Nie jestem zaskoczony porażką PGG ROW-u Rybnik na inaugurację PGE Ekstraligi. Dla mnie faworytem spotkania od początku był RM Solar Falubaz Zielona Góra. Słysząc i widząc, co się dzieje w Rybniku na parę dni przed startem nowego sezonu PGE Ekstraligi, tylko się w tym utwierdzałem.
Mam na myśli chociażby zakontraktowanie w charakterze gościa Adriana Miedzińskiego, który został ściągnięty do klubu, choć już był w nim nadmiar zawodników. Gdy go zobaczyłem w niedzielę w składzie, to byłem pewien, że PGG ROW przegra i to z kretesem. Jak widać, miałem rację.
Co do Miedzińskiego i instytucji gościa, nie miałbym nic przeciwko niej, gdyby w PGG ROW-ie ktoś zaraził się koronawirusem i doszłoby do braków kadrowych. Wiemy jednak, że nic takiego nie miało miejsca. Jak dla mnie, start Miedzińskiego w tym meczu to jedna z przyczyn porażek "Rekinów". Żartobliwie mogę dodać, że gdyby regulamin pozwalał na zakontraktowanie dziesięciu "gości", to najpewniej Krzysztof Mrozek zakontraktowałby właśnie tylu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Grzegorz Zengota: Hampel to nie jest mój problem
To wszystko, co się dzieje w Rybniku, to jakieś kuriozum, bo tyle się mówi o problemach finansowych klubów, a jak przychodzi co do czego, to nagle są pieniądze na Miedzińskiego. Jak zawodnicy PGG ROW-u mają się czuć? Ledwo co im obniżono kontrakty o połowę, a tu pojawia się dodatkowo kolejny rywal do składu, który wcale nie podnosi poziomu drużyny i na dodatek nie jeździ za "Bóg zapłać". Po raz kolejny okazuje się, że koronawirus był tylko pretekstem dla prezesów, by obniżyć stawki regulaminowe, bo jak przychodzi co do czego, to prezesi mają jakieś zaskórniaki.
W Rybniku ktoś musi zdać sobie sprawę z tego, że nadmiar zawodników nie sprzyja robieniu atmosfery i uzyskiwaniu dobrych wyników. Trzeba robić wszystko, by nie rozwalać składu, zawodników. Żużlowcy nie lubią, gdy są niepewni tego, czy pojadą w kolejnym meczu, ba - w kolejnym wyścigu.
I w niedzielę w oczach rybnickich zawodników widziałem zawód. Żeby była jasność, ja ich nie winię za porażkę z ekipą z Zielonej Góry. Winni są ci, którzy odpowiadają za budowę tej drużyny, którzy stworzyli takie, a nie inne warunki. Efekt jest taki, że żużlowcy PGG ROW-u muszą funkcjonować w atmosferze niepewności, strachu, lęku.
Ten strach i lęk czai się też w tym tajemniczym rybnickim korytarzyku, do którego drużynę prowadzi co rusz prezes Krzysztof Mrozek. Może tam znajduje się główne źródło niepowodzeń tego klubu, ale to temat na inny felieton.
Czytaj także:
Pawlicki skradł berło Zmarzlikowi
Rzeź beniaminka w Rybniku