Po trzech porażkach w czterech meczach Eltrox Włókniarza w Częstochowie robi się nerwowo. Kibice wytykają błędy trenerowi Piotrowi Świderskiemu. Prezes Michał Świącik traci cierpliwość do Leona Madsen. Więcej o tym TUTAJ. Jan Krzystyniak uważa, że zespołem trzeba wstrząsnąć, ale nie domaga się głowy trenera.
- Piotr Świderski został rzucony na głęboką wodę. Zaczął pracę trenerską od PGE Ekstraligi i drużyny mocnej z aspiracjami. Nie zwalniałbym trenera. Dałbym mu czas i szansę. Przyczepiłbym się do zawodników. Całą winę za tak mierną jazdę Włókniarza obarczam żużlowców. Tor i trenera zostawiłbym w spokoju - uważa Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener, a obecnie ekspert.
W niedzielnym meczu aż prosiło się, by więcej wykorzystać Jakuba Miśkowiaka, który pojechał pięć razy, a można było dać mu szósty wyścig. - Włókniarz ma jednych z najlepszych juniorów. W Polsce się tak utarło, że junior to ma tylko odjechać swoje regulaminowe biegi i na tym się kończy. W niedzielę szybciej trener Świderski mógł wykorzystać Jakuba Miśkowiaka i dać mu szansę startu w sześciu wyścigach. Ten błąd można zrzucić na barki młodego stażu trenera - tłumaczy nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Hampel, Dudek, Majewski i Dowhan gośćmi Musiała
Piotr Świderski w pierwszym meczu z Fogo Unią Leszno, po jednym słabym biegu odstawił Jonasa Jeppesena, który prezentował się całkiem nieźle, a bezbarwni wówczas Kacper Woryna i Bartosz Smektała kontynuowali zawody. W meczu z Falubazem Woryna jechał cztery razy, a lepiej punktujący juniorzy tylko swoje standardowe trzy biegi. Włókniarz wygrał 49:41, ale w kontekście walki o punkt bonusowy, to nie jest rewelacyjna zaliczka.
Częstochowianie mają trzech świetnych juniorów, ale ich selekcja też nie zawsze jest łatwa i oczywista. - Polscy menedżerowie boją się korzystać z młodzieżowców, a przecież jeszcze niedawno Zmarzlik, Dudek czy Janowski jako juniorzy jechali po 5-6 razy i wygrywali mecze swoim drużynom, łatając dziury na pozycjach seniorskich. Trenerom brakuje odwagi, by postawili na dobrze dysponowanych młodzieżowców - uważa Krzystyniak.
Drużyna prowadzona przez Piotra Świderskiego na pewno miała i pewnie nadal ma aspiracje do udziału w play-offach. - Wielu ekspertów przed sezonem stawiało Eltrox Włókniarz Częstochowa jako kandydata do czwórki. Dla mnie to była raczej druga półka i jeden z zespołów, które będzie walczył o awans do play-offów, ale wcale nie jest do niego pewniakiem. To potwierdzają mecze tej drużyny. Zanosi się nawet, że Włókniarz będzie walczył nie o czwórkę, ale bronił się przed spadkiem - stawia odważną tezę Krzystyniak.
Najwięcej pretensji można mieć do liderów częstochowskiego zespołu. - Zawodnicy Włókniarza zawodzą, a przecież to żużlowcy, którzy powinni ciągnąć wynik drużyny. Myślę tutaj o Leonie Madsenie czy Fredriku Lindgrenie. To światowej klasy zawodnicy, którzy nie jadą na miarę oczekiwań od początku sezonu - zaznacza nasz rozmówca.
Transfery Kacpra Woryny i Bartosza Smektały, a także Jonasa Jeppesena na papierze może i wyglądały ciekawie, ale nie przekłada się to na tor. - Miałem przed sezonem pewne obawy w kwestii akurat tych wzmocnień. Potwierdza się to w wynikach. Smektała i Woryna byli czołowymi zawodnikami w swoich poprzednich klubach, ale nie radzą sobie tak w Częstochowie, jakby to sobie wymarzyli działacze Włókniarza - dodaje Krzystyniak.
Były trener za niepowodzenia drużyny nie zwala winy na kwestie przygotowania toru. - Zawsze powtarzałem, że tor w Częstochowie nie jest jakąś niespodzianką. Torem w niedzielę ten zespół by nic nie zwojował, obojętnie, jaki by ten tor nie był. Przed meczem powiedziałem, że wygra Sparta Wrocław i to wyraźnie. Potwierdziło się to w niedzielę - zaznacza były trener.
Włókniarz może się jeszcze pozbierać, bo przecież zeszłoroczny przykład Stali Gorzów pokazuje, że przedwcześnie nie można nikogo skreślać, ale potrzeba do tego radykalnych posunięć sprzętowych u zawodników. - Presja we Włókniarzu Częstochowa jest od paru lat. Prezes Świącik powinien wstrząsnąć zespołem albo już to zrobił. Nie może czekać dłużej. Zawodników zagranicznych, czy było źle, czy dobrze to zawsze się głaskało. Ganiło się za to polskich żużlowców, którzy nie punktowali - zauważa Krzystyniak.
- Męska rozmowa w Częstochowie jest konieczna. Przecież ci zawodnicy potrafią jeździć. Zdobywali medale mistrzostw świata. Jeszcze nie wszystko dla Włókniarza stracone. Muszą szukać poprawy wyników w sprzęcie. Pamiętamy, kiedy fruwali na tym torze, a teraz nie są nawet cieniem zawodników z poprzednich sezonów - kończy Jan Krzystyniak.
Zobacz także: Ekspert pyta o decyzje Piotra Świderskiego