Żużel. PGG ROW Rybnik w sezonie 2020. "Rekiny" bez zębów. Nie tak to miało wyglądać

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: trening PGG ROW-u Rybnik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: trening PGG ROW-u Rybnik

Prezes Krzysztof Mrozek obiecywał zimą, że stworzył drużynę, która będzie gryzła każdy centymetr toru. Z szumnych zapowiedzi niewiele wyszło. PGG ROW Rybnik z hukiem spadł z PGE Ekstraligi i bezdyskusyjnie był najsłabszy w rozgrywkach.

[b]

KOMENTARZ. [/b]- Nie chcieliśmy panienek. Nie braliśmy zawodników z nazwiskiem, ale takich, co nie klapują gazem i wkręcają go, trzymając manetkę tak, że aż się poci - mówił prezes Krzysztof Mrozek w Radio Canal w grudniu 2019 roku. Od tego momentu sporo się na świecie zmieniło, głównie za sprawą pandemii koronawirusa. Tylko tych spoconych manetek w Rybniku było jak na lekarstwo.

Nie mieliśmy bowiem w sezonie 2020 cudu na miarę Motoru Lublin. Zresztą minione rozgrywki pokazały, że drużyny ze Śląska i Lubelszczyzny są jak ogień i woda. "Koziołki" w zeszłym roku miały chociaż mocną parę juniorską, a później wzmocniły się jeszcze Grigorijem Łagutą.

"Rekiny" przystępowały do rozgrywek ze świadomością, że mają najgorszych młodzieżowców w lidze i kolejne mecze to tylko potwierdzały. Sytuacji nawet nie odmieniło wypożyczenie nieco bardziej doświadczonego Kamila Nowackiego. A gdy pojawiła się szansa na wzmocnienie, to nie udało się sprowadzić Jarosława Hampela.

ZOBACZ WIDEO Andrzej Rusko: Czugunow chce startować z polską flagą. Holta nie przeszkadzał, a nie potrafi mówić po polsku

Na dodatek w PGG ROW-ie Rybnik zaczęli zawodzić nawet ci, od których wymagano najwięcej. Mowa chociażby o Kacprze Worynie, którego dopadły problemy sprzętowe, przez co nie udźwignął on na swoich barkach ciężaru pod nazwą PGE Ekstraliga. W efekcie przygoda rybniczan z najlepszą ligą świata znów trwała bardzo krótko.

To wręcz wpisuje się w historię rybnickiego żużla, że jeśli "Rekiny" trafiają do elity to równie szybko z niej spadają. Tak było w sezonach 2004, 2006 i 2016-2017.

BOHATER SEZONU. Robert Lambert. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałyby mecze "Rekinów", gdyby nie fenomenalna forma Brytyjczyka na początku rozgrywek. 22-latek wyciągnął wnioski z nieudanego sezonu 2019 i chyba dość nieoczekiwanie stał się liderem PGG ROW-u.

Krzysztof Mrozek zimą obiecywał, że sprowadzając Roberta Lamberta drużyna zyskuje, niż mając chociażby Daniela Bewleya. W tym przypadku prezes PGG ROW-u się nie mylił. Wyniki Lamberta były ponad stan i dlatego też nie dziwi, że w ostatnich spotkaniach nieco spuścił on z tonu.

KLUCZOWY MOMENT. W przypadku rybniczan widzę dwa. Pierwszy to koniec kariery Grega Hancocka. Czy ktoś jeszcze pamięta, że Amerykanin w ostatnich minutach okienka transferowego podpisał kontrakt warszawski z PGG ROW-em? Tak było.

Umowa Hancocka nie zawierała gwarancji finansowych, ale można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że nawet po rocznym rozbracie z żużlem Amerykanin byłby solidnym punktem PGG ROW-u, gdyby tylko chciał nadal się ścigać. Jednak czterokrotny mistrz świata wybrał życie rodzinne i spędzanie czasu przy chorej żonie, definitywnie kończąc karierę. To był pierwszy cios dla rybniczan, zbliżający ich do spadku z PGE Ekstraligi.

Drugi kluczowy moment to ściągnięcie do klubu w charakterze "gościa" Adriana Miedzińskiego. Dokonano tego bez wiedzy trenera Lecha Kędziory i to w sytuacji, gdy "Rekiny" miały nadmiar zawodników w kadrze.

Ktoś powie, że z kadry ubył Hancock, więc po dodaniu Miedzińskiego utrzymany został status quo. Niekoniecznie. Amerykanin to jednak były mistrz świata, zawodnik nieschodzący poniżej pewnego poziomu. Miedziński ściągnięty w charakterze "gościa" był kolejnym zawodnikiem w kadrze PGG ROW-u na średnim poziomie. Do tego zapewnienie mu gwarancji startów wpłynęło fatalnie na atmosferę w drużynie, nerwowe ruchy kadrowe i było drugim czynnikiem mającym ogromny wpływ na spadek PGG ROW-u z PGE Ekstraligi.

CYTAT. - Wydaje mi się, że między pierwszą ligą a PGE Ekstraligą jest przepaść. Można spojrzeć na mnie i Troya Batchelora. My ciągnęliśmy ten zespół przez dwa lata w pierwszej lidze, a w PGE Ekstralidze już nie dało rady, nie było tak kolorowo. Na wielu płaszczyznach ten sezon był dla nas przegrany. Jakieś roszady składu, przygotowanie toru, raz taka nawierzchnia, a raz inna. Ciężko było nam się odbudować - powiedział Kacper Woryna po zakończeniu sezonu 2020 w nSport+.

Słowa Kacpra Woryny może i długie, ale idealnie oddają rozgrywki w wykonaniu rybnickiej ekipy. Najsmutniejsze jest w tym wszystkim, że spadek "Rekinów" oznacza odejście z klubu idola miejscowej publiczności i wychowanka PGG ROW-u. Woryna, aby nie zmarnować swojego talentu, musi nadal startować w PGE Ekstralidze.

LICZBA. 2 - tyle punktów zdobył PGG ROW Rybnik w sezonie 2020. Tak słabego spadkowicza nie mieliśmy w PGE Ekstralidze od lat. Co ciekawe, aby wygrać jedyny mecz w tegorocznych rozgrywkach, rybniczanie musieli pokonać Moje Bermudy Stal Gorzów 46:44, a więc ponownie liczba "2" odegrała tu ważną rolę.

CO DALEJ? Plan prezesa Mrozka miał być podobny do tego zakładanego po sezonie 2017, gdy rybniczanie wskutek wpadki dopingowej Grigorija Łaguty spadli z PGE Ekstraligi. Rok spędzony na zapleczu, szybki awans do elity i ponowna rywalizacja z najlepszymi. Tyle że sygnały docierające z magistratu o mocnym obcięciu dotacji na sport w Rybniku mogą pokrzyżować plany "Rekinów".

Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik apeluje o noszenie maseczek
Maciej Janowski myśli o złotym medalu IMŚ

Źródło artykułu: