W niedzielę ekipa Lazura Ostrów przegrała wyjazdowe spotkanie z RKM-em Rybnik 50:42. Jak ocenia ten mecz Robert Miśkowiak? - Na pewno był to bardzo ważny mecz dla naszego zespołu. Niestety, przegraliśmy ten pojedynek. Naprawdę wielka szkoda, że tak się stało, ponieważ rywale byli w naszym zasięgu. Mieliśmy jednak pewne problemy w zespole. Po naszej myśli nie ułożył się także początek zawodów. Bardzo się pogubiliśmy i w efekcie rywale nam szybko odskoczyli. Próbowaliśmy odrabiać, ale trochę nam zabrakło. Wielka szkoda - powiedział zawodnik Lazura.
Miśkowiak odniósł się także do sytuacji Madsa Korneliussena, który odmówił startu w niedzielnym pojedynku. - Mads rzeczywiście odmówił startu i to nie stanowi chyba żadnej tajemnicy. Ta sytuacja jest dla mnie bardzo dziwna. Powiem szczerze, że takie wydarzenia mają później – w mniejszym lub większym stopniu – wpływ na cały zespół i wynik sportowy. To na pewno nie pomaga. Mads postąpił jednak tak a nie inaczej i to jego sprawa. Ja nie mam zamiaru tego komentować - mówi "Misiek".
Zawodnik Lazura otwarcie mówi o problemach finansowych ostrowskiego klubu. - Na pewno są pewne problemy. Nie jest to sprzyjająca sytuacja dla zawodników, którzy regularnie muszą inwestować w sprzęt. Kłopoty są w większości klubów i nie jest to żadną tajemnicą. Trzeba jednak sobie jakoś z tym radzić. Szerzej o tym problemie nie chciałbym jednak się wypowiadać. Moim zdaniem nie należy o tym mówić. Powinniśmy rozmawiać i szukać jakiegoś rozwiązania, a także przygotowywać się do kolejnych pojedynków, żeby notować lepsze wyniki - tłumaczy.
Przed kilkoma dniami informowaliśmy, że polscy zawodnicy Klubu Motorowego Ostrów ostatnie pieniądze otrzymali za trzecie lub czwarte spotkanie tego sezonu. W przypadku naszego rozmówcy sytuacja jest jednak jeszcze bardziej dramatyczna. - Powiem szczerze, że ja nie otrzymałem jeszcze pieniędzy za spotkania, ale myślę, że klub już nie długo się upora z tym problemem. Jadę jednak dla kibiców, sponsorów i samego siebie. Chciałbym osiągać jak najlepsze wyniki. To dla mnie zdecydowanie najważniejsze. W tym miejscu chciałbym zauważyć jedną rzecz. My, polscy zawodnicy nie mamy zapłacone za jakieś spotkanie, czy za jakikolwiek pojedynek, a jesteśmy z klubem na dobre i złe. Cały czas startujemy i walczymy. Proszę zobaczyć, jak do tematu podchodzą zawodnicy zagraniczni, którzy nie otrzymują pieniędzy za przyjazd, pakują się i jadą do domu. Nie wiem, czy takie zachowanie jest w porządku. Uważam, że polscy działacze powinni bardziej szanować Polaków, którzy potrafią czekać za pieniędzmi, kiedy zajdzie taka potrzeba. Tak jest przynajmniej w przypadku naszego klubu - mówi Miśkowiak. Jak się dowiedzieliśmy, zawodnik nie otrzymał pieniędzy za żadne spotkanie.
Żużlowiec Lazura nie zamierza bojkotować kolejnych pojedynków i stawia sobie za cel jak najlepszą jazdę w barwach Klubu Motorowego. - Niczego takiego nie rozważam. Jestem przecież sportowcem. Nie ukrywam, że finanse są ważne. Każdy przecież wie, ile wszystko kosztuje. Będę jednak jechał do końca i zrobię wszystko, żeby zdobyć jak najwięcej punktów. To dla mnie najważniejsze - zapowiada.
Jaka przyszłość Miśkowiak wróży ostrowskiemu klubowi? - Ciężko odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Wydawało się, że mamy bardzo silną drużynę. Przypadki losowe sprawiły, że jest tak a nie inaczej. To bardzo boli. Szkoda, że to wszystko się tak potoczyło. Na pewno zabrakło nam też szczęścia. Pojawiły się problemy i kontuzje, które nie powinny mieć miejsca. W efekcie, mamy tyle punktów, ile mamy. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby wygrać kolejne spotkania i być w pierwszej szóstce. To jest nadal realne. Przecież w sporcie wszystko może się wydarzyć. Jeżeli chodzi o mnie, to spoglądam w przyszłość z optymizmem. Korzystając z okazji dziękuje bardzo moim sponsorom: Mercedes-Benz Jan i Andrzej Garcarek , Multimedia Polska oraz BHP Oszczęda, dzięki którym solidnie mogę się przygotowywać do spotkań żużlowych - zakończył Robert Miśkowiak.
Rozmowa autoryzowana.