[tag=51337]
Speed Car Motor Lublin[/tag] zremisował w 12. kolejce PGE Ekstraligi z forBET Włókniarzem Częstochowa. Beniaminek pojechał w swoim stylu. Walczył o każdy centymetr toru i punkty na wagę remisu wyszarpał w ostatnim wyścigu.
- Przed meczem z Włókniarzem liczyłem na zwycięstwo. W okolicach siódmego biegu zacząłem się denerwować, bo zdałem sobie sprawę, że może być o to trudno. Po czternastym wyścigu w zasadzie już nie wierzyłem, bo przecież w ostatniej odsłonie jechali Leon Madsen i Fredrik Lindgren. Obaj byli świetnie dysponowani, ale okazało się, że jednak wszystko jest możliwe. Powinniśmy się cieszyć. Każdy punkt w PGE Ekstralidze to wielka sprawa. Remis jest sprawiedliwym rezultatem - mówi nam o tym spotkaniu Marcin Wójcik z kabaretu Ani Mru-Mru, który od dziecka chodzi na mecze Motoru.
Wójcik przyznaje, że na stadionie w Lublinie było gorąco już na długo przed rozpoczęciem meczu z częstochowianami. - Kibice w Lublinie czytają wasz portal i widzieli wywiad z Wojciechem Stępniewskim. To był naprawdę gorący temat. Sam rozmawiałem o tym ze znajomymi, którzy od wielu lat chodzą na żużel - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: Tour de Pologne. Mieszkańcy Bełka opowiedzieli o wypadku kolarza. "Pech. Wcześniej coś takiego się tutaj nie wydarzyło"
- Pierwszą reakcją był lekki szok. Opinia prezesa Stępniewskiego nas najpierw zdziwiła, ale po głębszej refleksji uznaliśmy troskę o rozwój żużla za zupełnie normalną. Stadiony w PGE Ekstralidze muszą być coraz bardziej funkcjonalne, a tym naszym nie za bardzo można się pochwalić. Porównanie do innych ośrodków wypada raczej blado. Jeśli chcemy jeździć w najwyższej klasie rozgrywkowej, to przydałby nam się obiekt, który pomieści tylu fanów, ile chce przychodzić na mecze - podkreśla Wójcik.
Wojciech Stępniewski w wywiadzie, który spowodował poruszenie wśród fanów Motoru, dał jasno do zrozumienia, że obiekt nie spełnia wymogów PGE Ekstraligi. Jeśli nic się nie zmieni, to drużyna może wylecieć z najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Działacze, kibice i żużlowcy wykonują swoją świetnie swoją robotę. Teraz brakującym elementem tej układanki są władze miasta. Mamy rok wyborczy, więc zaczną się różne przepychanki. Ludzie zaczną grać tą kartą. Musimy jednak pamiętać, że prezydent Żuk jest kibicem żużla. Mnóstwo radnych też pojawia się na stadionie.
Stadion z prawdziwego zdarzenia powinien być dla wszystkich celem nadrzędnym. To byłoby kuriozum, gdyby drużyna wróciła po tak długiej przerwie do najwyższej ligi, utrzymała się w niej, ale nie mogła później startować, bo największego miasta po tej stronie Wisły nie stać na porządny obiekt. Mielibyśmy wstyd na całą żużlową Polskę - przekonuje.
Wójcik tłumaczy, że inwestycja w stadion ma sens. W mieście od dawna mamy do czynienia z żużlowym szaleństwem. Jego zdaniem ten stan rzeczy utrzyma się jeszcze przez wiele lat.
- Jesteśmy na początku drogi. Awans do PGE Ekstraligi został wywalczony w dwa lata, więc ten pozytywny cug ciągle istnieje. Naturalną rzeczą w kolejnym sezonie będzie walka o play-off, a jeszcze później o medale. Boom jeszcze potrwa, bo mamy do czynienia z głodem, który narastał przez ponad 20 lat. Kibice są spragnieni, zrobią wszystko, żeby oglądać żużel na najwyższym poziomie. Nie ma opcji, że to się skończy w ciągu dwóch, trzech lat. Perspektywa jest naprawdę długa, więc ten stadion jest niezbędny. Nie można popsuć tego, co udało się zbudować - podkreśla.
Dodajmy, że kibice Speed Car Motoru cały czas zadziwiają. Bilety na najbliższy mecz z truly.work Stalą sprzedały się w trzy minuty. To nowy rekord klubu. - Myślę, że na stadion mogłoby przyjść drugie tyle kibiców. Mówię to z pełnym przekonaniem, bo wiem, jak sprzedawały się karnety i jak wyglądały kolejki przed kasami. Mam nadzieję, że odpowiedni obiekt w Lublinie powstanie. Władze miasta powinny dołożyć wszelkich starań, żeby tak się stało - podsumowuje.
Czytaj całość
-TYM RAZEM Z
gksż