- Co on wyprawia - komentatorzy Eleven Sports już po pierwszym starcie Pawła Miesiąca łapali się za głowę, bo zawodnik, którego 12 lat nie było w najlepszej lidze świata (na dokładkę wtedy, w 2007 roku nie wygrał żadnego wyścigu), już w 1. biegu meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Speed Car Motor Lublin (52:38) okazał się lepszy od mistrza Europy i lidera gospodarzy Leona Madsena. W kolejnym starcie Miesiąc pokonał brązowego medalistę mistrzostw świata Fredrika Lindgrena.
- Silniki pracują super, za co dziękuję Flemmingowi Graversenowi, bo na jego sprzęcie jeżdżę - mówił Miesiąc zaraz po meczu przed kamerami Eleven Sports. - Nie ma u mnie żadnej cudownej przemiany. Mam dobre wejście w sezon, powoli łapię rytm, zawsze chcę wypaść jak najlepiej - odpowiadał dopytywany przez prowadzącą studio o to, skąd taka jego przemiana po awansie drużyny Motoru do PGE Ekstraligi.
Czytaj także: Piłkarscy goście na meczu w Częstochowie
Miesiąc był jednym z pierwszych zawodników, którzy podpisali z Motorem kontrakt po ubiegłorocznym awansie do najlepszej ligi świata. Gdyby jednak nie kontuzja Grzegorza Zengoty, to pewnie nie łapałby się w składzie. Miał z tym kłopot w poprzednim sezonie, kiedy bardzo długo miał poważne problemy ze sprzętem. Odpalił właściwie dopiero w ostatnim, najważniejszym meczu (finale Nice 1.LŻ) sezonu z PGG ROW-em Rybnik.
ZOBACZ WIDEO Get Well Toruń jak New York Knicks. "Tam przydałby się różdżkarz"
Przed startem ligi nawet w lubelskim klubie nie byli pewni, jak Miesiąc sobie poradzi. Co z tego, że w 2008 roku był on bliski startu z dziką kartą w Grand Prix Łotwy (jego ówczesny klub Lokomotiv Daugavpils obiecał takową zawodnikowi, który będzie miał najlepszą średnią, a Miesiąc w tamtym sezonie spisywał się naprawdę dobrze), skoro w ostatnich latach musiał się nawet ratować umowami warszawskimi (są one zarezerwowane dla żużlowców, którzy mają kłopot ze znalezieniem klubu).
- On nawet rok temu miał coś w rodzaju umowy warszawskiej - mówi nam Jacek Ziółkowski, kierownik drużyny Motoru. - Nie miał gwarancji startowych. On jednak jest cierpliwy. Powiedział, że nie ma problemu, że on to sobie wywalczy. I zrobił to. Dlaczego? Bo to jest człowiek, dla którego wyścig trwa nie dwa, ale cztery i pół okrążenia.
Czytaj także: Terapia wstrząsowa Vaclava Milika
- Co do Ekstraligi to wierzyłem, że będzie dla wszystkich zaskoczeniem - kontynuuje Ziółkowski. - Może nie aż takim, jak jest, ale jednak. Ma serce do walki, a to, co pojechał z Włókniarzem, to było naprawdę coś wielkiego. A on jeszcze nie raz pokaże, że jest mocny. Tak sobie przypominam moją z nim rozmowę ze stycznia. Wracaliśmy z jakiegoś plebiscytu i Paweł powiedział mi krótko, że nie boi się rywalizacji. Mówi: trzeba wsiąść i jechać. Takie to proste.
Ochloń dzieciaku bo za dużo ci sie wydaje. Lublin jest faworyzowany? Szczegolnie to bylo widac w meczu w Gorzowie jakie"fory" ma. Pojezdziles troche w tej ekstralidze, pa Czytaj całość