W środowisku żużlowym mamy coraz lepsze opinie na temat truly.work Stali. Mówią o tym nie tylko obecni zawodnicy gorzowskiego klubu, ale także żużlowcy, którzy startują w innych ekipach. Poprawa dotyczy przede wszystkim tematów finansowych. Wszyscy dostają pieniądze na czas, a poza tym udało się wyprostować stare tematy. - Też docierają do mnie takie sygnały. I dobrze, bo to standard w większości, a może nawet we wszystkich klubach ekstraligowych - mówi nam Krzysztof Cegielski.
Z naszych informacji wynika, że z tego powodu do Gorzowa wrócił Niels Kristian Iversen. Oczywiście, Stal była z nim rozliczona z kwot kontraktowych już dawno. Gdyby było inaczej, to klub nie dostałby licencji. Rzecz w tym, że nierozwiązany pozostawał cały czas temat pieniędzy sponsorskich, które otrzymują niemal wszyscy żużlowcy startujący w PGE Ekstralidze, a które nie wpadają w proces licencyjny. Prezes Marek Grzyb użył tej karty, by namówić Duńczyka na powrót do Gorzowa. Kiedy Iversen usłyszał, że ma szanse odzyskać kasę, o której powoli przestawał już myśleć, to Stal stała się dla niego bardzo atrakcyjnym kierunkiem.
Kto wie, czy tego samego patentu gorzowianie nie zastosują w przypadku Martina Vaculika, który przed zeszłym sezonem odszedł do Stelmetu Falubazu Zielona Góra. Krzysztof Cegielski, który rozmawiał o kulisach tej decyzji z samym zawodnikiem, mówił później na naszych łamach, że Słowakowi nie odpowiadał sposób rozliczeń z gorzowskim klubem. Można zatem założyć, że mamy podobny przypadek do tego z Iversenem.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle'a
A przecież Marek Grzyb już wcześniej zapowiedział, że po sezonie 2020 marzy mu się ściągnięcie zawodnika z pierwszej dziesiątki PGE Ekstraligi, który będzie drugą armatą obok Bartosza Zmarzlika. Słowak do tej roli nadaje się przecież idealnie.
Cała sytuacja wygląda trochę dziwnie, bo wychodzi na to, że stare problemy stają się atutem Stali w negocjacjach z żużlowcami. To jednak nie do końca prawda. Na dłuższą metę gorzowianie nie mogą tak działać, bo transfery na takich zasadach sporo kosztują. Trzeba zapłacić zobowiązania, a później wyłożyć pieniądze na podpis pod nową umową. A przecież po sezonie 2020 Marek Grzyb będzie musiał załatwić temat nowego kontraktu Bartosza Zmarzlika. Niektórzy twierdzą, że na ten cel będą potrzebne ponad dwa miliony złotych. W Gorzowie muszą zatem uważnie oglądać każdą złotówkę.
Zobacz także: Na Motoarenie będą jeździć tak, jak im Bajerski zagra. Poważne zmiany na drugim łuku
Zobacz także: Trudne zadanie przed Zmarzlikiem. Ma szansę dołączyć do elitarnego grona