Drużyna Adama Skórnickiego w świetnym stylu otworzyła nowy sezon PGE Ekstraligi, zdecydowanie wygrywając przed własną publicznością z Get Well Toruń. - Nie przyjechała drużyna, która nie ma kim postraszyć. W Get Well są przecież byli mistrzowie świata - stwierdza Piotr Protasiewicz w rozmowie z Radiem Zielona Góra.
- Cieszymy się z wygranej, bo było duże ciśnienie, balonik był mocno napompowany. Też to odczuliśmy, szczególnie w dniu meczu. Wytrzymaliśmy jednak ciśnienie, odjechaliśmy dobre, jeśli nie bardzo dobre zawody - podkreśla kapitan Stelmet Falubazu Zielona Góra.
ZOBACZ: Stelmet Falubaz - Get Well: Dzik jest dziki, dzik jest zły. Dwóch muszkieterów to za mało (noty)
Świetne zawody pojechała cała zielonogórska drużyna, bardzo dobrze zaprezentował się też sam Protasiewicz. W 12. biegu wykonał fenomenalną akcję, na dystansie przebijając się na prowadzenie. Ciekawą szarżą popisał się też dwie gonitwy później, gdy wykorzystał drobny błąd Jasona Doyle'a.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Widzę Włókniarza w finale PGE Ekstraligi
- Na dwa ostatnie wyścigi zmieniłem motocykl i całkiem nieźle to wyglądało. Z gorszych pól udawało mi się nieźle startować, a później powalczyć na dystansie. Jest kilka rzeczy, które chciałbym poprawić, ale nie ma paniki - zaznacza Protasiewicz, autor dziewięciu oczek i dwóch bonusów w meczu z Get Well.
Osobny akapit należy się nawierzchni zielonogórskiego toru, która nie dość, że umożliwiała ciekawą walkę, to jeszcze była atutem miejscowych. Tego brakowało w ubiegłym sezonie.
ZOBACZ: PGE Ekstraliga: Junior Get Well pokrzywdzony? Wymowny komentarz Bogdanowicza
- Gdybyśmy wygrali lub przegrali różnicą jednego punktu, moglibyśmy coś kombinować. Tymczasem jako drużyna jechaliśmy równo, nie było dziur. Nie ma co czarować z torem. Zaczniemy się nad tym zastanawiać, jeśli będą problemy - dodaje Protasiewicz.