Greg Hancock w tym roku zrobił sobie przerwę od żużla (opiekował się chorą żoną), ale wiele wskazuje na to, że ma ochotę wrócić na tor. Od jednego z działaczy FIM słyszymy, że w trakcie wizyty w Cardiff, gdzie 21 września odbyła się runda Grand Prix, Hancock rozmawiał o możliwości otrzymania stałej dzikiej karty na sezon 2020.
Oczywiście w ciemno można założyć, że za powrotem do GP pójdzie też kontrakt ligowy. Rafał Haj, menedżer zawodnika mówi nam co prawda, że Greg jeszcze się nie określił odnośnie przyszłego sezonu ani w jedną, ani w drugą stronę, ale Krzysztof Cegielski słyszał, jak Hancock mówił o możliwości powrotu. - Sam opowiadał przecież, że dostaje oferty - stwierdza Cegielski. - Jeśli ma je teraz, to za kilka miesięcy one nie znikną.
Czytaj także: Szykuje się zmiana na stanowisku trenera kadry
Przy okazji możliwości powrotu Hancocka niektórzy polscy działacze podnoszą temat wieku zawodnika i zadają pytanie, czy to ma sens. Honorowy prezes PZM Andrzej Witkowski mówił całkiem niedawno, że może należałoby wprowadzić limit wieku, granicę, powyżej której zawodnicy będą tracili prawo startu.
ZOBACZ WIDEO: Miesiąc: Na każdym meczu kontrolowali mój sprzęt. Byłem czysty
- Zakazywać niczego nie można - komentuje Cegielski. - Jeśli tylko Hancock ma ochotę, jeśli czuje się dobrze pod względem fizycznym i psychicznym, to niech jeździ. Mówimy przecież o zawodniku, który zrobił sobie roczną przerwę, choć trzymał światowy poziom. Zrozumiałbym, gdyby Hancock powiedział pas, odszedł, będąc na szczycie, ale zrozumiem też, jeśli powie, że nadal ma ochotę.
Czytaj także: Prezes Motoru na dwóch meczach. Blady strach padł na działaczy
Nie pozostaje nic innego jak czekać na oficjalne stanowisko Hancocka. Jeśli powie, że wraca, a w naszej lidze nikt nie wpadnie na pomysł wysyłania na emeryturę zawodników, którzy skończyli 50 lat, to wtedy kluby pewnie rzucą się na 4-krotnego mistrza świata.