Rafael Wojciechowski: Nie wyobrażam sobie zespołu bez Juricy. Zażegnaliśmy kryzys (wywiad)

WP SportoweFakty / Mateusz Domański / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski
WP SportoweFakty / Mateusz Domański / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski

Car Gwarant Start Gniezno jest w gazie. Wygrał dwa mecze na wyjeździe z rzędu i jest coraz bliżej awansu do play-offów. Kryzys z początku sezonu już zażegnany. - Wiem, że zawodnicy złapali optymalną formę - mówi Rafael Wojciechowski, menedżer Startu.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Na wstępie chciałbym zapytać o to, jak czują się pańscy podopieczni po upadkach na Łotwie. Wiadomo coś więcej na temat ich stanu zdrowia?
Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Startu Gniezno: [/b]

Dopiero wieczorem będę mógł powiedzieć więcej. Wróciliśmy nad ranem. Większość zawodników może jeszcze odsypiać. Mają się udać do lekarza czy swoich rehabilitantów. Jesteśmy umówieni na kontakt wieczorem. Wówczas będę mógł przekazać więcej na temat ich stanu zdrowia czy ewentualnej przerwy.

Czytaj także: Zawodnicy Startu poturbowani po meczu na Łotwie. Mirosław Jabłoński kontuzjowany

Oglądałem te upadki. Moim zdaniem wyglądało to fatalnie. Rzadko zdarzają się takie kraksy.

Obydwa upadki wyglądały makabrycznie. Myślę, że miały one wpływ na postawę naszych juniorów w dalszej części zawodów. Nikt tego nie powie oficjalnie, ale młody chłopak, widząc zwożony motocykl w takim stanie czy taki upadek, przeżywa to i ma to wpływ na jego mentalną postawę. Cieszę się, że na wysokości zadania stanęli seniorzy i pociągnęli wynik drużyny. Słowa uznania należą się Adrianowi Gale. Niejeden zawodnik na jego miejscu wycofałby się z rywalizacji. On z powodzeniem walczył do końca. Bardzo mu za to dziękuję.

Już w niedzielę jedziecie rewanż z Lokomotivem. Nie jest powiedziane, że będzie wam łatwiej, wszak Łotysze lubią startować w Gnieźnie.

Zgadza się. Na pewno podchodzimy z respektem i pełną koncentracją do tego rywala. Dawno nie jeździliśmy na swoim torze. Musimy wrócić na nasz owal i przygotować go tak, by był on naszym jak największym atutem. Czeka nas dużo pracy. Na pewno będziemy skoncentrowani. Będziemy chcieli przystąpić do tego spotkania w jak najmocniejszym zestawieniu.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Smektała cichym zwycięzcą Grand Prix Polski w Warszawie

Domyślam się, że apetyty po dwóch wyjazdowych zwycięstwach są mocno rozbudzone.

Oczywiście, ale powiem tak... Naszym przedsezonowym celem był awans do play-offów. Zaliczyliśmy nieudany początek, a teraz dwa wyjazdowe zwycięstwa, dzięki czemu przybliżyliśmy się do tego celu. Skupiamy się na dalszej intensywnej pracy. Czekają nas bardzo trudne pojedynki. Teoretycznie teraz jedziemy z najsłabszą drużyną Nice 1. Ligi Żużlowej, ale oczywiście jej nie lekceważymy. Musimy być w pełni skoncentrowani, by nie zdarzyło się jakieś potknięcie. Wydawało się, że Wybrzeże też jest w naszym zasięgu, a było zupełnie inaczej. Niespodzianek w lidze nie brakuje. Każda drużyna może wygrać wszędzie.

Wasz największy kryzys jest chyba w pełni zażegnany.

Jestem w stu procentach pewny, że zażegnaliśmy kryzys. Wiem, że zawodnicy złapali optymalną formę. Gdyby nie urazy czy kontuzje, mógłbym powiedzieć, że zespół jest w stu procentach gotowy do kolejnego spotkania. Niestety, muszę czekać na wiadomości odnośnie stanu zdrowia Kevina Fajfera i Mirka Jabłońskiego. Widać, że ta drużyna już się dotarła, wszystko weszło na odpowiednie tory i odpowiednio się napędzamy. Jest duch drużyny i współpraca w parkingu. Wróciło to, co było w zeszłych sezonach. Rozmawiałem z Jurą po meczu na Łotwie i mówił, że chyba jest nawet lepiej. Mamy kolektyw.

Czy nie obawiał się pan po tych dwóch pierwszych klęskach, że ten duch i dobra atmosfera nie wrócą za szybko?

Trudny początek wyzwolił we mnie i w całej drużynie myśl, że musimy dużo pracować i zastanowić się, jak ma to wyglądać. Postawiłem na stabilizację składu i pracy, by dać chłopakom większy kredyt zaufania. Oni odpłacili mi się rewelacyjnymi wynikami.

