Koronawirus. Bartosz Komsta, ratownik medyczny: Weekend spędziłem zastępując kolegów, którzy wpadli na minę

Materiały prasowe / Mariusz Sądy / Na zdjęciu: Bartosz Komsta (z lewej) i Leon Madsen (z prawej)
Materiały prasowe / Mariusz Sądy / Na zdjęciu: Bartosz Komsta (z lewej) i Leon Madsen (z prawej)

W środowisku żużlowym dużo mówi się o tym, że inauguracja sezonu coraz bliżej. Jako ratownik medyczny z przykrością sugeruję, że jeśli sezon ruszy, to bez kibiców na stadionach. Nasze dyżury wciąż opierają się na wyjazdach do osób z objawami COVID.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartosz Komsta, dziennikarz WP SportoweFakty, a zarazem ratownik medyczny z Rzeszowa, dzieli się swoimi spostrzeżeniami z pierwszej linii frontu walki z z pandemią koronawirusa w Polsce.

***
Doskonale zdaję sobie sprawę, że każdy kibic żużla z tęsknotą wypatruje możliwości wyjścia na zawody żużlowe. Sam szczególnie mocno identyfikuje się z rzeszowskimi kibicami, dla których zaczął się już drugi sezon bez ukochanego sportu w ich mieście.

Wyjście na mecz ze znajomymi musimy odłożyć na później. Telewizja robi co może, aby zaspokoić potrzeby kibiców serwując ciekawe spotkania z ubiegłych lat, ale to wciąż nie to samo, co mecz na żywo. Władze rozgrywek wraz z prezesami klubów coraz bardziej ochoczo wypowiadają się w temacie meczów bez udziału kibiców i przy zachowaniu liczby 50 osób obecnych na obiekcie. Z dwojga złego lepszy żużel w telewizji niż żaden. To naprawdę dobry pomysł, ale zatrzymałbym się na moment przy tej matematyce.

Zakładając, że każdy zawodnik miałby do swojej dyspozycji jednego mechanika, to daje nam to już liczbę 32 osób obecnych w parku maszyn. Dokładając do tego osoby funkcyjne, dziennikarzy, obsługę TV i medyków to trudno mi się zmieścić z moimi wyliczeniami w magicznej pięćdziesiątce.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony

Z przymrużeniem oka mógłbym polecić swoją osobę do roli zarówno medyka jak i reportera podczas meczu. Pracując jako lekarz mógłbym w między czasie zrobić szybki wywiad czy zrelacjonować wydarzenia z parku maszyn. Ale patrząc jednak na to racjonalnie, mecze odbywają się w weekendy, a ja nie pamiętam kiedy któryś miałem wolny. Ubiegły spędziłem na dyżurach w zastępstwie za kolegów, którzy wpadli na tzw. minę i mieli weekend z kwarantanną.

Skoro jesteśmy już w temacie koronawirusa, to widzę, że wszyscy zaczynamy się do tego przyzwyczajać. Przez ostatnie miesiące na temat epidemii zostało już powiedziane wystarczająco dużo. Śledząc wpisy w internecie i obserwując reakcje znajomych i współpracowników stwierdzam, że kolejne liczby zakażonych - jakkolwiek to zabrzmi - przestają emocjonować tak jak na początku. Wyjazdów do podejrzeń koronawirusów wcale nie jest mniej, ale nie zauważam też, aby wirus przybierał na sile. Słowa ministra zdrowia, że musimy nauczyć się z tym żyć, są smutne, ale prawdziwe.

W ostatnim moim tekście poruszyłem temat wzajemnej odpowiedzialności za siebie i partnera z karetki. To niezwykle istotne, aby pracownicy ochrony zdrowia, którzy mają najczęstszą styczność z wirusem, nie stanowili źródła transmisji patogenu. Idealnym tego przykładem jest fakt, że w tym tygodniu sam miałem kontakt z czterema osobami z podejrzeniem zakażenia, a w miejscu pracy widziałem się z kolegami z kilku zmian. Jedna zmiana to około dziesięciu osób, a każdy z nich miał też swoich "podejrzanych". Taka liczba wzajemnych kontaktów sprawia, że w codziennej pracy nie ma miejsca na minimalny błąd lub niedociągnięcie podczas dezynfekcji samochodu.

Wciąż nie wiemy, jak długo wirus utrzymuje się poza organizmem człowieka na powierzchniach takich jak np. papier. A za każdym pacjentem idzie sterta dokumentacji. Papierologii nie da się oszukać, ale z drugiej strony to właśnie karta wypełniana przez każdego kierownika zespołu podczas każdej interwencji jest potwierdzeniem stanu pacjenta. Tak samo jest podczas wyjazdów koronawirusowych. Dokumentacja jest ograniczona do minimum. Pozostaje mieć nadzieję, że kontakt z nią jest bezpieczny dla każdego, kto ma ją w rękach.

Zobacz też: [url=/zuzel/878783/koronawirus-zapiski-z-pierwszej-linii-frontu-przez-szybe-karetki-patrze-na-pusty]Koronawirus. Ratownik wyznaje, jak wygląda wyjazd do COVID-19. Włos się jeży

C[/url]zytaj także: Żużel. #MagazynBezHamulcow. W Ekstralidze targi o kasę. Oferta dla Wilków

Źródło artykułu: