak mówi, nad czym musi jeszcze pracować