Za jazdę po pijaku stracił prawko. Później został mistrzem Polski

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski

Sławomir Drabik to jedna z legend Włókniarza Częstochowa, dla której teraz nie ma miejsca w klubie. Fani kochali go i to niezależnie od tego, co robił. Dziś obchodzi 59. urodziny.

W tym artykule dowiesz się o:

Za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu stracił prawo jazdy i na rok musiał zrezygnować ze startów. Mimo to kibice darzyli go sympatią, głównie dzięki jego barwnym i humorystycznym wypowiedziom, które stały się jego znakiem rozpoznawczym. Sławomir Drabik właśnie obchodzi 59. urodziny.

W polskim żużlu trudno znaleźć postać równie barwną jak Sławomir Drabik. Nie należy do grona najbardziej utytułowanych zawodników swojej generacji, choć dwukrotnie zdobył Indywidualne Mistrzostwo Polski i sięgnął po drużynowy tytuł mistrza świata z reprezentacją. Zapracował jednak na status legendy - nie tylko w barwach Włókniarza Częstochowa, ale również w całym polskim speedwayu.

Drabik przez lata ubarwiał żużlowe widowiska swoimi wypowiedziami. Dziennikarze nigdy nie mogli przewidzieć, czym tym razem zaskoczy. Kibice przymykali oko nawet na jego alkoholowe ekscesy. Najpoważniejszy incydent miał miejsce w 1995 roku, kiedy został zatrzymany przez policję do kontroli drogowej. Był pod wpływem alkoholu, przez co stracił prawo jazdy. Ówczesne przepisy zabraniały mu startów do momentu odzyskania dokumentu.

ZOBACZ WIDEO: Nowy pomysł PGE Ekstraligi. Szczera opinia Cegielskiego

W jednym z wywiadów zapytano go, dlaczego tak często pojawia się w kontekście afer alkoholowych. - A, bo może jakiś sponsor od wina się zakręci… - odpowiedział żużlowiec. Sam określał swój tryb życia w prosty sposób: zawody, ostro w beret, zawody, ostro w beret.

Nawet pobyt w szpitalu po poważnym wypadku i urazie kręgosłupa nie odebrał mu poczucia humoru. Twierdził, że "jest fajnie, bo dużo mnie tu szprycują". Niektóre jego wypowiedzi, które niegdyś bawiły publiczność, dziś wzbudziłyby kontrowersje ze względu na poprawność polityczną. W jednym z wywiadów, zapytany o określenie "czarny koń zawodów", odpowiedział: - Jest za gorąco, żeby być czarnym.

- W niektórych klubach na widok mistrza świata sikano po nogach. Kolacje, bankiety, cuda na kiju. Najchętniej wynajęliby mu Murzynów, żeby go wachlowali - to jedna z jego wypowiedzi, które w latach 90. były odbierane jako żart, a dziś wywołałyby oskarżenia o rasizm.

- Sławek nie był zawodnikiem, dla którego liczył się wyłącznie żużel. On chciał czuć się dobrze i czerpać radość z życia. Dziś człowiek tęskni za czasami, gdy jeździł Sławek Drabik, bo wtedy nie chodziło tylko o pieniądze, ale też o dobrą zabawę. W dzisiejszym żużlu ta ludzka radość trochę zanikła - powiedział Tomasz Lorek, komentator Polsatu Sport.

Drabik umiejętnie bawił się z dziennikarzami, choć większość jego kariery przypadła na czasy mediów tradycyjnych, kiedy był przepytywany głównie przez reporterów gazet i czasopism. Gdyby startował dziś, jego wypowiedzi często pojawiałyby się w nagłówkach internetowych artykułów. On sam jednak odsunął się nieco na dalszy plan, poświęcając się pracy z młodzieżą - obecnie w Betard Sparcie Wrocław.

Lorek określił go mianem "króla sarkazmu". Żartami rozładowywał napięcie i radził sobie z presją. Dzięki temu łatwiej unikał niewygodnych pytań po słabszych występach.

- Pomagają mi jogurciki podawane przez babunię w topless - rzucił kiedyś do młodej reporterki. - Jogurciki? - dopytała. - Bardziej ten topless - skwitował żartobliwie.

"Babcia" pojawiała się w jego wypowiedziach regularnie. Przez lata to ona miała odpowiadać za sprzęt żużlowca, który niechętnie zdradzał, kto faktycznie zajmuje się tuningiem jego motocykli.

- Babcia robi mi moje rakiety, a ja tylko oglądam telewizję. Dzwoniła, że już czekają gotowe na strychu, więc w Toruniu powinienem być w dobrej formie - mówił na początku 2011 roku.

Gdy udzielał wywiadu z okazji 55. urodzin, podkreślał, że "mamy Pegasusa i trzeba uważać". – Żyje mi się zaje***cie. Na sercu noszę zdjęcie wiadomo kogo, najważniejszej osoby w tym państwie. Był moment, że byłem na kolanach, a teraz stoję na głowie. Jakoś to leci, ale chyba każdy z niepokojem obserwuje to, co się dzieje i jakie mamy czasy - mówił Drabik.

Są jednak tematy, o których wolałby nie rozmawiać. Jednym z nich jest jego relacja z synem Maksymem, który od dzieciństwa podążał śladami ojca. To właśnie Sławomir Drabik zaszczepił w nim pasję do żużla, wspierał w pierwszych treningach i towarzyszył w boksie podczas zawodów. Jednak ich relacja uległa drastycznemu pogorszeniu.

Komentarze (5)
avatar
Twardzi Jak Beton
20 min temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Prawdziwy showman.Sto lat.:) 
avatar
Krasnal Kras
1 h temu
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Sławek 100lat i pozdrów te go co ci w stodole motor robił 
avatar
Don Ezop Fan
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Slammer spoko gosc! Jeden z wazniejszych tekstow jest nazwanie Don Bartolo Czekanskiego Ermolem;) 
avatar
Piotr Matecki
2 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Fajny zawodnik z poczuciem humoru i z dystansem do samego siebie jestem fanatykiem żużla z Łodzi trochę starszym od Sławka kochającym motocykle od dziecka ,i na koniec obecny żużel to już nie j Czytaj całość
avatar
JaskolkaFromTarnow
2 h temu
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Wspaniały człowiek