Grądzielewski zasypany pytaniami

Niesłychanie wiele kontrowersji wzbudziła piątkowa konferencja prasowa w siedzibie Klubu Motorowego Ostrów. Dziennikarze pytali przede wszystkim o prace w KM-ie Janusza Stefańskiego.

Na samym początku piątkowej konferencji dziennikarze uważnie przysłuchiwali się pomysłowi Tadeusza Grądzielewskiego i prezydenta miasta Radosława Torzyńskiego na ratowanie pierwszej ligi w Ostrowie Wielkopolskim. Później pojawiły się pytania dotyczące zobowiązań ostrowskiego klubu, o których w ostatnich tygodniach mówi się naprawdę wiele. Taka informacja jest również interesująca dla kibiców, których działacze na czele z wiceprezesem zachęcają do ratowania klubu. Niestety, podczas piątkowego spotkania nie udało się uzyskać szczegółowej odpowiedzi na to pytanie. - Dlaczego wszyscy chcą wiedzieć, jakie są zobowiązania Klubu Motorowego? Pan Tillinger wypowiadał się ostatnio o całej lidze, wskazując kluby, które mają zobowiązania względem żużlowców. W tamtych przypadkach nikt nie mówi jednak o kwotach. Prosiłbym, żeby o to na razie nie pytać. Przed nami Walne Zebranie i być może przy tej okazji takie kwoty zostaną podane. W tej chwili zarząd klubu próbuje przejąć dokumenty po byłym dyrektorze i prezesie klubu, który do dnia dzisiejszego się nie rozliczył - tłumaczył Tadeusz Grądzielewski.

Jeżeli jest faktycznie tak, jak mówi wiceprezes KM-u, to pojawia się pytanie, dlaczego zarząd przyjął dymisję Janusza Stefańskiego? - Najpierw musimy poczynić działania, żeby mieć wszystkie dokumenty. W Klubie Motorowym funkcjonuje Komisja Rewizyjna, która musi zbadać wszystkie sprawy. Poza tym, istnieją instytucje, które wykonują specjalne bilanse. Jeżeli takie zestawienie zostanie już dla nas wykonane, to będziemy mogli powiedzieć więcej o naszych zobowiązaniach na dzień dzisiejszy czy na dzień rezygnacji byłego już dyrektora. Wtedy sytuacja będzie czysta i jawna. Będziemy mogli oprzeć się na działaniach Komisji Rewizyjnej czy firmy, która wykona dla nas bilans. W tej chwili takie dywagacje nie mają sensu, ponieważ ja sam wszystkiego nie wiem - odpowiadał wymijająco wiceprezes KM-u.

Kiedy Klub Motorowy przedstawi zatem wspomniany bilans? - Trudno mi powiedzieć. Jeżeli chcemy przedstawić taki bilans, to musimy mieć całość dokumentów, które powinny znajdować się w klubie. Na dzień dzisiejszy takiej dokumentacji nie posiadamy. Musimy poczekać. Jak długo? O to trzeba by już zapytać byłego dyrektora naszego klubu. Prawnie taka sytuacja jest niedopuszczalna. Cała dokumentacja powinna znajdować się w Klubie Motorowym, jeżeli tak wcześniej zadeklarowano w odpowiednich instytucjach. Zwróciliśmy się więc z pisemną prośbą o przekazanie wszystkich dokumentów, które pan Stefański ma w posiadaniu - tłumaczy Grądzielewski.

Jak to możliwe, że po odejściu z klubu dyrektora, członkowie zarządu mają kłopot ze skompletowaniem wszystkich dokumentów? - Czy w dobie demokracji można kogoś do czegoś zmusić? Ja tylko mogę prosić - i tak też zrobiłem – o przekazanie stosowych dokumentów - mówił Grądzielewski.

W dalszej części konferencji po raz kolejny pojawiło się pytanie, dlaczego zarząd klubu przyjął dymisję Janusza Stefańskiego zanim ten rozliczył się ze swojej pracy w klubie. - Pan Stefański złożył dymisję tylko dlatego, że klub – jego zdaniem – zalega mu 3660 zł. Z tego co mi wiadomo, klub na dzień 30 czerwca nie miał żadnych zobowiązań względem Janusza Stefańskiego - odpowiedział Grądzielewski.

Gdyby słowa wiceprezesa były prawdą, można by przypuszczać, że dymisja Janusza Stefańskiego jest bezprawna. - Janusz Stefański nadal jest dyrektorem - stwierdził nieoczekiwanie po chwili wiceprezes. - Pan Stefański chciał zrezygnować już wcześniej. Mówiłem jednak na zarządach, że powinien zrezygnować, kiedy wszystko będzie jasne i przejrzyste. Kiedy trafiłem do szpitala, doszło do reorganizacji w klubie. Janusz Stefański zrezygnował z funkcji prezesa, którą objął Zenon Michaś. Nie było mnie w klubie tydzień i niestety tak potoczyły się jego losy. Teraz wszystko spada na moją głowę i muszę ciągnąć ten wózek. Nie ukrywam jednak, że leży mi na sercu dobro ostrowskiego żużla. Proszę pamiętać, że to ja przyprowadziłem do klubu firmę Intar. Przez 6 lat klub prosperował wspaniale. Proszę zadać sobie jednak pytanie, co się stało później - mówił wiceprezes.

To samo pytanie dziennikarze postanowili zadać jednak wiceprezesowi. - Czy to wszystko narosło przez miesiąc? Proszę jednak nie żądać ode mnie wskazywania winnych. To wszystko pokażą dokumenty. Ich przejęcie nastąpi podczas Walnego Zebrania. Poza tym, działa już Komisja Rewizyjna, która przedstawi efekty swojej działalności. Później powołamy firmę, które przeprowadzi audyt - powiedział Grądzielewski.

- Wiele razy mówiłem o różnych rzeczach na zarządach klubu. Decyduje jednak większość. Nie miałem siły przebicia. Byłem w tym klubie postrzegany jak piąte koło u wozu. Być może dlatego, że zawsze mówiłem prawdę, szczerą i do bólu. Zwracałem uwagę na wiele nieprawidłowości - żalił się podczas konferencji Grądzielewski, który wyjaśnił również powiązania klubu z firmą Prestige. - Nie było żadnych powiązań. Koncert zespołu Scorpions organizował klub. Proszę zapytać pana Stefańskiego, kiedy i na jakiej bazie powstała firma Prestige. Fakty są takie, że byli pracownicy klubu są związani z tą firmą. Mogę jednak zapewnić, że kiedy organizowano koncert zespołu Scorpions pracowali oni w naszym klubie na etatach. Presige przedstawił ostatnio klubowi propozycję współpracy. Nie posiadam niestety ze sobą stosownej dokumentacji. Zaproponowane stawki były jednak nie do przyjęcia. Klub nie zamierzał zresztą współpracować z firmą Prestige, bo zwyczajnie nie ma takiej potrzeby - odpowiedział Grądzielewski.

Komentarze (0)