[b]
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Wrócił pan niedawno ze Szwecji. Jak obecnie wygląda życie w tym kraju?[/b]
Adrian Cyfer (żużlowiec Arged Malesa TŻ Ostrovia): Na pewno nie ma tyle zakazów, co w Polsce. Nie ma przykładowo obowiązku noszenia maseczek ochronnych. Wiadomo, że są jakieś obostrzenia, ale dotyczą one głównie zachowania dystansu między ludźmi w kolejkach w sklepach. Zaleca się oczywiście dezynfekcję rąk.
Sklepy i restauracje funkcjonują normalnie?
Tak. Sklepy są czynne. Restauracje i kawiarnie również. Życie toczy się na pewno trochę inaczej niż w zdecydowanej większości krajów Europy.
Na ulicach widać większy niepokój wśród Szwedów czy życie toczy się jak przed pandemią? Jak by pan porównał szwedzkie ulice do tego, co widać po powrocie do naszego kraju?
Na pewno po powrocie do Polski trochę się zaskoczyłem. Nie było mnie pięć tygodni i wróciłem do nieco innej rzeczywistości. W Szwecji oczywiście też uważałem i dbałem o swoje zdrowie, ale tam odbywa się to na zasadzie zaleceń, a nie zakazów. Po przyjeździe do Polski musiałem poznać wprowadzone obowiązki i obostrzenia choćby w kwestii noszenia maseczek ochronnych. W Szwecji tego nie ma i jakoś paniki wśród społeczeństwa nie widać. Życie toczy się na większym luzie. Gospodarka na pewno też odczuwa pandemię, ale nie aż tak drastycznie jak w innych krajach.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Marcin Lewandowski nie rozpacza. "Trzeba się dostosować do sytuacji. To dotyczy całego świata"
A jak wygląda sportowe życie w Szwecji?
Przede wszystkim nie ma tam zakazu trenowania. Żużlowcy mogą normalnie przygotowywać się do sezonu.
Miał pan możliwość porozmawiania ze zwykłymi mieszkańcami Szwecji. Jak oni przyjęli tę zupełnie inną walkę z koronawirusem niż pozostałe kraje Europy?
Szwedzi przede wszystkim stosują się do zaleceń, jakie sugerują im władze. To zdyscyplinowane społeczeństwo, które nie musi mieć wprowadzanych zakazów, by stosować się do określonych reguł. Wystarczą zalecenia. Widziałem w sklepach czy w zakładach pracy, że każdy stosuje się do nowych reguł życia. Dezynfekcja rąk jest na porządku dziennym. Szwedzi uważają na siebie i są zdziwieni tym, co dzieje się w innych krajach.
To znaczy?
Zdziwieni są tym, że życie w innych krajach zostało bardzo ograniczone. Zaskoczeni są wprowadzanymi zakazami i restrykcjami. W Szwecji wystarczyły zalecenia i społeczeństwo je respektuje.
Szwecja należy jednak to najrzadziej zaludnionych krajów Europy. 85 procent ludności mieszka na południu kraju. Być może w tym tkwi fenomen ich specyficznej walki z pandemią?
Możliwe, że tak. Sztokholm czy Malmoe to są duże skupiska ludzi. Ja akurat tam nie byłem. Mieszkałem trochę na odludziu, gdzie nie było takich skupisk ludzi. Przebywając w Szwecji przez ostatnie pięć tygodni starałem się nie wychodzić na miasto i unikałem miejsc publicznych. Praktycznie ograniczałem się do przyjazdu do pracy i wykonywaniu swoich obowiązków.
Gdzie konkretnie pan pracował?
W małej miejscowości niedaleko Malmoe. Pracowałem w branży poligraficznej. W tym miasteczku życie toczy się normalnie. Nie ma jakiś większych zakazów. Gospodarka funkcjonuje. Na pewno też tam ludzie odczuwają pandemię, ale nie aż w takim stopniu jak w Polsce.
A jak wygląda pana powrót do tej żużlowej rzeczywistości? Czas oczekiwania na start sezonu spożytkował pan na pracę zarobkową w Szwecji podobnie jak w przerwie pomiędzy sezonami?
Dokładnie tak. Nie czekałem długo z decyzją. Z dnia na dzień spakowałem się i pojechałem pracować do Szwecji. Siedząc w domu, nie zarabiam. Muszę przecież nie tylko z czegoś żyć, ale także utrzymać swoją firmę w tym martwym okresie. Bez zastanowienia pojechałem do Szwecji, skąd wróciłem po pięciu tygodniach i czekam teraz na to, co wydarzy się w Polsce.
Póki co mamy tylko decyzję o starcie PGE Ekstraligi, która ruszy w zupełnie innych warunkach finansowych niż obowiązujące w eWinner 1. Lidze Żużlowej. Zawodnicy niższej klasy rozgrywkowej są w stanie utrzymać się przy propozycji nowych stawek za punkty?
Szczerze mówiąc, nie rozmawiałem jeszcze na temat konkretów. Jestem w kontakcie z trenerem Mariuszem Staszewskim, który wiedział, że byłem pracować w Szwecji. Wie również, że wróciłem już do Polski. Rozmawiałem na razie bardziej na temat zezwolenia na trenowanie w naszym kraju i jak będzie wyglądała sytuacja ze startem eWinner 1.LŻ. O szczegółach będziemy rozmawiać lada moment.
Pana powrót ze Szwecji celowo zbiegł się z tym, że powoli sport w Polsce ma wracać do życia?
Na pewno miało to wpływ, bo przecież wracając do Polski z zagranicy, muszę teraz przejść obowiązkową 14-dniową kwarantannę. Wróciłem do kraju dlatego, żeby zdążyć być gotowym na ewentualny start treningów i przygotowań do sezonu. Kiedy to nastąpi? Na razie nie wiadomo. Jeśli nadal w Polsce nie wyjaśni się, co ze startem niższej ligi, zdecyduję się pewnie wrócić do Szwecji, by dalej pracować. Z czegoś trzeba żyć.
Jak pan widzi szanse na start eWinner 1.LŻ bez kibiców?
Na pewno jest to trudny temat dla wszystkich. Zarówno dla klubów, jak i dla nas zawodników. Każdy z nas musi jakoś przeżyć ten ciężki okres. Koszty uprawiania tego sportu są naprawdę duże i trzeba znaleźć jakiś kompromis, by przetrwać. Czekam na konkrety i wówczas będę decydował, co dalej.
Zobacz także: Jeździł na żużlu, a teraz na motorze zwiedza Europę
Zobacz także: Głodował, żeby zdobyć złoty medal