Na ten rok zaplanowano trzy rundy Grand Prix w Polsce (Wrocław, Warszawa, Toruń). Żadna z nich może nie dojść do skutku. Piłkarska PKO Ekstraklasa i żużlowa PGE Ekstraliga nieprzypadkowo szykują się do rozgrywek bez kibiców. Na szybkie zniesienie zakazu organizowania imprez masowych nie ma co liczyć. Mówi się, że w tym roku to nie nastąpi. Właśnie, dlatego GP jest poważnie zagrożone.
- Jeśli nie będzie zgody na imprezy masowe, to oznacza siłę wyższą i rozwiązanie umowy z automatu - mówi Adam Goliński, prawnik, były prezes Falubazu Zielona Góra. - Po prostu polski ośrodek nie będzie w stanie zrobić imprezy z przyczyn od siebie niezależnych. Oczywiście BSI może stwierdzić, że skoro jedzie polska liga, to Grand Prix też powinno się odbyć. Liga ma jednak startować przy zaostrzonym rygorze, na stadionie ma być maksymalnie 150 osób niezbędnych do przeprowadzenie imprezy, co uniemożliwia gospodarzowi możliwość zarobkowania.
- W takich warunkach organizacja Grand Prix w Warszawie, gdzie za miliony trzeba ułożyć tor i wynająć obiekt, w ogóle nie ma racji bytu - kontynuuje Goliński. - Prędzej można zrobić Grand Prix tam, gdzie jest stały tor, czyli we Wrocławiu i Toruniu. Jednak na pewno nie można tego przeprowadzić na bazie tej umowy, która jest. Brak kibiców wszystko zmienia. Oznacza, że trzeba siąść do rozmów i mówić o nowej, zdecydowanie niższej wartości licencji.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Pierwszą z planowanych rund w Polsce jest Wrocław, gdzie brak kibiców oznacza jedno: - Gdyby impreza musiała się odbyć bez publiczności, to należałoby znaleźć odpowiedź na pytanie w jaki inny sposób pokryć koszty pozyskania tych praw . Możliwości? Odstąpienie od opłaty licencyjnej albo poważny zastrzyk finansowy od jakiegoś sponsora - mówi Adrian Skubis, oficer prasowy Betard Sparty Wrocław.
Na razie sama Sparta wolałaby inne rozwiązania. Zwłaszcza że wszystkie bilety się sprzedały. Gdyby GP odbyło się bez widzów, trzeba by było zwrócić pieniądze. - Trzeba rozważać wiele wariantów i rozwiązań. Na przykład, jeśli zajdzie taka konieczność, znalezienie innych, późniejszych i bezpiecznych terminów do rozegrania zawodów z kibicami. W sytuacji ograniczającej możliwości przekraczania granic w grę wchodzi może nawet zorganizowanie wyjątkowo całego cyklu SGP tylko w Polsce - wyrokuje Skubis.
Oczywiście wariant z GP tylko w Polsce jest bardzo interesujący. Jednak dla BSI, gdy nie będzie możliwości organizowania u nas imprez masowych, oznacza on wyłącznie możliwość odjechania jednego, dwóch turniejów. Zysków finansowych jednak z tego nie będzie. Jeśli już to niewielkie, wynikające z umów sponsorskich.
Czytaj także:
Dyrektor Grand Prix przerażony liczbą zgonów: to tragedia
Promotor GP oszalał. Chce jechać w Pradze. Czesi mówią: to niemożliwe