Żużel. Gorący fotel trenera ROW-u Rybnik. Nowa miotła wyrzucana od czterech lat, co sezon. Świderski odwróci trend?

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Maciej Janowski, Vaclav Milik. Przed nimi Piotr Świderski.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Maciej Janowski, Vaclav Milik. Przed nimi Piotr Świderski.

Od 2016 roku ROW Rybnik, co sezon zmienia trenera. Z Piotrem Świderskim ma być inaczej. Marian Maślanka mówi, że to dla ROW-u idealna opcja na lata. - On odwróci ten niekorzystny trend - twierdzi były prezes Włókniarza Częstochowa.

Ostatnim szkoleniowcem, który popracował dłużej w ROW-ie Rybnik był śp. Jan Grabowski w latach 2013-2015. Prezes klubu - Krzysztof Mrozek podczas niedawnej konferencji prasowej przy okazji której poznaliśmy skład beniaminka na starty w PGE Ekstralidze, z dużą nostalgią wracał do czasów, kiedy zespołem z Górnego Śląska zarządzał Grabowski.

Wyrażał się o nieżyjącym od dwóch lat trenerze w samych superlatywach, zauważając, że to spod jego ręki wyszło wielu wartościowych juniorów, którzy jeszcze niedawno decydowali o sile tej formacji ROW-u. Podawał przy tym przykłady Kacpra Woryny czy Roberta Chmiela.

CZYTAJ TAKŻE: Cichy bohater ROW-u. To on pomógł załatwić Hancocka

Grabowski bardzo interesował się życiem szkółki, ale od tej pory minęło już prawie pięć lat. Następcy może nie pozostawili spalonej ziemi, ale słuchając szefa ROW-u każdy przyczynił się w jakimś stopniu do tego, że słynący z utalentowanej młodzieży ROW ma teraz pod numerami 6/7 i 14/15 posuchę.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

Począwszy od 2016 roku sztab szkoleniowy przechodzi prawdziwe wietrzenie. Sam Piotr Żyto załapał się na dwie sezonowe kadencje. W międzyczasie wiązano się jeszcze z Mirosławem Korbelem i Jarosławem Dymkiem. Formy nie przedłużenia umów były różne, lecz nie trudno oprzeć się wrażeniu, że posada opiekuna ROW-u jest niczym gorący kartofel przerzucany z rąk do rąk.

- Prezes Mrozek szukał człowieka, który połączy pracę pierwszego zespołu i zajmie się juniorami, którzy będą wzmacniali tę formację w przyszłości. Widzimy dobitnie, że z tym był problem. Funkcjonuje sekcja miniżużla, wychodzi narybek, tylko co z tego? Chłopaków przewinęło się multum, ale mało kto rozwinął skrzydła. ROW zawsze był kuźnią talentów i gdyby ktoś z głową poprowadził tę młodzież, nie mówilibyśmy, że Rybnik ostał się praktycznie z dwoma juniorami gotowymi do jazdy, a kolejny duet jest świeżo po licencji - mówi Marian Maślanka.

Maślanka zwraca uwagę też na swego rodzaju klucz, którym kierowały się władze ROW-u przy zatrudnianiu trenerów. - Stawiano w większości na ludzi z okolicy, nie szukano gdzieś daleko. Przez kilka lat nie zdawało to egzaminu więc koncepcja została zmieniona - oznajmia.

Organiczna praca u podstaw, a właściwie jej brak był według prezesa Mrozka jednym z głównych powodów rozstania choćby z Żyto, który mimo awansu z ROW-em, nie poprowadzi beniaminka w PGE Ekstralidze, ale przyjedzie na Gliwicką już w roli trenera Stelmet Falubazu Zielona Góra.

- Trzech adeptów z licencjami jest zasługą Eugeniusza Skupienia. Nie mogę przemilczeć pewnych tematów. To był jeden z bodźców, że jako zarząd myśleliśmy nad zmianą szkoleniowca - rzucił prezes "Rekinów" na wspomnianej wcześniej konferencji z udziałem kibiców.

Maślanka podnosi ponadto inny ważny aspekt niepowodzeń ROW-u, czego konsekwencją są tak częste sięganie po nowe miotły. Brak szczęścia i wypadki losowe, to te głoszone w pierwszej kolejności.

- Dużo rzeczy złożyło się, że ten ROW trochę kulał w ostatnich latach. Nie tylko wyniki sportowe decydowały o tym, że żużlowy Rybnik od nowa musiał budować swoją markę. Degradacja była wynikiem wpadki dopingowej Łaguty. Oprócz niego w składzie był m.in. Fredrik Lindgren. Spadek doprowadził do rozpadu, a ten zespół spokojnie zająłby wówczas szóste miejsce i kto wie jak potoczyłyby się potem losy niektórych zawodników. No i klubu. Ubiegłoroczna przegrana z Lublinem w finale Nice 1 LŻ też stanęła ością w gardle. Awans powinien stać się faktem już dawno - przedstawia swój punkt widzenia.

Na gorący fotel menedżera ROW-u siada teraz Piotr Świderski. Maślanka jest przekonany, że on odwróci niekorzystny trend i w odróżnieniu od poprzedników zakotwiczy w Rybniku na dłużej. - Świderski przełamie fatum. ROW pozyskał kapitana okrętu na lata. Pomagał jeszcze niedawno Lechowi Kędziorze w Orle Łódź i słyszałem o nim tylko pozytywne opinie. Mocno angażował się w pomoc młodym chłopakom, sprawując nad nimi pieczę. Wiem, że cenili sobie jego rady i tę współpracę - tłumaczy były prezes Włókniarza Częstochowa.

Świderski wejście do klubu ma niezłe. Ponoć najważniejsze jest pierwsze wrażenie, a to 36-letni trener na dorobku w oczach prezesa zrobił pozytywne. Mrozek chwalił niedawnego eksperta stacji nSport+ za wielkie zaangażowanie już dzień po tym jak było pewne, że zwiąże się z ROW-em. Świderski praktycznie od rana do wieczora był w klubie, sam chwytał za telefon, rozmawiał z żużlowcami, wykonał w okresie transferowym tytaniczną pracę. Tego brakowało mu u poprzedników.

CZYTAJ TAKŻE: Hity i kity Apatora Toruń. Odzywają się grzechy dotyczące juniorów

Nie wszyscy trenerzy patrzyli przychylnym okiem na paradującego po parku maszyn Mrozka. Były żużlowiec m.in. właśnie ROW-u zrewanżował się jednak zwierzchnikowi i komplementował taką postawę prezesa w trakcie meczów. Woli bowiem widzieć swojego szefa biorącego czynny udział w życiu klubu i drużyny niż takiego, który nie kiwa palcem.

Ciekawe czy panowie mniej więcej za rok, tak jak przewiduje Marian Maślanka dalej będą siedzieć po jednej stronie barykady, czy jednak zaczną drzeć koty jak Kargul z Pawlakiem.

Źródło artykułu: