Szkoda tylko, że arbiter Craig Ackroyd nie dostosował się poziomem sędziowania do znakomitej jazdy żużlowców. Brytyjczyk nie był konsekwentny w przerywaniu wyścigów i karaniu ostrzeżeniami. Szczególnie dotyczyły to startów jego rodaka, Roberta Lamberta, ale nie tylko. Wypuszczenie z lotnego startu w finale Leona Madsena było sędziowskim kryminałem, które o mały włos nie wypaczyło wyników Grand Prix Słowenii.
Gdyby ktoś zastanawiał się dlaczego młody Brytyjczyk całkiem nieźle radzi sobie w Grand Prix, a bardzo przeciętnie, żeby nie powiedzieć, słabo w PGE Ekstralidze, może po turnieju w Krsko znaleźć odpowiedź. Zawodów w polskiej lidze nie sędziuje rodak Brytyjczyka, Craig Ackroyd. Arbitrzy w PGE Ekstralidze są wyczuleni na kradzenie startów. Lambert w Krsko ruszał się pod taśmą startową na potęgę. Przynajmniej raz na tym skorzystał, a stracili Polacy, bo Brytyjczyk na dwa razy startował w wyścigu 9.
Jak można było nie przerwać wyścigu 13, po tym jak Lambert wystrzelił spod taśmy przed zwolnieniem zamka przez sędziego? To słodka tajemnica arbitra. Zresztą to samo powinien zrobić w biegu 14, gdy start z krawężnika ukradł Janusz Kołodziej. Nigdy nie byłem fanem Craig Ackroyda. W Krsko jednak arbiter z Wysp Brytyjskich momentami przechodził sam siebie. Bez dwóch zdań zafundował Lambertowi udział w półfinale Grand Prix Słowenii. Mało tego pozbawił Patryka Dudka miejsca na podium, a podarował punkt Madsenowi. Duńczyk powinien wylecieć z finału po drugim ostrzeżeniu.
ZOBACZ WIDEO Czy bunt zawodników był potrzebny? Bartosz Smektała o odwołanym finale Złotego Kasku
Wracając jeszcze do ścigania. Było naprawdę zacne. Gratulacje dla organizatorów, że zmieniono nawierzchnię, przygotowano twardy tor, dzięki czemu emocji było więcej niż w kilku poprzednich turniejach razem wziętych. W pokazie pięknego speedwaya brylował przede wszystkim Bartosz Zmarzlik. Polak po piątkowym dzwonie na Motoarenie miał prawo czuć się źle. W ogóle nie było widać tego po wicemistrzu świata. Płynął po torze w Krsko. Wybierał mądre ścieżki, a jego ataki po orbicie były kwintesencją speedwaya.
Można było jedynie się przyczepić do wyborów pól startowych, które chyba do końca nie były trafione. Zresztą, zwycięzców nie wypada oceniać. Zmarzlik w Krsko pokochał zewnętrzną i był w tym konsekwentny. Pojechał genialnie. Rozpoczął sezon Grand Prix najlepiej w karierze. W Szwecji ma niebotyczną przeciętną. W PGE Ekstralidze jeszcze nie prowadzi, ale to pewnie kwestia czasu. Najważniejsze, że po dwóch turniejach cyklu SGP jest na czele razem z Patrykiem Dudkiem. Wierzę, że 2019 roku będziemy mieli powtórkę z sezonu 2010, kiedy to Polacy rządzi i dzielili w SGP, a jeden z biało-czerwonych dołączy do Jerzego Szczakiela i Tomasza Golloba.
Zobacz także: Zobacz klasyfikację generalną cyklu Grand Prix
Zobacz także: Fatalne sędziowanie w Słowenii