Żużel. Mikkel Michelsen chce zgody na wyjazd z Polski. "Nie podpiszę papieru, który zabroni mi jazdy w innych ligach"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen

- Mieszkam w Polsce, ale chcę mieć możliwość ścigania się we wszystkich ligach - mówi Mikkel Michelsen, zawodnik Motoru Lublin. Duńczyk stwierdził, że nie podpisze dokumentu zabraniającego mu jazdy poza PGE Ekstraligą.

Motor Lublin poinformował już, że doszedł do porozumienia z wszystkimi zawodnikami w kwestii startów w sezonie 2020. Okazuje się jednak, że Mikkel Michelsen ciągle rozważa różne opcje. Duńczyk w rozmowie z TV2 przyznał, że analizuje sytuację każdego poranka, gdy tylko wstanie z łóżka.

- Mieszkam w Polsce, ale chcę mieć możliwość ścigania się we wszystkich ligach. Ważne jest dla mnie, aby móc wrócić do domu w Danii, by tam też startować - powiedział Michelsen w rozmowie z telewizją TV2.

Michelsen jest świadom tego, że koronawirus uderzy w finanse klubów, które nie dość, że będą musiały rozgrywać mecze przy pustych trybunach, to dodatkowo są narażone na utratę części sponsorów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz Realu pokazał, jak trenuje w domu

- Zainwestowałem mnóstwo pieniędzy w swoją firmę. Każdej zimy wydajemy szalone kwoty na przygotowania do sezonu. Teraz znajdujemy się w sytuacji, w której nagle musimy się zgodzić na obniżki w PGE Ekstralidze o 50 czy 60 proc. - zauważył zawodnik lubelskich "Koziołków".

Duńczyk zdradził TV2, że podczas specjalnej wideokonferencji z działaczami Motoru zgodził się na cięcia finansowe. 25-latek nie chce jednak słyszeć o zakazie opuszczania Polski w trakcie sezonu. Tymczasem taki jest wymóg PGE Ekstraligi, która chce skoszarować żużlowców w naszym kraju na kilka miesięcy. W ten sposób władze ligi chcą zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa.

- Powiedziałem działaczom, że nowe warunki finansowe nie są optymalne, ale trzeba spojrzeć na tę sytuację tak, że mimo wszystko nadal mamy możliwość zarobienia jakichś pieniędzy. Dodałem też, że na pewno nie podpiszę papieru, który zabroni mi jazdy w innych ligach - skomentował Michelsen.

Żużlowiec od kilku lat mieszka w Rybniku, skąd pochodzi m.in. jego główny mechanik. - Nie muszę się przeprowadzać, tak jak inni obcokrajowcy, którzy mieszkają poza granicami Polski i tam mają swoje rodziny - ocenił.

Michelsen nie wyobraża sobie scenariusza, w którym nie będzie mógł startować poza Polską. Choćby z tego względu, że posiada duńskich sponsorów, a jazda w ojczystej lidze jest też dla niego okazją, by podreperować budżet w związku z cięciami finansowymi w PGE Ekstralidze.

- Dla moich sponsorów jest bardzo ważne, bym jeździł w Danii i zapewniał ekspozycję ich logotypów nie tylko w Polsce, ale też w Danii. Wymarzony dla mnie scenariusz polegałby na tym, że znajdziemy jakieś kompromisowe rozwiązanie, które pozwoli nam opuszczać granice przy zachowaniu podwyższonych środków ostrożności - stwierdził Michelsen.

Zdecydowanie na działania PGE Ekstraligi zareagowały już federacje poszczególnych krajów. Duńczycy, Szwedzi czy Brytyjczycy nie zamierzają wydawać zgody na jazdę swoich zawodników w Polsce, dopóki u nas będzie obowiązywać zasada dotycząca skoszarowania żużlowców. - To sprytny ruch federacji, ale też trudno będzie negocjować z Polską, która jest dość niezależna. Polacy wiedzą, że mają najlepszy produkt żużlowy w swoich rękach - ocenił zawodnik Motoru Lublin.

- Jeśli Polska będzie wierna swojemu pomysłowi, to federacja może odebrać pozwolenia na start wszystkim Duńczykom. Wtedy to ona podejmie decyzję za nas, a cała sprawa nie będzie już w naszych rękach - podsumował Michelsen.

Czytaj także:
Kochaj albo rzuć. Czy w PGE Ekstralidze dojdzie do rozwodów?
Duńczycy dostali szlaban od federacji. Mogą zapomnieć o Polsce

Źródło artykułu: