- Jeśli ktoś myśli, że cztery punkty zaliczki z pierwszego meczu załatwiają sprawę złotego medalu, to jest w błędzie - mówi nam Piotr Baron, menedżer Fogo Unii. – Wygraliśmy we Wrocławiu, ale nie ma opcji, że wywalczymy tytuł na luzie. W niedzielę będzie ciepło, będzie gorąco i szykuje się naprawdę ciężki mecz. Sparta ma ambitny zespół, który potrafi jechać na wysokim poziomie. Oni będą szarpać i dopóki mecz się nie skończy, to ja niczego nie będę pewny. Szanse na złoto oceniam 50 na 50 - komentuje Baron.
Ostrożne wypowiedzi menedżera trudno zrozumieć, jeśli weźmie się pod uwagę, że Fogo Unia ma 4 punkty zaliczki z wyjazdowego meczu. Betard Sparta Wrocław, chcąc zgarnąć złoto, musiałaby zdobyć 48 punktów na torze w Lesznie. Trudno to sobie wyobrazić. Przecież obrońcy tytułu przegrali w tym sezonie tylko raz, w Gorzowie (44:46).
Czytaj także: Wniosek Sparty o liberalizację przepisów dotyczących przygotowania torów przepadł
Baron tłumaczy nam z czego bierze się jego respekt do rywala. - Za długo w tym jestem, żeby popadać w euforię - wyjaśnia. - Poza tym we Wrocławiu pomogło nam to, że od trzech tygodni trenowaliśmy na ciężkich torach, żeby się do nich umieć szybko dopasować. To wzięło się, stąd, że spodziewaliśmy się ciężkiego toru w Częstochowie i we Wrocławiu. Nie pomyliliśmy się.
- Inna sprawa, że zbieranie punktów we Wrocławiu łatwe nie było. Sajfutdinow z Kołodziejem pociągnęli nam wynik, dając z siebie po 150 procent. Pozostałym ciężko było się spasować, ale ostatecznie zrobiliśmy swoje. Nie czujemy się jednak jeszcze mistrzami. Musimy poczekać na rozstrzygnięcie w drugim meczu - kończy Baron.
Czytaj także: Fogo Unia nie odda Hampela. Menedżer nie pozostawia złudzeń
ZOBACZ WIDEO Chińczycy chcieli aresztować Buczkowskiego. Za brak wizy