Ostatnio gruchnęły informacje o kolejnych nowościach w Grand Prix. Postanowiono m.in. zmodyfikować zasady dotyczące ustalania kolejności w przypadku równej liczby punktów po fazie zasadniczej każdych zawodów (po 20 biegach).
Gdy dorobek co najmniej dwóch zawodników będzie taki sam, nadal będą decydować miejsca zajmowane w każdym z odjechanych przez żużlowca biegów, czyli kolejno: pierwsze, drugie, trzecie i czwarte, przy czym zero jest "lepsze" od defektu, wykluczenia, upadku lub taśmy.
Kiedy to nie przynosiło rozstrzygnięcia, analizowało się bezpośrednie pojedynki pomiędzy zainteresowanymi. Od teraz nastąpiła zmiana i jako drugi w kolejności będzie brany pod uwagę... lepszy czas uzyskany przez zawodnika podczas turnieju. Gdy i tu będzie "remis", decydować będzie wyższe miejsce w klasyfikacji mistrzostw przed ową rundą. Jeżeli będzie to dotyczyć inauguracyjnej w sezonie, zadecyduje numer rankingowy FIM.
ZOBACZ WIDEO: Stal czeka kryzys? "Nie będzie nas stać na tak wysokie kontrakty"
Co o tych zmianach sądzi Jan Krzystyniak? - Od jakiegoś czasu są nowe pomysły władz światowego żużla, które uważam za coraz bardziej absurdalne! To staje się coraz bardziej zagmatwane, brakuje oczywistości. Uważam, że uwzględnianie czasów nie jest sprawiedliwe i obiektywne. To jednocześnie narzucanie zawodnikom coraz więcej do głowy. Jest to bardzo zagmatwane - powiedział nam były żużlowiec.
- Najbardziej przejrzyste i sprawiedliwe rozwiązanie to uwzględnianie biegu bezpośredniego. Wówczas bierzemy pod uwagę zainteresowanych zawodników i wiemy, który jest lepszy. Pewnie, też niektórzy będą mówić, że ktoś miał lepsze pole startowe, a ktoś gorsze, ale przecież czasy też są uzależnione od wielu czynników - dodał.
Ekspert ocenił poza tym, że żużel nie zmierza w dobrą stronę. - Jeżeli będziemy podążać tą drogą, to zabrniemy w ciemną uliczkę i sami się w tym wszystkim pogubimy. Uważam, że branie pod uwagę biegu bezpośredniego jest najlepsze. Było tak od wielu lat i zdawało egzamin - zauważył.
- Uwzględnianie czasów to kolejny wielki absurd. Gdy przeczytałem o tej nowości, to aż głęboko wzdychnąłem i zacząłem się zastanawiać, dokąd ten żużel zmierza. Wiemy, że wielu starych ekspertów - ludzi z tego prawdziwego "czarnego sportu" - jednogłośnie uważa, że to idzie w bardzo złą stronę. To brnie ku końcowi tej dyscypliny! - zaalarmował.
I zaznaczył, że więcej do powiedzenia powinni mieć sami zawodnicy. - Uważam, że najlepszą decyzję podjęliby sami zainteresowani, a więc uczestnicy tych zmagań. Oni powinni decydować i opiniować, a nie jacyś panowie w garniturach - podsumował Jan Krzystyniak.