Dlaczego mowa o okresie od połowy lipca do końca października? Ano dlatego, że w tym czasie Mateusz Bartkowiak przechodził rehabilitację i leczył się po fatalnym wypadku, do którego doszło w trakcie pierwszych zawodów młodzieżowych w minionym sezonie.
W turnieju I rundy Ligi Juniorów Mateusz Bartkowiak uczestniczył w fatalnej kraksie z Kacprem Pludrą, która dla juniora Moje Bermudy Stali Gorzów zakończyła się kontuzją. Bartkowiak doznał wstrząśnienia mózgu, oprócz tego miał rozcięty łuk brwiowy i zbite płuco. W środowisku można było nawet usłyszeć, że po tej kraksie nie wróci już na tor.
- To prawda, że wtedy całkowicie odciąłem się od żużla. Nie oglądałem żadnych zawodów, uważałem, że to będzie dla mnie dobre i tak faktycznie było. Oczyściłem głowę - mówi Mateusz Bartkowiak dla Radia Zachód.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Te trudne dla młodzieżowca tygodnie to już historia. Pod koniec października młodzieżowiec wicemistrzów Polski wrócił na tor i odjechał pierwszy trening po długiej przerwie (więcej TUTAJ).
- To było świetne uczucie. Sprawiło, że przed zimą jestem głodny jazdy na motocyklu. To mój mój główny cel, by jeszcze w tym roku wyjechać na tor. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony - cieszy się Bartkowiak.
- Tamten okres odciąłem grubą kreską. Miałem zdecydowanie za dużo odpoczynku, teraz biorę się do pracy - zapowiada Bartkowiak, który w przyszłym sezonie powinien być podstawowym juniorem Moje Bermudy Stali Gorzów.
Zobacz też: Żużel. Wzloty i upadki z jednym wybitnym sezonem. Kariera Krzysztofa Kasprzaka w Stali Gorzów w pigułce