"Speed Car Motor Lublin? Z czym do ludzi? Utrzymanie będzie graniczyło z cudem.'' Czytając tak nieprzychylne wypowiedzi nie jeden zrezygnowałby z oglądania meczów, a na pewno nie chciałoby się rozmawiać o żużlu. Dziennikarze, eksperci, byli zawodnicy, spora rzesza kibiców pastwiła się nad papierem, gdzie widniał skład Motoru Lublin.
Klub ze wschodniej części Polski na przykór wszystkich krytykantów integrował, pracował, robił wszystko, aby udało się uniknąć ósmego miejsca. Marek Kępa powtarza swoje motto, praca, praca, praca. Mam wrażenie, że większość zawodników Motoru wzięła sobie te słowa mocno do serca. Przyniosło to efekty, bo dzisiaj to lublinianie mogą śmiać się z innych.
Imponujące jest co robi Jakub Kępa. Zarzucało się Motorowi brak wizji na przyszłość, a ona wbrew pozorom jest i ma się bardzo dobrze, choć co roku ulega lekkiej modyfikacji. Kępa junior zarzucił sieci na młodych, ambitnych i perspektywicznych zawodników, to Lambert, Lampart, Trofimow. Dał szansę tym, co mają coś do udowodnienia: Michelsen, Miesiąc. Uzupełnił to doświadczeniem Jonssona, a na koniec dał Lublinowi gwiazdę w postaci Grigorija Łaguty.
Czytaj także: Grigorij Łaguta zły po finale SEC
Mikkel Michelsen poszedł krok naprzód, a Paweł Miesiąc? Jego historia to już nie jest materiał na jeden artykuł, ale na książkę, pt. Jak wrócić do Ekstraligi w wielkim stylu. Wykorzystał życiową szansę i jest objawieniem tego sezonu. Dla takich zawodników warto być w tym sporcie. Niedosyt pojawia się przy nazwisku Roberta Lamberta. Brytyjczyk rozwijał się wzorcowo i szedł z Motorem przez ligowe szczeble. Kamieni nie trzeba w niego rzucać, bo pojechał słabo. Ten słabszy moment musiał przyjść.
Kibice to wielki atut Motoru. W Lublinie nie jest już sztuką zapełnić stadion. Choć parę klubów nadal o tym marzy. Tutaj obchodzi się granice rozsądku. Spanie pod kasami, okręcanie krzesełek folią na dzień przed, wykupywanie biletów w trzy minuty. To są zjawiska jak w astronomii. Ekstraligi w Lublinie nie było przecież 23 lata. Każdy z miasta i okolic marzył oglądać Zmarzlika, Woffindena czy Doyle’a. Nawet przez jeden sezon. Uratowana Ekstraliga, to nagroda za wierność, zaangażowanie, szacunek, nie tylko do swoich ale rywali. Bić brawo własnej drużynie to nie wyczyn, ale pogratulować przeciwnikom, nie bucząc, to klasa godna mistrzostwa świata.
Zobacz też: GKM musiał odłożyć marzenia o play-off (noty)
Lublin i żużel. Tego już się rozerwać nie da. Śmiało można powiedzieć, że speedway stał się dyscypliną numer jeden w mieście. Są drużyny, które mają większe sukcesy od żużlowego Motoru, ale takiej publiki nie gromadzi nikt. I tylko ten stadion. Jedyna rysa na tym pięknym obrazie pt. Lubelski żużel. Przed Motorem następne cele: walka o play-off, ściągnięcie gwiazdy na miarę Hansa Nielsena. A ratusz musi zrobić porządek z Estadio da Gruz przy Zygmuntowskich. Lublin z działaczami pokroju Kępy i takimi kibicami jest zdolny wygrać w przyszłości ligę, a także zorganizować rundę Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO: Pedersen lepszy od Lindbaecka. Trener twierdzi, że liczby nie kłamią