Nowe nabytki chyba posiedzą jeszcze na ławce. Póki co można powiedzieć, że ruchy transferowe nie były najlepsze. 

Można powiedzieć, że Oskar Fajfer to jest strzał w dziesiątkę. Wrócił wychowanek. Chyba potrzebował takiego meczu jak na Łotwie, by udowodnić, że jest jednym z liderów tej drużyny...

Przepraszam, wtrącę się. W poprzednich meczach najlepiej nie jechał.

Oczywiście, ale na przykład Jura też zaczął trochę słabiej. Pewne rzeczy wpłynęły na to, że początek nie był taki, jak sobie wymarzyliśmy. Wszyscy pracują i efekty przychodzą. Jeżeli chodzi o Andrieja i Frederika, to na razie nie oceniałbym tych ruchów. Jest wiele możliwości. Być może obydwaj będą mieli okazję się pokazać. Z Frederikiem mamy dwuletni kontrakt. To transfer nastawiony na przyszłość, nie tylko na ten sezon. Nigdy nie wiadomo, kiedy Andriej dostanie szansę i na jakim poziomie będzie jeździć. Brakuje mu startów. Sądzę, że gdyby miał okazję do częstszej jazdy, to udowodniłby swoją wartość.

Wszyscy mówią o Kevinie Fajferze i Damianie Stalkowskim, ale przecież to nie są jedyni wasi juniorzy. Jest jeszcze chociażby Mateusz Błażykowski.

Powiem tak, jest też Szymon Szwacher, o którym wszyscy zapominają, a to nasz stuprocentowy wychowanek. Obserwując go na treningach i podczas zawodów, widzę wielki potencjał. Uważam, że już w najbliższych zawodach juniorskich zarówno Szwacher, jak i Błażykowski będą mieli okazję się pokazywać. Tym bardziej, że prawdopodobnie w najbliższym turnieju Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów zabraknie Kevina Fajfera. Chcielibyśmy awansować w DMPJ do półfinału, by młodzieżowcy mieli jak najwięcej startów. Gdzieś w połowie sezonu lub dalej, będziemy mogli ocenić, jaki progres zanotowali. To juniorzy, o których myślimy przyszłościowo. Mają zastępować tych zawodników, którzy będą przechodzić w wiek seniora. Mam nadzieję, że efekty będą widoczne.

Śledzi pan wyniki Maksymiliana Bogdanowicza? Póki co można powiedzieć, że jego odejście nie było najlepszym pomysłem.

Chciał spełnić swoje marzenie i spróbować sił w ekstralidze. Po sezonie przyjdzie czas na ocenę, przede wszystkim z jego strony. Być może klimat toruński mu nie pasuje. Gdy drużyna przegrywa, trudno jest się podnieść i zbudować wynik indywidualny. Nam, jako Gnieznu, się udało. Może w pierwszej lidze mamy łatwiejszą sytuację. Oceńmy jednak zawodników po sezonie. Jeżeli ja miałbym być oceniany po dwóch pierwszych meczach, to wystawiłbym sobie jedynkę. Z meczu na mecz ta ocena rośnie. Nie popadam jednak w hurraoptymizm. Chciałbym, by moja drużyna jechała na takim poziomie do końca sezonu i wjechała do pierwszej czwórki. Później wszystko jest możliwe. Chcielibyśmy sprawić jeszcze niejedną niespodziankę.

Ci, którzy stawiali panu jedynki po pierwszych meczach, teraz biją się w pierś. Swoją drogą, byli tacy, którzy nie chcieli wysłać na Łotwę Juricy Pavlica. Chorwat pojechał tam niemal perfekcyjnie. 

Jura ma u mnie ogromny kredyt zaufania. Wiem, jaki to jeździec i jak buduje ducha drużyny. Nie wyobrażam sobie naszego zespołu bez Juricy. To nasz kapitan i nie potrafię sobie wyobrazić, by jechać bez niego kolejne spotkania. Jak tylko wrócił do składu, powrócił też duch drużyny i wzrosła forma wszystkich zawodników. Po części to też jego zasługa.

Kiedy najbliższy trening przy ulicy Wrzesińskiej 25?

Przewidujemy trening w piątek. Być może także w sobotę. Wszystko w zależności od tego, kiedy pojawią się w Gnieźnie wszyscy zawodnicy. Startują też w innych ligach.

Rozumiem, że treningów można spodziewać się w godzinach meczowych?

W piątek będziemy trenować od 14:30, a w sobotę troszeczkę wcześniej, bo później musimy jeszcze popracować przy torze. Może rozpocząć się godzinę lub półtorej wcześniej.

Czytaj także: Śmiechu warte. Kim Nilsson i Oliver Berntzon upadli po przybiciu piątki (wideo)

Źródło artykułu: