Żużel. Nietypowe hobby trenera reprezentacji. Z żoną hoduje psy, które pilnowały więźniów w stalinowskich łagrach

Archiwum prywatne / Marek Cieślak / Marek Cieślak z synem Kajetanem i terierami rosyjskimi.
Archiwum prywatne / Marek Cieślak / Marek Cieślak z synem Kajetanem i terierami rosyjskimi.

Trener kadry Marek Cieślak wspólnie z żoną zajmuje się hodowlą czarnych terierów rosyjskich. W tej chwili ma ich siedem, a każdy z nich waży minimum 50 kilogramów. Dwa mieszkają w domu. - Wychowują się z ludźmi, tak jest lepiej - tłumaczy Cieślak.

Marek Cieślak z pewnością nie jest człowiekiem skupionym na żużlu. Wystarczy rzut oka na jego konto na Facebooku, by zauważyć, że jest pasjonatem kolarstwa i psów - czarnych terierów rosyjskich. - Rasę wyhodowano za Stalina w Związku Radzieckim. Te psy pilnowały więźniów w łagrach. Nie biegają, nie są niebezpieczne, ale jak ktoś do nas przyjdzie do domu, to uważamy. Dla świętego spokoju - opowiada Cieślak.

- Ruskie atakują - czytamy na profilu szkoleniowca podpis pod zdjęciem, na którym trenera ledwo widać, bo siedzą na nim dwa wielkie psy. - Akurat wróciłem z roweru, to się rzuciły, bo człowiek spocony i do lizania się zabrały. Z terierami trzeba bardzo uważać, bo jeden taki waży 50 do 60 kilogramów. Wiele razy leżałem na ziemi, jak na mnie skoczyły. Raz nawet kontuzji doznałem. Naciągnąłem więzadło w kolanie. Akurat stałem, a suka jak się rozpędziła i skoczyła, to długo czułem to w nodze. Teriery słabo widzą, mają oczy zasłonięte włosami, a ta, co wpadła na mnie na dokładkę, walnęła mnie głową.

Czytaj także: Włókniarz już może myśleć o składzie na sezon 2020. Trzy ogniwa do wymiany

Cieślak lubi żartować, że choć ma 69 lat, to musi pracować w żużlu ze względu na psy. - Trzeba je wykarmić, a na emeryturze byłoby ciężko. Mamy z żoną nie tylko siedem terierów, ale i terierkę szkocką, papugę, świnkę morską i karpie koi w oczku wodnym. Wszystko kosztuje. Karma dla gadającej papugi to 150 złotych miesięcznie. Ryby to samo. A psy jeszcze droższe. Ktoś powie, że przecież hodowca je sprzedaje i zarabia. Sprzedaje jednak raz na jakiś czas - zauważa Cieślak, a my dodajmy, że cena za teriera dochodzi do 2 tysięcy euro. Chodzi o te sprowadzane z czołowych hodowli rosyjskich.

ZOBACZ WIDEO: Rodzina chorowała razem z nim. Obiecał coś żonie

Trofea zdobyte przez psy Marka Cieślaka.
Trofea zdobyte przez psy Marka Cieślaka.

Trener kadry ma w domu pokój z trofeami, które zdobyły jego psy. Jest ich równie dużo, jak tych żużlowych. - Wszystko zaczęło się od Erohy, którego nazwaliśmy Borys. On został zwycięzcą świata. Od jego imienia powstała też nazwa naszej hodowli Borysowa Zgraja. Już nie ma go z nami. Jak był stary i zachorował, to jeździliśmy z nim do kliniki do Wrocławia. Kiedy lekarz zaproponował poważną operację, uznaliśmy, że lepiej go nie męczyć. Jeszcze trochę pożył i odszedł. Strasznie to przeżyliśmy, żona płakała. Jak się ma psy, to trzeba jednak zdać sobie w końcu sprawę z tego, że 100 lat nie będą żyły (teriery żyją 10-11 lat - dop. red.) - opowiada Cieślak.

Teraz mają siedem terierów rosyjskich. Psy Tośka i Wagnera (obaj są championami Polski) oraz pięć suk. - Same starsze panie, co mają po siedem, osiem lat - mówi Cieślak. - Jest też jednak Spark Gala, którą nazywamy Mania. To jest teraz nasz champion, który jeździ po wystawach. Ma też tytuł Grand Championa, co wynika z faktu, że została championem kilku państw. Psa po tej suce zamówił sobie już nawet prezes Ekstraligi Żużlowej Wojciech Stępniewski.

Czytaj także: Ostafiński: Grand Prix w wersji lajt. W Get Well wróci stare?

Trener reprezentacji zachwala swoje psy. Mówi, że są normalne, bo wychowują się w domu. - Jak pies jest z człowiekiem, nie jest bity, nie jest głodny, ma wszystko, w tym swobodę ruchu, to jest normalny. Jak zamknie się go w kojcu, bije i nie da jeść - wtedy szaleje. U nas jednak tego nie ma. Jest za to wieczna zabawa, a psy chodzą swobodnie po domu. Szczeniaki też. Stworzyliśmy im warunki, mamy nawet porodówkę - chwali się Cieślak.

Jak pytamy trenera o wnioski z wieloletniego przebywania w towarzystwie psów, odpowiada krótko: - Łatwiej dogadać się z nimi niż z ludźmi. Pies cię nie zdradzi, najwyżej zeżre ci buty - kwituje szkoleniowiec.

Źródło artykułu: