Pomimo skromnej, trzypunktowej zdobyczy zawodnika w minioną niedzielę w przegranym meczu z Fogo Unią Leszno (39:51), szkoleniowiec z Gorzowa potrafi znaleźć pozytywy w jeździe Petera Kildemanda. - Na tle dzisiejszego rywala, dałbym mu trójkę z plusem. Może to się nie przełożyło na punkty, ale walczył i nie odstawał. Jechaliśmy w końcu przeciwko mistrzom Polski - podkreśla Stanisław Chomski.
Trener truly.work Stali Gorzów nie zgadza się z opiniami kilku ekspertów i zamierza w dalszym ciągu stawiać na Duńczyka. - Nie jest prawdą, że to był mecz ostatniej szansy, a Adam Ellis będzie jego straszakiem. Media to tak wykreowały. W żużlu jest zbyt dużo adrenaliny, żeby jeszcze zawodnikom podnosić ciśnienie, że jest jakiś straszak - uważa Chomski.
- Są zawodnicy oczekujący, ale oczywiście nie bez końca, jednak na treningu zawodnicy mają trenować, a nie martwić się, że mogą wylecieć ze składu. Wszystko później weryfikuje mecz - przyznaje opiekun gorzowian. - Zawodnicy znają swoje miejsce i role w drużynie. Również Brytyjczyk ma swoją rolę. Trudno liczyć, żeby Ellis został gwiazdą ligi czy konkurentem do składu. Ma warunki do tego, żeby z czasem zaistnieć, ale potrzeba trochę cierpliwości i wiary - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Fotokomórka w żużlu jest potrzebna co najmniej od dwóch lat
Czytaj także: PGE Ekstraliga. Ciekawa opinia eksperta. "Gwiazdy przytłaczają Nickiego Pedersena"
Chomski przyznał, że często rozmawia z Duńczykiem i stara się uświadomić mu, że jest ważną częścią drużyny. - Kildemand wie, że nie jest tylko dodatkiem do zespołu, ale jego wartościową częścią. Potrzeba czasu i powtarzalności. Próbuję wlać mu trochę wiary i optymizmu. Ja widzę, ile on inwestuje w sprzęt. Nie można mu niczego zarzucić. Musi przyjść moment, w którym się przełamie. Fakt, że startuje z trudnego numeru, ale trudno, takie ma miejsce w szyku i musi się przebijać - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty doświadczony szkoleniowiec.
Problem byłego uczestnika cyklu SGP/IMŚ jest dość złożony. Gorzowianie stają na rzęsach, by pomóc nowemu zawodnikowi. - Duńczyk nie zwala na silniki. Na wynik wpływają ułamki sekund. To jest problem złożony, który próbujemy rozwiązać cierpliwością, zaufaniem, pomocą ze strony klubu oraz dialogiem. W pomoc zaangażował się także Bartosz Zmarzlik z mechanikami - zdradza nasz rozmówca.
Czytaj także: Karczmarz jak równy z równym z leszczynianami. Pobudka częstochowian?
Jaka jest więc recepta na przełom? - Tu nie ma mądrego. Gdyby ktoś taki się znalazł, to tę receptę by zastosował. Myślę, że metoda małych kroczków będzie skuteczniejsza, a jeśli trafi się jakiś bodziec, który do niego trafi, to będziemy się wszyscy bardzo cieszyli. Drogi rozwiązań mogą być naprawdę różne - kończy Stanisław Chomski.
Jak nie w Gorzowie to gdzie się ma odrodzić. Przecież po to przyszedł.
Jak nie odpali to wówczas może zwijać manatki i do PLŻ.