- Mówiłem, że jeśli medal zostanie wylicytowany za 3 tysiące złotych, to będę wniebowzięty. Teraz jestem w szoku. Nie potrafię nawet opisać emocji, które mi towarzyszą - mówi nam Władysław Komarnicki. - Jeśli mam być szczery, to po cichu liczyłem, że na medal skusi się któryś z moich przyjaciół. Byłem w błędzie - dodaje.
Medal wylicytowało młode małżeństwo. - To wspaniali ludzie, którzy nie pochodzą z Gorzowa. Są jednak kibicami Stali i ludźmi biznesu. Przenieśli swoją firmę z Berlina do nas. Znajomi zaprosili ich kilka lat temu na żużel i pokochali go od razu - opowiada Komarnicki.
- Medal wręczyłem z wielką przyjemnością. Powiedzieli mi, że bardzo chcieli mieć go w kolekcji. Byli nawet gotowi do ostrzejszej rywalizacji i zabezpieczyli sobie na ten cel aż 10 tysięcy złotych. Zapowiedzieli również, że na przyszły rok marzy im się złoty krążek. Nie będę miał zatem wyjścia. Będę musiał taki zdobyć, bo sprawa jest słuszna. Oczywiście, najpierw musi postarać się Stal, a to nie będzie łatwe - podkreśla Komarnicki.
Małżeństwu, które wylicytowało medal, podziękował także prezes Stali Marek Grzyb. - Zaprosił ich na naszą lożę. Myślę, że to fajny bonus za czynienie dobra - podsumowuje Komarnicki.
Zobacz także:
Smektała od amatora do mistrza świata
Jabłoński opowiada o pracy w telewizji i powrocie do Gniezna
ZOBACZ WIDEO Żużel. Czy start ligi należy przełożyć, jeśli kibice nie będą mogli wejść na trybuny? Reprezentanci Polski komentują