Żużel. Artiom Łaguta uchronił GKM od kompromitacji w Częstochowie. Kowalski zdobył królestwo Graversena

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Artiom Łaguta

Na zakończenie inauguracyjnej kolejki PGE Ekstraligi Eltrox Włókniarz pewnie pokonał MrGarden GKM Grudziądz 53:37, a Artiom Łaguta zdobył duży komplet punktów dla gości. Sekret? Super szybkie silniki od najlepszego polskiego tunera.

Na lidera MrGarden GKM-u Grudziądz nie było mocnych. Łaguta puszczał dźwigienkę sprzęgła, zaraz po starcie nakrywał rywali czapką i tyle go widziano. - W piątek mówiłem do moich mechaników i menedżera, że nigdy nie zdobyłem "maxa" w pierwszych zawodach. No i proszę - mówił bohater meczu dziennikarzowi stacji Eleven. - Szkoda wysokiej porażki, myślałem, że wynik będzie bardziej na styku - dodawał kręcąc głową.

Trudno się dziwić, że radość z powodu indywidualnego osiągnięcia mieszała się z rozczarowaniem i niedosytem. Do poziomu prezentowanego przez Artioma nie potrafili dostosować się bowiem koledzy z drużyny.

Dysproporcja pomiędzy zdobyczami kolejnych zawodników była ogromna. Wystarczy napisać, że młodszy z żużlowych braci zdobył niemal połowę całego dorobku zespołu prowadzonego przez Roberta Kempińskiego. W skrócie, uchronił go od kompromitacji. - Nie wiem co się stało z resztą. Ja zawsze lubiłem jeździć na tego typu torach. Szybkich, z łagodnymi łukami. Po opadach sprzed paru dni, spodziewałem się, że zastanę tutaj bardziej przyczepną nawierzchnię - kontynuował.

Łaguta od lat jest wiernym klientem najlepszego polskiego tunera Ryszarda Kowalskiego. W Częstochowie był tak piorunująco szybki na jego silnikach. I Artiom i mechanik mogą mieć po zawodach pod Jasną Górą podwójną satysfakcję. Zdobyli królestwo Flemminga Graversena, który zaopatruje w jednostki m.in. trzy największe petardy Włókniarza - Jasona Doyle'aLeona Madsena i Fredrika Lindgrena.

Najbardziej sfrustrowany może być zwłaszcza ten drugi. Nieprzyzwyczajony do oglądania pleców przeciwników na domowym obiekcie, w poniedziałek zebrał baty od Łaguty trzy razy! - Zanim spakowałem sprzęt, którego używałem w Częstochowie, przejechałem się na nim ze dwa razy. I schowałem do szafy. Wiedziałem, że jest w nim moc - wyznał szczerze przy okazji po stokroć chwaląc swojego majstra.

ZOBACZ WIDEO Zawodnicy Motoru dostali strzał w kolano? To brutalna strona sportowego biznesu

Źródło artykułu: