Decyzja Grega Hancocka o zakończeniu kariery ma skutki dla cyklu Speedway Grand Prix, bo pod koniec minionego sezonu Amerykanin otrzymał jedną ze stałych "dzikich kart". Wtedy jeszcze BSI wierzyło, że 49-latek powróci na tor w momencie, gdy jego małżonka upora się z rakiem piersi. Jak już wiemy, do tego jednak nie dojdzie. Czterokrotny mistrz świata postanowił bez błysku fleszy zjechać ze sceny.
W momencie podejmowania decyzji o "dzikich kartach", pierwszym rezerwowym mistrzostw został Martin Smolinski. Brytyjczycy z BSI zapewne uznali, że Niemiec dostanie jeden, może dwa występy w trakcie sezonu, gdy kontuzję leczyć będzie ktoś z podstawowej piętnastki. To była taka nagroda pocieszenia dla Smolinskiego. Dlaczego?
Otóż podczas Grand Prix Challenge żużlowiec z Niemiec był bliski ukończenia zawodów w czołowej trójce, a co za tym idzie, bezpośredniego awansu do SGP 2020. Stał się jednak ofiarą pomyłki, wskutek której jeden z wyścigów zakończono po trzech okrążeniach. Za pierwszym podejściem Smolinski był pierwszy, w powtórce miał upadek i został wykluczony. Na dodatek w kolejnych biegach musiał jeździć z kontuzją.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Należy oczekiwać, że Smolinski zostanie teraz zaproszony do cyklu jako stały uczestnik w miejsce Grega Hancocka. Biorąc pod uwagę sam występ w Challenge'u, bez wątpienia na to zasłużył. Patrząc na całą sprawę globalnie, można mieć pewne wątpliwości.
Bo gdyby BSI w październiku wiedziało, że Hancock zakończy karierę albo też Amerykanin odrzuci "dziką kartę", to czy czwartym powołanym do mistrzostw byłby właśnie Smolinski? Mocno wątpliwe. Zapewne wyżej stałyby akcje chociażby Mikkela Michelsena, który nieźle punktował w PGE Ekstralidze i został mistrzem Europy. Dla Smolinskiego funkcja rezerwowego miała być tylko pocieszeniem za wydarzenia z Challenge'u, a stała się życiową okazją.
Bo wszystko wskazuje na to, że Smolinski po raz drugi w karierze zostanie pełnoprawnym uczestnikiem cyklu. Gdyby nagle BSI zaczęło robić dziwne ruchy i przyznało "dziką kartę" w miejsce Hancocka komuś innemu, byłoby to przeciw zasadzie fair-play. Regulamin jest jasny i tak jak w zeszłym roku za pięć dwunasta Robert Lambert dowiedział się, że praktycznie w każdej rundzie będzie startować za Hancocka, tak teraz podobna sytuacja jest ze Smolinskim.
Być może Smolinski nieco odstaje poziomem od światowej czołówki, nie ściga się regularnie chociażby w ekstraligowych realiach, ale potrafi dodać kolorytu cyklowi. Nie zapominajmy przecież, że na otwarcie zmagań w roku 2014 triumfował w Grand Prix Nowej Zelandii.
Czytaj także:
Oświadczenie Maksyma Drabika ws. dopingowej wpadki
Krzysztof Mrozek skomentował decyzję Grega Hancocka