Vaclav Milik w ostatnich dwóch sezonach nie błyszczał w PGE Ekstralidze w barwach Betard Sparty Wrocław. W efekcie Czech zmienił otoczenie i wrócił do PGG ROW-u Rybnik, z którego wypłynął na szerokie wody w polskim żużlu.
Milik zaufał rybnickim działaczom, bo podpisał dwuletni kontrakt. Nie chce przy tym zawieść ich oczekiwań i solidnie wziął się do treningów. Metamorfoza fizyczna ma być kluczem do sukcesu w sezonie 2020.
Czytaj także: Boniek nadal szaleje za Gollobem
W grafiku zajęć czeskiego żużlowca znalazło się jedno zajęcie, którego próżno szukać chociażby u Polaków. Mowa bowiem o... hokeju. 26-latek regularnie spotyka się ze znajomymi i spędza długie wieczory na lodowisku. Okazuje się, że jazda na łyżwach może stanowić świetną formę treningu kondycyjnego. Ćwiczy również refleks, stabilizację i giętkość, czyli umiejętności jakie wymagane są na motocyklu żużlowym.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Sam Milik ma świadomość tego, że rok 2020 może być przełomowym w jego karierze. - Miałem sezon, którego nie chcę pamiętać. Tak naprawdę robiłem wszystko, żeby było dobrze, ale nic nie szło po mojej myśli. Zmieniłem klub, bo byłem cztery lata we Wrocławiu. Nie powiem, że brakowało mi motywacji, ale może za długo tam siedziałem - wytłumaczył zawodnik PGG ROW-u w Rybnickim Magazynie Żużlowym.
- Może pobyt w Rybniku da mi takiego kopa, że będę lepiej jeździć. Chcę najlepiej pojechać, żeby swój poziom podnieść do góry - dodał czeski żużlowiec.
Chociaż wielu ekspertów przed sezonem skreśla "Rekiny" i typuje jako głównego kandydata do spadku z PGE Ekstraligi, Milik nieco inaczej widzi sytuację. - Skład wydaje mi się bardzo dobry. Piotr Świderski będzie dobrym trenerem, tak jak był żużlowcem. Andrzejem Lebiediew to mój dobry przyjaciel, jeździliśmy razem we Wrocławiu, czasem piszemy do siebie. Jakbyśmy jeszcze razem jeździli w parze to byłoby idealnie - stwierdził Milik.
Czytaj także: Lista nietykalnych polskiego żużla
Zawodnik z Czech stwierdził też, że nie będzie mieć problemu z obecnością prezesa Krzysztofa Mrozka w parku maszyn podczas spotkań ligowych. - Mi się to podoba, bo coś się dzieje. Cały czas jest jakieś ognisko. To jest lepsze, niż jak jest spokój i cicho. Jest adrenalina, to nam się przyda - skomentował Milik, który przy okazji pierwszego pobytu w Rybniku miał okazję zobaczyć, jak Mrozek mobilizuje zespół w trakcie trwania zawodów.