Długa lista nazwisk w roku ostatniej szansy
Miniony sezon był ostatnim wśród juniorów dla dwójki najlepszych, a po roku 2020 w wiek seniora przejdzie również brązowy medalista IMŚJ Dominik Kubera. Oprócz zawodnika Fogo Unii Leszno jest wiele nazwisk, które swego czasu uznawane były za ogromne talenty, a przyszły rok będzie dla nich ostatnią szansą, aby pokazać się z naprawdę dobrej strony. Mowa o takich zawodnikach jak m.in. Wiktor Trofimow jr, Norbert Krakowiak, Patryk Wojdyło czy Mateusz Tonder. Wszyscy od kilku lat startują w polskich ligach, jednak nie przełożyło się to na znaczne podniesienie prezentowanego przez nich poziomu. W większości przypadków mamy do czynienia ze stagnacją, a sezon 2020 będzie ostatnim dzwonkiem na uwolnienie potencjału. Niewiadoma jest też przyszłość Rafała Karczmarza, który uchodził za następce samego Bartosza Zmarzlika, jednak pojawił się kryzys i niewykluczone, że zawodnika truly.work Stali Gorzów nie zobaczymy już na torze. To wszystko sprawia, że kłopot mają nie tylko kluby PGE Ekstraligi, ale także reprezentacja Polski juniorów. W następnych latach może nie być tak łatwo o tytuły drużynowe czy indywidualne, ponieważ młodzieżowcy z innych krajów coraz częściej pokazują się z dobrej strony.
- Faktycznie, po minionym sezonie straciliśmy dwóch najsilniejszych juniorów, czyli Bartka Smektałę oraz Maksyma Drabika, w przyszłym roku młodzieżowcem przestanie być także Dominik Kubera. Utworzyła się mała dziura w porównaniu do ostatnich lat. Jest oczywiście Wiktor Lampart, który będzie stanowić o sile reprezentacji juniorskiej, ale przestrzegałem już jakiś czas temu, że nie będzie nam łatwo o medale w tej kategorii. Silni są Duńczycy czy Australijczycy - mówi Krzysztof Cegielski.
Na pewno pojawił się problem, bo patrząc na średnie biegowe najlepszych zawodników do 21 lat, łatwo zauważyć, że nie wygląda to tak samo jak w ostatnich kilku sezonach. Nawet Dominika Kuberę, nie mówiąc o innych, dzieli dość sporo od Drabika i Smektały, a przed kilkoma laty lepiej od niego w ekstralidze spisywali się również Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski, Patryk Dudek, Piotr Pawlicki, Kacper Woryna czy Paweł Przedpełski. Wszyscy ci zawodnicy byli wtedy właściwie liderami swoich drużyn, osiągając średnio około dwóch punktów na bieg. I choć Kubera potrafi zaliczać genialne występy, to przyszły sezon również dla niego jest ostatnią szansą, aby wrzucić wyższy bieg i dołożyć do tego większą regularność.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Zobacz także: Żużel. Transfery. Rodzice Curzytków wysłali maila do Sparty. We Wrocławiu szykują umowę
Kto zastąpi najlepszych?
Żeby nie ukazywać wszystkiego w czarnych barwach, warto zaznaczyć, że na horyzoncie nadal są utalentowani zawodnicy, na czele z Wiktorem Lampartem. Młodzieżowiec Speed Car Motoru Lublin miał bardzo dobre wejście do ekstraligi, a dopiero kilka miesięcy temu wkroczył w pełnoletność. Jeśli nadal będzie rozwijać się w tak imponującym tempie, z całą pewnością może nawiązać do najlepszych jak Zmarzlik, Drabik czy Janowski. Poza Lampartem są Jakub Miśkowiak, Mateusz Cierniak, Przemysław Liszka czy Mateusz Bartkowiak. Pytanie tylko, czy młodzi zawodnicy zaliczą znaczny postęp i nie utkwią w martwym punkcie, tak jak wielu do tej pory.
- Młodzi zawodnicy będą musieli teraz zastąpić tych najlepszych, muszą zdać sobie sprawę po co to robią. Przy odpowiedniej pracy mogą znaleźć się w miejscu, w którym jest np. Bartosz Smektała. Na pewno wygląda to nieco gorzej po odejściu tych największych nazwisk, dlatego mówię: musimy szkolić, szkolić i jeszcze raz szkolić naszych, żeby było lepiej - apeluje Cegielski.
