Żużel. Rażąca niewiedza zawodników ws. dopingu. "To jest powód do niepokoju"

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik w kasku niebieskim
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik w kasku niebieskim

Podczas zgrupowania kadry w Szklarskiej Porębie odbyło się szkolenie w ramach akcji "Gramy fair". Część żużlowców robiła wielkie oczy, gdy dowiedziała się jak łatwo może wpaść na dopingu. Zdziwiony tym jest Jan Krzystyniak.

W tym artykule dowiesz się o:

Przykład Maksyma Drabika pokazał, że zawodnicy nie mają kompleksowej wiedzy na temat przepisów antydopingowych. Dlatego też przy okazji zgrupowania kadry Polski w Szklarskiej Porębie odbyło się specjalne szkolenie w ramach akcji "Gramy fair" (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Jak się okazuje, część zawodników robiła wielkie oczy, gdy podczas prezentacji tłumaczono im jak łatwo wpaść podczas testu antydopingowego. Zwracano chociażby uwagę na podróże do Azji, gdzie tamtejsze mięso bardzo często zawiera sterydy. Wystarczy zjeść zarażonego kurczaka, by potem mieć problemy.

Czytaj także: Szwedzi biorą przykład z Polaków. Elitserien ma sponsora

- Jak słyszę, że zawodnicy na szkoleniu robili wielkie oczy słysząc pewne rzeczy, to włos jeży mi się na głowie. To jest zły znak i powód do niepokoju - powiedział nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce

Nasz ekspert jest zdumiony tym, że zawodnicy wykazują się taką ignorancją i niewiedzą, bo w świecie sportu aż roi się od przypadków, gdzie pozytywny wynik badania antydopingowego tłumaczono właśnie wizytą w Azji. Jednym z ostatnich przykładów jest motocyklista z MotoGP, Andrea Iannone.

- Wiemy, że zawodnicy lubią odwiedzać tamte rejony świata po sezonie. Chociażby Tajlandię. Jeśli tam podróżują, to powinni szczególnie uważać. W Polsce wiemy, co jemy. Będąc na wakacjach chce się odpocząć po sezonie, ale nie można popełnić tak prozaicznego błędu, że je się co popadnie - dodał Krzystyniak.

Po szkoleniu w Szklarskiej Porębie pojawiły się głosy, że POLADA powinna zorganizować prezentacje z cyklu "Gramy fair" osobno w każdym klubie. Zdaniem Krzystyniaka, nie jest to potrzebne.

Czytaj także: Danny Ayres przegrał walkę ze swoją psychiką

- Przecież w każdym klubie jest trener od ogólnorozwojówki, zawodnicy mają trenerów personalnych. Przecież oni mają za coś płacone, mają kontakt z właściwymi osobami. To oni powinni jako pierwsi instruować żużlowców, co mają robić, czego nie mogą jeść, na co mają zwracać uwagę. Nawet w zwykłych napojach czy jedzeniu, bo kontrole POLADY będą coraz częstsze i ostrzejsze - podsumował Krzystyniak.

Źródło artykułu: