Piknik żużlowy w Śremie

W niedzielę odbył się piknik żużlowy w Śremie. Podczas imprezy żużlowcy - amatorzy prezentowali swoje umiejętności na torze. Zawodnicy rywalizowali również w kilku nietypowych konkurencjach.

Śrem leży 45 km od Leszna. Mieszkańcy tego miasta licznie przyjeżdżają na stadion Alfreda Smoczyka i dopingują Unię. Niewielu młodych fanów speedway‘a wie, że po drugiej wojnie światowej w Śremie przez kilkanaście lat działał klub żużlowy - Sparta Śrem. Tradycje związane z czarnym sportem zostały odświeżone podczas niedzielnego pikniku. Imprezę oficjalnie otworzył Jerzy Walewski, który został przedstawiony jako ostatni żyjący zawodnik Sparty Śrem. Pan Jerzy ze wzruszeniem wspominał dawne czasy, kiedy speedwayem żyło całe miasto. Nie ukrywał, że sytuacja ekonomiczna klubu nigdy nie pozwalała na inwestycje w sprzęt. Mimo to, dzięki zainteresowaniu miejscowych kibiców i zaangażowaniu zawodników Sparta Śrem rozegrała niejeden pasjonujący mecz. Jerzy Walewski przyznał, że żużlowcy z jego klubu potrafili wygrywać spotkania używając sprzętów i części, które zawodnicy innych klubów wyrzucali.

Impreza miała piknikowy charakter. Żużlowcy - amatorzy przejechali co prawda kilka okrążeń toru na czas, ale nie miało to wiele wspólnego ze sportową rywalizacją. Zawodnicy ponadto wzięli udział w kilku osobliwych konkurencjach jak choćby rzut beretem czy jazda na zdezelowanym rowerze.

Sporą porcję braw otrzymał uczestniczący w imprezie Sławomir Musielak, który dzień wcześniej wywalczył srebrny medal Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski.

Komentarze (0)