Jarosław Galewski. Szlaką pisane: Sparta nie powinna się zastanawiać. Wielkie "tak" dla Hancocka (felieton)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Marcin Karczewski. / Na zdjęciu: Greg Hancock w Grand Prix
Newspix / Marcin Karczewski. / Na zdjęciu: Greg Hancock w Grand Prix
zdjęcie autora artykułu

Od takich zawodników jak Greg Hancock należy rozpoczynać budowę zespołu. Sparta nie powinna się zastanawiać ani minuty. Złoto jest na wyciągnięcie ręki - pisze w swoim felietonie Jarosław Galewski, dziennikarz WP SportoweFakty.

Szlaką pisane to cykl felietonów Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

[tag=2700]

Greg Hancock[/tag] to ostatni klasowy zawodnik, który jest jeszcze do wzięcia. Podobno coraz bliżej mu do Betard Sparty, w której miałby zająć miejsce Vaclava Milika. Jeśli wrocławian stać na taki ruch, to nie powinni się nad nim zastanawiać nawet minuty. Amerykanin to gwarancja jazdy o medale, a w przypadku zespołu prowadzonego przez Dariusza Śledzia może okazać się brakującym elementem w walce o złoto.

Przyznam, że nie rozumiem kampanii przeciwko Hancockowi prowadzonej przez niektórych działaczy. W ostatnich latach polegała ona głównie na wypominaniu wieku. Amerykanin miał "skończyć się" już kilka sezonów temu. Lista ludzi, którzy wysyłają go na emeryturę, staje się z roku na rok coraz dłuższa. "Najlepsi" Hancocka skreślali już pięć lat temu. Chyba żaden z nich nie przyznał się później do błędu.

Zobacz także: Minusy zamiany Milika na Hancocka. Czech wziął się do roboty i jest o połowę tańszy

Amerykanina bronią przede wszystkim liczby. W przypadku rywalizacji drużynowej drugiego takiego obcokrajowca jak on nie znajdziemy. Hancock ma na swoim koncie 11 medali Drużynowych Mistrzostw Polski. O cztery mniej zdobyli Andreas Jonsson, Niels Kristian Iversen, Chris Holder i Martin Vaculik. To pokazuje, że drużyny, w których startuje, prawie zawsze odnoszą sukcesy. Ciekawostkę stanowi również fakt, że obok Andresa Jonssona jest jedynym żużlowcem, który medal zdobywał jeszcze w XX wieku.

ZOBACZ WIDEO Ważna rola ojców w żużlowych teamach. Zmarzlik i Janowski zdradzają szczegóły

O przypadku nie ma mowy. Hancock nigdy nie należał do moich ulubionych zawodników, ale skuteczności w rywalizacji zespołowej nie da mu się odmówić. Amerykanin bardzo rzadko zawodzi na całej linii. Jeśli zdarzają mu się słabsze mecze, to i tak nie schodzi poniżej poziomu przyzwoitości. Przez lata wszyscy mówili, że podpisywanie z nim umowy to ryzyko, a tak naprawdę jest on najbezpieczniejszą inwestycją. Trudno znaleźć w światowej czołówce drugiego żużlowca, którego kontuzje omijają tak szerokim łukiem.

Zobacz także: Jeśli Sparta dostanie Hancocka na tacy, to go weźmie

Greg Hancock to również wartość dodana dla pozostałych zawodników. Amerykanin jak mało kto czuje tor i potrafi doradzać kolegom w doborze odpowiednich przełożeń. Jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, to przypominam, że Get Well Toruń swój ostatni medal w PGE Ekstralidze zdobył właśnie dzięki niemu. To on był bohaterem półfinałowej rywalizacji z Falubazem Zielona Góra w 2016 roku. Jego odejście z Torunia i zatrzymanie w zespole Chrisa Holdera było natomiast jednym z największych błędów polityki transferowej torunian. Działacze pozbyli się zawodnika gwarantującego jakość na każdym torze, a zatrzymali Australijczyka, który od dawna nie potrafi odnaleźć się poza Motoareną.

Hancock to także spokój i gwarancja świetnej atmosfery. Mało mamy w środowisku żużlowców, którzy nie robią problemu z numerów, z którymi przychodzi im startować. Greg jest jednym z nich. Nigdy nie narzekał na rolę doparowego. Dla każdego menedżera i trenera ktoś taki stanowi olbrzymi komfort.

Oczywiście, Amerykanin nie jest postacią o krystalicznym i nieskazitelnym wizerunku. Na jego koncie znajdują się wydarzenia, które są godne potępienia. Lista zalet jest jednak w dalszym ciągu tak długa, że Sparta nie powinna mieć większych wątpliwości. Wrocławianie mają przed sobą ostatni sezon, w którym juniorem będzie Maksym Drabik. Jeśli Fogo Unia Leszno ma być w ich zasięgu, to właśnie teraz. Złoto jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko sięgnąć po Amerykanina.

Źródło artykułu: