Żużel. Jaimon Lidsey mógł stracić sezon 2020! Odsłonił kulisy decyzji

WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Jaimon Lidsey
WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Jaimon Lidsey

Jaimon Lidsey był ważnym ogniwem mistrzowskiej Fogo Unii Leszno w sezonie 2020. Okazuje się jednak, że mało brakowało, by Australijczyka w tym roku zabrakło na polskich torach.

W trakcie sezonu 2020 Jaimon Lidsey wygryzł z podstawowego składu Fogo Unii Leszno Brady'ego Kurtza, z czasem stając się bardzo ważną postacią mistrzowskiej drużyny. W PGE Ekstralidze nowo kreowany mistrz świata juniorów notował średnio 1,787 punktu na wyścig, będąc 23. najskuteczniejszym żużlowcem całej ligi.

Ten rok dla Lidseya wcale nie musiał być jednak tak obfity w sportowe sukcesy. Niewiele brakowało, by australijskiego zawodnika zabrakło na europejskich torach.

- Faktycznie miałem w głowie myśli, że w tym roku nie przylecę do Europy. Wiem jednak, że gdybym odpuścił sezon, zaszkodziłbym swojej karierze. Całe szczęście, że jednak zjawiłem się w Europie, bo zaliczyłem dobry rok - mówi Lidsey dla speedwaygp.com.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Finał z najlepszym wyścigiem sezonu! Zobacz kronikę PGE Ekstraligi

Rozterki Australijczyka wynikały z ciąży jego życiowej partnerki. Darcie 1 sierpnia urodziła ich pierwszego syna. - Warto było przylecieć do Europy, ale jednak żałuję, że nie było mnie przy narodzinach dziecka. Z drugiej strony poleciałem do pracy, by zapewnić rodzinie dach nad głową. Zawsze są plusy i minusy. Na szczęście w przyszłym roku rodzina będzie ze mną. To będzie niesamowite uczucie - cieszy się Lidsey.

- Darcie wykonała wielką robotę. To bardzo silna kobieta. Mam wielkie szczęście, że mam taką partnerkę u boku. Przez dwa miesiące wszystko robiła sama, sama wychowywała naszego syna. Wstawała w środku nocy, oglądała moje mecze i zajmowała się synem - opisuje Lidsey.

Zobacz też:
Żużel. Australijczycy docenili prezesa Fogo Unii. Piękna dedykacja dla Piotra Rusieckiego
Żużel. #MagazynBezHamulców. Pawlicki, Baron, Rusko i Dobrucki gośćmi Galewskiego!

Źródło artykułu: