To będzie finał Speedway of Nations, który przejdzie do historii, ale raczej tej niechlubnej światowego speedwaya. Rozegrano go ewidentnie na siłę, byleby tylko uznać zawody za odjechane. - Myślę, że po prostu bardziej rządził tutaj pieniądz niż sport. Promotor tych zawodów nie zrozumiał najwyraźniej, na czym ten sport polega. Nie można robić czegoś, co jest antyreklamą żużla - powiedział Władysław Komarnicki.
Honorowy prezes Stali Gorzów, której dwóch zawodników broniło barw reprezentacji Polski w SoN w Lublinie cieszył się, że nie doszło tam do upadków z poważniejszymi konsekwencjami. - Byłem szczęśliwy i to napisałem Bartoszowi Zmarzlikowi przy gratulacjach, że bardzo się cieszę, że skończył te zawody zdrowy - powiedział nam Władysław Komarnicki, który miał jeszcze jeden powód do satysfakcji.
- Czterech zawodników Moje Bermudy Stali Gorzów wystąpiło w finale SoN. Mało tego, cała czwórka stanęła na podium. Oprócz Polaków Bartosza Zmarzlika i Szymona Woźniaka, jechali przecież Anders Thomsen i Marcus Birkemose. Mamy powody do radości, a szczególnie prezes Marek Grzyb - podkreśla nasz rozmówca.
Najwięcej kontrowersji wzbudził fakt, że finał SoN, który pierwotnie - dwudniowy - miał się składać z 44 wyścigów, został przerwany, nomen omen zgodnie z regulaminem - po 14 biegach. - Jeżeli w ogóle zdecydowano się rozegrać te zawody w takich warunkach, to trzeba było odjechać je do końca. Pierwszy wyścig odbywał się w takich samych warunkach jak piętnasty, w którym upadł Fredrik Lindgren. Należało dojechać do końca choćby całą serię zasadniczą, czyli 21 wyścigów - zakończył Władysław Komarnicki.
Zobacz także: Marek Cieślak podziękował za lata pracy z kadrą
Zobacz także: Rosja nie chciała jechać, a i tak wygrała
ZOBACZ WIDEO Żużel. Andrzej Rusko: Czugunow chce startować z polską flagą. Holta nie przeszkadzał, a nie potrafi mówić po polsku