W podobnym tonie wypowiadał się niedawno zawodnik eWinner Apatora Toruń - Adrian Miedziński, odnosząc się do toruńskiej młodzieży, zaznaczając, że klub musi skupić się na szkoleniu juniorów, ale i oni sami muszą wiedzieć po co trenują.
- Musimy zadbać o przyszłość, nie tylko tą najbliższą. Teraz większość najlepszych juniorów przechodzi w wiek seniora i w tym momencie warto się skupić, ponieważ ktoś musi ich zastąpić. Jest to szansa dla tych młodych chłopaków, ale to oni muszą chcieć, wiedzieć co chcą osiągnąć w życiu. Nikt nie może ich do tego zmobilizować - mówił w jednym z wywiadów.
Z całą pewnością jest w tym wiele racji, kluby powinny poświęcić dużo uwagi młodym zawodnikom, aby ci byli w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. W ekstralidze trzeba być gotowym na 100 proc. i dążyć do tego, aby przygoda z żużlem nie skończyła się po 21. roku życia.
Co zrobić, żeby było lepiej?
Kluby zauważyły, że coraz mniej młodych rozwija się w odpowiedni sposób. Większość nie potrafi nawiązać równej walki podczas spotkań ligowych, przyjeżdżając na metę daleko z tyłu. Paradoksalnie dzięki temu zaczęto dostrzegać problem i w wielu zespołach opracowano konkretne plany na szkolenie z nowymi elementami.
- Cieszę się, że kluby rozpoczęły coś nowego, że nie jest to już tylko jazda na motorze, ponieważ żużel składa się z wielu czynników. Jest tak również w akademii Janusza Kołodzieja, gdzie oprócz kręcenia kółek mamy prace przy sprzęcie. Warto rozwijać także aspekt psychologiczny. Faktycznie otwarto się na takie rozwiązania i to krok w dobrą stronę, powinny one przynieść efekty w przyszłości. To wszystko musi być rozsądnie zaplanowane. Teraz jest bardzo duże ciśnienie, duża krytyka, praktycznie po każdym meczu można coś przeczytać, trzeba zrobić też coś, żeby to tych młodych nie przytłaczało, żeby chcieli oni dalej pracować - tłumaczy Krzysztof Cegielski.
Żużlowy ekspert zauważa też problem, który zabija w młodych adeptach pasje i powoduje szybkie wypalenie.
- Kiedyś było zupełnie inaczej, przebywano dłuższą, trudniejszą drogę, ale później potrafiono sobie ze wszystkim poradzić. Może i sprzątało się w warsztatach, myło sprzęt starszym żużlowcom, ale wydawało się to normalne. Niektórzy zawodnicy nadal startują, a wchodzili do żużla właśnie w ten sposób i między innymi dzięki temu znakomicie sobie radzą. Nie było wtedy busów z telewizorami i lodówkami, każdy chciał po prostu jeździć, trenować, a aby występować w zawodach trzeba było taką drogę przejść, mieć w ogóle motor. Teraz ci najmłodsi potrafią mieć team i zaplecze praktycznie jak zawodnik z Grand Prix. Nie wiem czy to dobre, że od najmłodszych lat zaczyna się naprawdę ostra rywalizacja i te dzieciaki zatracają w tym to, co powinno być najważniejsze - zabawę. Są ciągłe oczekiwania, często niezadowolenie rodziców i ci młodzi zawodnicy mając po 15 czy 16 lat są wypaleni, mają dość jazdy na żużlu - kończy Cegielski.
Zdecydowanie obecne szkolenie ma swoje zalety, jednak potrzebne są pewne zmiany. Powinno się wyeliminować to, co negatywnie wpływa na młodych zawodników i opracować plan, w którym będzie zgadzać się wszystko od A do Z, już od najmłodszych lat. Na pewno można wyciągnąć odpowiednie wnioski z ostatnich sezonów, aby nie patrzeć na przyszłość żużla z duszą na ramieniu.
Zobacz także: Żużel. Leszek Tillinger: Derby z Apatorem? Polonia nie stoi na straconej pozycji. Jest kłopot z juniorami (wywiad)