Żużel. Skończyli wiek juniora i przepadli. Nie jadę, nie mam pieniędzy. Nie jadę, bo byłem za drogi

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Alex Zgardziński i Matej Zagar. W tle Michał Gruchalski
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Alex Zgardziński i Matej Zagar. W tle Michał Gruchalski

Kariera wielu żużlowców kończy się na dobre po 21. urodzinach. Co rok kilku zawodników, którzy przestali być juniorami, znika z rynku. Przestaliśmy się dziwić, kiedy Dawid Kujawa zrobił to dwa lata po zdobyciu tytułu mistrza świata juniorów.

Jeśli skończyłeś 21 lat, a nie wyrobiłeś sobie marki i nie masz pieniędzy, to kariery jako żużlowiec nie zrobisz. Chociaż nawet dobre CV czasem nie wystarcza. Dawid Kujawa został mistrzem świata juniorów, a dwa lata później dał sobie spokój. Próbował wracać, ale bezskutecznie. Do dziś Kujawa pozostaje chyba najbardziej spektakularnym przykładem dobrego juniora (złota IMŚJ nie zdobywa się przez przypadek), któremu nie wyszło.

Co rok powtarza się sytuacja, że zawodnicy kończący wiek juniora nagle przepadają bez wieści. Chcieliby dalej jeździć, ale... - Nie jeżdżę, bo mój klub zażądał 120 tysięcy złotych ekwiwalentu za moje wyszkolenie, a nikt tyle nie chciał dać - mówi Alex Zgardziński, kilka lat temu wielka nadzieja Stelmet Falubazu Zielona Góra. Jeszcze rok temu występował w tym zespole jako młodzieżowiec w meczach PGE Ekstraligi.

Czytaj także: Teraz jest deficyt seniorów, a za rok może brakować juniorów

- Ostatnio jeździłem na żużlowym motocyklu - opowiada Zgardziński. - Fajnie wyszło, bo z żużlem jest, jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Co teraz robię? Podróżuję po świecie, odpoczywam. Pewnie, że chciałbym wrócić. Może za rok, jak już nie trzeba będzie płacić za mnie ekwiwalentu. Musi być jednak co najmniej oferta z pierwszej ligi. Jak będzie druga, to raczej się nie zdecyduję.

ZOBACZ WIDEO: Przez ten transfer ludzie śmiali się z GKM-u

O takich zawodnikach, jak Zgardziński, prezes forBET Włókniarza Częstochowa Michał Świącik mówi "nabici w butelkę". Kilka lat starań, wyrzeczeń, rodzice ponoszący ogromne koszty, a na końcu brak perspektyw i trudna decyzja o rozwodzie z żużlem. - Trzeba by tym młodym jakoś pomóc regulaminem. Stworzyć lepsze perspektywy - stwierdza Świącik.

- Pewnie, że regulamin nam nie sprzyja, choć w moim przypadku wystarczyłaby zgoda na zmianę barw bez sumy odstępnego - tłumaczy Zgardziński. - Choć rok temu leczyłem kontuzję, to miałem coś na oku. Za darmo by mnie wzięli. Jednak nie rozpamiętuję. Zobaczymy, jak to się potoczy. Sprzęt ekstraligowy mam, mechanik czeka w pogotowiu, więc gotowość jest - kwituje.

Przepadł, choć nadal jeździ, także Sebastian Niedźwiedź, kolega Zgardzińskiego z juniorskiej pary w Falubazie. Z zielonogórskim klubem podpisał kontrakt, ale nie startuje. Występuje w drugoligowej Speedway Wandzie Kraków jako gość, ale tam mu nie płacą. To wszystko zmierza w złym kierunku.

Po sezonie 2018 z rynku zniknął Bartosz Świącik. To może być o tyle dziwne, że przecież jego ojciec jest prezesem klubu i nie raz dało się usłyszeć, że dla kariery syna gotowy jest poświęcić wszystko. Kiedyś nawet zarzucano Świącikowi seniorowi, że chciał zrobić fuzję z drugoligowym OK Bedmet Kolejarzem Opole, byle Bartosz miał gdzie jeździć. - Z tatą to były plotki - mówi nam młody Świącik. - To ja zawsze bardzo chciałem być żużlowcem, bo od dziecka byłem blisko motoryzacji. Udało się trochę pojeździć, ale teraz tato się cieszy. Mówi, że odkąd nie startuję, to ma mniej stresu.

- Według mnie wielu zawodników kończy w wieku 21 lat głównie z przyczyn finansowych. Mnie to dotyczy - komentuje Świącik junior. - Jako junior, podobnie jak moi rówieśnicy, miałem duże wsparcie klubu. To się jednak skończyło, a nie stać mnie na remont silnika za 5 tysięcy, który trzeba robić co 25 biegów. W ogóle sprzęt jest drogi. Nie tylko silnik. Taki drobiazg jak tarczki kosztuje 500, 600 złotych.

- Może miałbym kasę, gdybym jako junior był lepszym zawodnikiem - zwraca uwagę Świącik. - Niestety, nie miałem super wyników. Były momenty, gdzie odpaliłem. Zdobyłem z kolegami z Włókniarza złoto w DMPJ, ale widać to za mało. Motocykle są, jakby co jestem gotowy, ale na razie nie jeżdżę. Może kiedyś w pierwszej albo w drugiej lidze - dodaje.

Świącik zdobył złoto z Michałem Gruchalskim, który nadal jest juniorem Włókniarza i jeździ w PGE Ekstralidze (nie wiadomo, co za rok) i z Oskarem Polisem. O nim mówiło się, że zadziora, że wielki talent, ale po skończeniu wieku młodzieżowca poszedł do klubu drugiej ligi i praktycznie rozmienił się na drobne.

Czytaj także: Deklaracja Chrisa Holdera. Obiecał, że zostanie po spadku

Poza Zgardzińskim i Świącikiem z rynku zniknęli też inni zawodnicy rocznika 1997. Arkadiusz Potoniec całkiem niedawno jeździł w Stali Rzeszów prowadzonej przez Ireneusza Nawrockiego. Nic też nie słychać o Aureliuszu Bielińskim czy Kamilu Kamińskim z Opola.

W kolejnych latach żużlowców kończących karierę po 21. roku życia może być więcej. Regulaminy wymuszają na klubach szkolenie. Działacze i trenerzy żalą się, że to szkolenie na sztukę. Jeśli do tego dodamy, że klubów, czyli miejsc pracy mało, to staje się jasne, że takich Zgardzińskich i Świącików będzie więcej.

Źródło artykułu: