Żużel według Jacka: Druga liga nie może zginąć. Mogłyby pomóc zyski z GP w Warszawie [FELIETON]

Materiały prasowe / Na zdjęciu: PGE Narodowy podczas GP Polski
Materiały prasowe / Na zdjęciu: PGE Narodowy podczas GP Polski

Trwa dyskusja na temat powiększenia PGE Ekstraligi. Z tym pomysłem wiążą się jednak obawy dotyczące sytuacji drugiej ligi. Jacek Gajewski w swoim najnowszym felietonie sugeruje rozwiązania, które mogłyby pomóc upadłym ośrodkom.

"Żużel według Jacka" to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.

***

Przed ubiegłorocznym sezonem wywołałem temat powiększenia PGE Ekstraligi i teraz ta dyskusja wraca. Moja opinia jest taka, że warto się nad tym zastanowić. Wiadomo jednak, że to się wiąże z pewnymi konsekwencjami, bo to dotknie cały system rozgrywek ligowych w Polsce. W tej chwili, jeżeli spojrzymy na to co się dzieje w niższych klasach rozgrywkowych, to na pewno największym problemem byłoby to, co zrobić z drugą ligą.

W ostatnim sezonie mieliśmy w niej sześć drużyn. Przed nami rozgrywki z udziałem siedmiu zespołów, w tym dwóch z Niemiec i jednej z Łotwy. Powiedzmy, że te siedem drużyn w tym momencie jest dobrym rozwiązaniem. Gdybyśmy jednak powiększyli PGE Ekstraligę do dziesięciu klubów i chcieli przy tym zachować osiem zespołów w eWinner 1. Lidze, przynajmniej dwie drużyny z najniższego szczebla musielibyśmy do niej "dokoptować". I tu zaczynają się schody.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Co wtedy zrobić z drugą ligą? Moim zdaniem są dwa sposoby. Uważam, że nie jest złą rzeczą to, że w różnych okresach w polskich ligach występują drużyny z zagranicy. Wiele mówimy na temat tego, że żużel to niszowa dyscyplina, że znaczących nacji jest coraz mniej. Żużel zanika, więc w momencie, gdy my jesteśmy tym liderem światowym, to w ten sposób pomagamy. Nie wiem czy gdyby Lokomotiv Daugavpils nie startował w polskiej lidze, to czy w dalszym ciągu żużel na Łotwie by istniał.

W tej chwili widzimy, że poważny kryzys dotyka Niemcy. Moim zdaniem to dobrze, że Wolfe Wittstock i Trans MF Landshut Devils będą startowały w drugiej lidze, bo dzięki temu żużel jako dyscyplina w tym kraju ma szansę przetrwać. Wydaje mi się, że to nie jest zły kierunek, ale należy się zastanowić, kogo do tych rozgrywek będziemy dopuszczać, bo nie mogą mieć miejsca takie absurdy, że polskie drugoligowe kluby będą pokonywać niebotyczne odległości i będzie to dla nich generować olbrzymie koszty. Choć i tak podejrzewam, że już teraz będą narzekania dotyczące przejazdów.

Druga kwestia, nad którą warto się zastanowić, to jak pomóc ośrodkom w Polsce, które jeszcze niedawno zajmowały się szkoleniem czy miały drużyny ligowe, jak chociażby Kraków czy Świętochłowice. Myślę, że kilka takich ośrodków by się znalazło. Pozostaje sprawa ich finansowania. Mam kontakt z ludźmi ze Świętochłowic i wiem z jakimi problemami się borykają, aby w ogóle tor doprowadzić do takiego stanu, by otrzymać licencję i móc organizować treningi.

Trzeba zatem znaleźć źródła finansowania. W obecnych covidowych czasach jest o to coraz trudniej, szczególnie jeśli spogląda się w stronę samorządów. Środki są coraz bardziej ograniczane. Jeżeli natomiast jest sytuacja, że Ekstraliga czy PZM generują jakieś zyski i mogłyby te pieniądze być wsparciem dla klubów drugoligowych, to jak najbardziej jestem za takim pomysłem.

Pamiętajmy, że mamy bardzo dużą imprezę, którą jest Grand Prix w Warszawie. Organizatorem tych zawodów jest Polski Związek Motorowy, włączają się w to ludzie z Ekstraligi Żużlowej. Nie myślę, że jest to impreza deficytowa. Jeśli mamy wielkie eventy przynoszące zyski, to powinno się zastanowić czy mają one być rozdysponowane w wąskim gronie osób jako swego rodzaju premia, czy może warto wspomóc te najsłabsze ośrodki. Jestem za tym drugim rozwiązaniem.

Pamiętam odległe czasy, gdy odbywały się jednodniowe finały IMŚ. Zyski z takiego finału na Wembley w Anglii były dzielone pomiędzy promotorów poszczególnych brytyjskich klubów. To był spory zastrzyk pieniędzy w tamtych latach.

Słyszę opinie, że organizacja Grand Prix w Warszawie finansowo wychodzi na styk, więc jaki jest sens je robić, skoro poza korzyściami wizerunkowymi nie przekłada się to na pozyskiwanie sponsorów, wzrost zasięgu dyscypliny? Jeśli jest to obecnie największa impreza żużlowa w Polsce i chyba na świecie, to ona powinna przynosić dochód, a otrzymane pieniądze warto byłoby inwestować, żeby pomóc ośrodkom, w których są podejmowane jakieś działania. Wiem, że w kilku miejscach tak się dzieje, ale niestety często brakuje środków finansowych.

Jeżeli miałaby nastąpić reorganizacja rozgrywek ekstraligowych to trzeba się zastanowić nad tym, co zrobić, żeby druga liga nie zginęła. To chyba będzie największy problem, który może powstać po powiększeniu PGE Ekstraligi.

Jacek Gajewski

Czytaj również:
-> Temat Dominika Kubery definitywnie zamknięty
-> PGE Ekstraliga będzie promować Narodowy Program Szczepień

Źródło artykułu: