Żużel. Piotr Świderski: Jestem jak żołnierz idący na wojnę. Chcę mieć po sezonie czyste sumienie (wywiad)

WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Piotr Świderski
WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Piotr Świderski

Piotr Świderski zadebiutuje w sezonie 2020 w roli samodzielnego menedżera. - Słyszę, że obejmując skazywany na pożarcie ROW Rybnik porwałem się z motyką na słońce. A ja lubię trudne wyzwania. One mnie napędzają - mówi.

[b]

Kamil Hynek, WP Sportowe Fakty: Czy jest pan zadowolony ze składu jaki udało się zbudować w Rybniku?[/b]

Piotr Świderski, nowy menedżer ROW-u Rybnik: Jak najbardziej. Uważam, że mamy bardzo dobry zespół, z olbrzymim potencjałem.

Mówiło się w pewnej chwili, że ROW próbuje przekonać zawodników lepszymi stawkami finansowymi, a jednak tendencja była taka, że ci niechętnie zmieniali kluby. Już odbiegając od tematu Rybnika, a biorąc pod uwagę ogół zabetonowanego rynku. Z czego pana zdaniem to wynikało?

Nie jestem chyba odpowiednią osobą do dyskusji w tym temacie. Dosyć późno objąłem posadę menedżera ROW-u i przy wielu rozmowach nie byłem obecny. Przyszedłem w okienku transferowym, gdy zawodnicy oficjalnie podpisywali dawno wynegocjowane umowy A pamiętajmy, że do wiążących rozmów często dochodzi nawet w lipcu, czy sierpniu. Na wiele spraw nie miałem więc wpływu. Tych, co byli wolni, po szybkiej naradzie z prezesem udało się przekonać do startów w Rybniku.

CZYTAJ TAKŻE: Le cabaret ze Zmarzlikiem i Pawlickim

Końcówka okienka była dla was intensywna, zdążył się pan wysypiać, czy wisiał pan na telefonie bez przerwy?

Tak naprawdę uczestniczyłem tylko w pertraktacjach z Milikiem i Lambertem. Mnóstwo kwestii prezes Krzysztof Mrozek miał już poukładanych, jak np. Lebiediewa, czy przedłużenia kontraktów z zawodnikami, którzy wprowadzili ROW do PGE Ekstraligi.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

Macie trochę tych zagranicznych seniorów. To w pewnym sensie zabezpieczenie, gdyby ktoś nie odpalił. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że niepewny jest los Grega Hancocka, kiedy was wzmocni i, czy w ogóle was wspomoże.

Od przybytku głowa nie boli, choć nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że zrobił nam się w kadrze tłok. Przy Hancocku trzeba postawić duży znak zapytania. Podpisanych jest ich więcej, ale nie wiemy, kto będzie się jak prezentował, kto wystrzeli z formą, a komu u progu rozgrywek będzie szło gorzej. Stąd odpowiednim jest postawienie tematu w ten sposób, że chcemy zminimalizować ryzyko i posiadać więcej alternatyw na pozycjach seniorskich. W każdym momencie Robert Lambert może wskoczyć na ósemkę i wtedy, to grono nam się zawęża, zostaje raptem jeden więcej. W innych klubach również mają kłopot bogactwa, nawet wspomnianej przez pana Fogo Unii. Nie jesteśmy zatem oderwaniem od normy.

Mówi się ponadto, że w maju będziecie zaglądać w stronę Leszna i wypożyczenia słabszego z dwójki Brady Kurtz - Jarosław Hampel.

Do maja daleko... zobaczymy jak zawodnicy wejdą w sezon. Jeśli wszyscy będą się spisywać bez zarzutu, to przy nadwyżce seniorów, po co rozglądać się za dodatkowym zawodnikiem? A może leszczynianie nie będą skłonni oddawać któregoś ze swoich żużlowców. Jeśli po paru kolejkach okaże się, że nie mamy kim jechać, rozważymy skierowanie swoich kroków do Leszna, lecz ja jednak wierzę w swoich podopiecznych i nie będziemy zmuszeni wykonywać nerwowcy telefonów.

Z tą ósemką dla Lamberta mnie pan zaciekawił. Mówiło się, że jednym z powodów dla których Brytyjczyk odszedł ze Speed Car Motoru Lublin była niechęć do tego numeru. Wolał po prostu wiedzieć, w którym biegu wystąpi, a nie np. zaczynać zawody od połowy. Ciężko go było namówić na zmianę optyki w tym względzie?

Przede wszystkim Robert był zainteresowany dalszą jazdą w PGE Ekstralidze. My tę możliwość mu dajemy. On w zamian otwiera przed nami dodatkowe walory taktyczne, to na pewno. Ale poczekajmy, nic nie jest przesądzone i nikt nie powiedział, że Lambert musi być rezerwowym. Równie dobrze możemy go wystawić pod numerami 1-5 i 9-13.

W ostatnich czterech latach ROW, co sezon ma nowego szkoleniowca. Przeważnie zatrudniani byli ludzie związani z tym środowiskiem. Widział pan tę statystykę, nie przeraża ona pana odrobinę?

Nie skupiam się na takich rzeczach, nie uznaję "gdybologii", a co by było jakbyśmy posiadali np. inny skład. Mnie zajmuje teraz, to żeby ze skompletowanej drużyny wydobyć maksimum, wykrzesać drzemiące w nich możliwości. A te są moim zdaniem spore. A czy będę w przyszłym roku menedżerem ROW-u, czy nie, jest na dzisiaj wróżeniem z fusów. Znajduję się pierwszy raz w tej roli, nie wiem także, czy będzie mi się ta robota w dalszej perspektywie podobać. Nie mam pojęcia, jak będę odbierany przez środowisko, bezpośrednich przełożonych. Natomiast powiedziałem, kiedyś, że nie powinno się oceniać trenera po kilku miesiącach. Należy dać mu szansę na stworzenie czegoś w procesie długofalowym. Później pole do rzetelnej oceny takiego człowieka jest pełniejsze. Juniorzy zwłaszcza potrzebują pewnej ciągłości pracy. Jedni robią większe skoki, inni rozwijają się wolniej. I co taki trener zrobi w rok? Gdy ja byłem czynnym zawodnikiem tej zdolnej młodzieży było na pęczki, aktualnie chłopcy są rozleniwieni i wolą łatwiznę. Nie wykazują przesadnej chęci do wylewania potów na sali, w warsztacie i na treningach. Inne podejście do sportu jest widoczne gołym okiem, ale trzeba się z tym zmierzyć.

A ile razy po objęciu stanowiska w ROW-ie słyszał pan od znajomych, kolegów, "Piotr na co ci ten Rybnik, oni i tak spadną, wdepnąłeś na minę"?

Krążą opinię, że porwałem się z motyką na słońce, że i tak czeka nas degradacja. Ale akurat nie ze mną te numery, ponieważ ja uwielbiam trudne klimaty i wyzwania. One mnie napędzały. W Anglii np. będąc zawodnikiem bardzo lubiłem jeździć jako dżoker, albo na zawodnika mającego przywieźć podwójną zdobycz. Mogłem do tej pory mieć na koncie same zera i jedynki, ale ten wyścig musiał padać moim łupem. Szedłem wówczas niczym żołnierz na wojnę, wstępowała we mnie mobilizacja, którą trudno opisać słowami. W Rybniku marzy mi się zrobić coś fajnego, rezultat finalny może być różny, ale chcę mieć na koniec rozgrywek czyste sumienie. Przeciwnicy też myślą jak najwyższej lokacie w tabeli, w Grand Prix pod taśmą stoi czterech zawodników z absolutnego topu, nikt nie ma zamiaru być ostatni na mecie. A gdy się nie uda? W głowę sobie nie strzelimy przecież. Z drugiej strony, gdybym nie skorzystał z oferty ROW-u może plułbym sobie w brodę, że siedzę w studio, mądrze się w telewizji, a nie spróbowałem.

Przed meczami ROW-u w ramach motywacji puszczane będą w szatni najlepsze spotkania Motoru Lublin. Im podobnie jak wam nie dawało się nadziei na utrzymanie, a jednak wprawili w osłupienie ekspertów i uniknęli nawet barażów? 

To są typowane dziennikarskie zabawy. Nie ma co porównywać Motoru z sezonu 2019 i ROW-u 2020. Nasza ekipa jest kompletnie inna. Z całym szacunkiem dla juniorów z Rybnika, ale nie są tak utalentowaną młodzieżą, z jaką do PGE Ekstraligi wjechał Lublin. Juniorzy są olbrzymią wartością dodaną, nie do przecenienia. Spójrzmy na rozdział miejsc na podium. Tam gdzie jest najdorodniejsza młodzież tam pojawiły się medale. Liderzy są wszędzie, ale to rodzimi żużlowcy do 21 roku robią różnicę. Przekonał się o tym Falubaz, gdzie piątka silnych seniorów musiałaby być nieomylna i osiągać po dwanaście oczek. Tak się nie da. Potrzeba również łutu szczęścia. Unia Tarnów dwa lata temu pokonała Unię Leszno, pialiśmy z zachwytu, zdobyła sporo punktów, Nicki Pedersen trafił z formą, a i tak degradacja zajrzała im w oczy. Nie odbierając zasług Motorowi, trafili na kryzys w Apatorze, którego nikt się nie spodziewał. Ale to już nie ich kłopot.

Analizował już pan nową tabelę biegową?

Jeszcze się w nią nie wgryzałem. Rzuciłem okiem powierzchownie, jak ta rozpiska się pozmieniała, ale dogłębniejsze wnioski płynące z tego tytułu dopiero przede mną.

Żałuje pan trochę odejścia do Betard Sparty Dana Bewley'a?

Nie rozdzieram szat, ale mimo wszystko nieco ubolewam, że tak perspektywiczny młody człowiek, z papierami nie związał przyszłości z Rybnikiem. Aczkolwiek mamy ten zamiennik w postaci Lamberta. Daniel poniekąd sam zdecydował, że Wrocław będzie dla niego lepszą lokalizacją do rozwinięcia skrzydeł, z niewolnika nie ma pracownika. Skoro uznał, że tam będzie szczęśliwszy, nie było potrzeby trzymać go tutaj na siłę. Poza tym wiemy, że opiekunem i doradcą Bewley'a jest Mark Courtney, który powiązany jest też z Maxem Fricke. Zresztą nie ma już potrzeby przesadnie drążyć w tym, bo Anglik nie będzie zawodnikiem ROW-u.

CZYTAJ TAKŻE: Buntownicy z L-4 powinni przeprosić

A co z juniorami, którzy są waszą największą piętą achillesową. Mateusz Tudzież i Przemysław Giera, to ci najbardziej doświadczeni, ale jednak melodia przyszłości. Temat braci Curzytków upadł?

Mamy w kadrze kilku chłopaków i będziemy z niej czerpać. Co do braci z Rzeszowa trudno powiedzieć. Rozważaliśmy ściągnięcie ich do nas. Póki co nie słychać wiadomości, aby związali się z jakimś ośrodkiem.

Źródło artykułu: