Greg Hancock, czterokrotny mistrz świata, zakończył karierę. Amerykanin poinformował o tym w piątkowy wieczór. Jego decyzja nie była zaskoczeniem, bo już w zeszłym roku nie oglądaliśmy go na torze. 49-latek zrezygnował z regularnego ścigania ze względu na chorobę nowotworową małżonki.
Jennie Hancock w tej chwili przechodzi przez radioterapię i ciągle daleka jest od powrotu do zdrowia. "Hashtag 'dziękuję Ci Greg' powinien wkrótce być w trendach. Bo taki właśnie on jest. Wiem, że będzie mu brakowało toru, a nam wszystkim będzie brakować wyścigów z jego udziałem. Jak również tego wszystkiego, co związane ze speedwayem" - napisała małżonka czterokrotnego mistrza świata w social mediach.
Szwedka podkreśliła, że za sprawą kariery męża miała okazję przeżyć wiele niesamowitych chwil. "Dzięki temu, że się ścigał poznałam tylu fantastycznych przyjaciół. I to takich, którzy będą ze mną na zawsze. Jestem za to wdzięczna" - dodała.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
Rezygnacja Amerykanina z dalszych startów jest równoznaczna z tym, że poświęci się on w 100 proc. rodzinie. Do tej pory, w trakcie sezonu żużlowego, Hancock wspólnie z żoną i dziećmi przeprowadzał się do Szwecji. Teraz najprawdopodobniej pozostanie w słonecznej Kalifornii.
"Podczas gdy większość z was rzadziej zobaczy mojego męża, ja będę go widzieć znacznie częściej niż do tej pory. Mam sporo do zaoferowania, mnóstwo pomysłów, więc nie martwcie się. Będzie dość zajęty" - stwierdziła pani Hancock, życząc przy tym "udanej emerytury" swojemu ukochanemu.
Dzień przed ogłoszeniem decyzji Hancocka, jego żona poinformowała, że ma za sobą 1/3 procesu radioterapii.
Czytaj także:
Oświadczenie Maksyma Drabika ws. dopingowej wpadki
Krzysztof Mrozek skomentował decyzję Grega Hancocka