Jan Krzystyniak. Na pełnym gazie: Pozwólcie miastu wejść w akcjonariat. Tu chodzi o sporą kasę (felieton)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz

Spór między akcjonariuszami Falubazu Zielona Góra. W klubowej kasie brakuje 1,5 mln zł, które może wyłożyć miasto. - Dziwię się, że ta oferta jest odrzucana - pisze w swoim najnowszym felietonie Jan Krzystyniak.

"Na pełnym gazie" to cykl felietonów Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca i szkoleniowca, a obecnie cenionego żużlowego eksperta.

***

Na początku chciałbym uspokoić kibiców zielonogórskich. Falubaz na pewno nie pożegna się z żadnym z zawodników. Twierdzę tak, bo często w klubach są zgrzyty i szumy, ale prywatne interesy nie mogą iść ponad interesy klubu, miasta i przede wszystkim kibiców. Uważam, że to właśnie fani są najważniejsi. Mówi się, że kluby są teraz prywatne, ale przecież nie byłoby ich bez kibiców. Funkcjonują one dzięki nim i dla nich. Jestem na 100 proc. pewien, że ten szum zostanie pozytywnie załatwiony.

Czytaj również: Falubaz straci jedną ze swoich gwiazd? Dalej brakuje 1,5 miliona w budżecie

Patrząc na sprawę sporu akcjonariuszy właśnie jako kibic. Jeżeli ktoś oferuje tak potężną kwotę jak półtora miliona złotych, to wcale nie dziwi mnie to, że ten podmiot chce być jednym z akcjonariuszy spółki, w tym przypadku Falubazu. Skoro brakuje kasy, a pojawia się ktoś, kto ją oferuje to należy go przyjąć z otwartymi ramionami.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Ciekawe słowa Dudka o Pedersenie. Jeździli razem w parze i wygrywali 5:1

[/color]

Dziwię się, że oferta z dokapitalizowaniem spółki przez miasto jest odrzucana. Akcjonariuszy w spółce może być kilku i ja nie widzę przeszkód, aby w Falubazie było ich czterech czy nawet pięciu. Tym bardziej, że chodzi o spore pieniądze. Dla mnie sprawa jest prosta: skoro ktoś nie zgadza się na zaproponowane rozwiązanie, które zakłada wsparcie ze strony miasta, to niech sam wyłoży brakującą część kasy.

Wygląda mi trochę na to, że za całą aferę chce się obarczyć prezesa Falubazu, bo przecież skoro podpisał kontrakty z gwiazdami, to niech się teraz martwi, jak je zrealizować. Pojawił się jednak pomysł, jak rozwiązać problem, bo nie wierzę, że miasto Zielona Góra samo wpycha się do klubu. Na pewno przedstawienie propozycji poprzedziły liczne dyskusje z prezesem Falubazu. Moim zdaniem widać, że Adam Goliński chce uporać się z kłopotem.

Jeszcze raz podkreślę, że jestem tym wszystkim bardzo zaskoczony. Ktoś chce dać półtora miliona złotych, logiczne, że będzie oczekiwać czegoś w zamian, ale wówczas problemu nie ma i w spokoju przygotowujemy się do sezonu, do którego przystępujemy w zbudowanym na jesień składzie.

Nie dziwię się, że jesienią podpisano umowy z dobrymi zawodnikami. Wszyscy się zbroili i nadal to trwa, bo przecież podobno w Sparcie Wrocław będzie Greg Hancock. Wyobraźmy sobie sytuację, w której Falubaz nie decyduje się na Nickiego Pedersena, który przecież jest gwarancją wyniku. Wówczas, poza lubelskim Motorem, zielonogórzanie byliby drugimi do odstrzału. To co się teraz dzieje to dość ciekawa zagrywka. Ktoś chce mieć klub, ale dajcie pieniądze, o których nikt by nie słyszał. Uważam, że jeżeli miasto daje półtora miliona to zgadzam się na to, aby było akcjonariuszem.

Jan Krzystyniak

Zobacz także: Prezes i akcjonariusz Falubazu latali nad stadionem Fogo Unii. Manewry przed meczem

Źródło artykułu: