[b]
ZA ukaraniem Mrozka, ale bez przesady[/b]
Nie mam złudzeń, że prezes ROW-u na słynnej już konferencji prasowej otarł się w swoich słowach o bandę. Potraktował Grigorija Łagutę tak ostro, jak on sam obchodzi się zazwyczaj ze swoimi rywalami na torze. Drzwi przy płocie zamknięte, a jak chcesz się pchać, to na własną odpowiedzialność. Zgadzam się w całej rozciągłości z ostatnim felietonem Darka Ostafińskiego i słowami w nim zawartymi.
Prezes Mrozek został podpuszczony przez kibiców. Ci domagali się publicznego linczu na Rosjaninie. Pragnęli krwi i odwetu tu i teraz. Wepchnęli szefa ROW-u w maliny. Pan Krzysztof też jest dość wyrazistą postacią. Lubi skraść show. Nierzadko chlapnie, co mu akurat ślina na język przyniesie. A w ten feralny poniedziałek publika marzyła o sportowym ukrzyżowaniu Łaguty. Mrozek uległ tym sugestiom, poszedł z prądem. Powiedział to, co zgromadzeni chcieli usłyszeć. Tłum wiwatował.
Nie trudno oprzeć się wrażeniu, i myślę, że prezes już to wie, iż po prostu źle całą sprawę rozegrał taktycznie. Dopiero później przyszło otrzeźwienie i refleksja. Zbyt krótki okres dzielił informację o ucieczce Łaguty do Lublina i konferencję. Bitewny kurz nie zdążyły jeszcze opaść. Buzowały emocje, w powietrze uleciało parę niepotrzebnych sformułowań. Ale kto z nas nie działa w afekcie, kiedy jest na coś maksymalnie wkurzony. Używa nieparlamentarnych słów, których potem żałuje.
ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu
Czytaj także: Ostafiński: Emeryci wpędzili prezesa Mrozka w kłopoty
Nagle zza winkla zaczęło wychodzić coraz więcej osób pałających rządzą ukarania prezesa. Oczywiście, przewinienie jest ewidentne, podlegające sankcjom. Staję jednak po stronie tej grupy, która uważa, że pokuta nie powinna być bardzo surowa. Żółta kartka w postaci ostrzeżenia wystarczy. Pogrożenie palcem i zaznaczenie, że teraz jeszcze głowa pod topór nie zostanie podłożona, ale następnym razem już prezes nie uniknie poważnego uszczuplenia w domowym budżecie. Myślę, że powtórka nie będzie mieć już miejsca. Mrozek jest inteligentnym gościem, wyciągnie wnioski. Zapali mu się czerwona lampka i powściągnie się od kontrowersyjnych komentarzy. Środowisko już jest wyczulone, więc wie, że recydywa może słono kosztować.
W kontekście wystąpienia Mrozka bardzo popularny stał się zwrot "mowa nienawiści". Urażona poczuła się nawet strona rosyjska, skazująca Mrozka na potępienie. A mi od razu przed oczami stanęły hejterskie komentarze pod wieloma newsami, nie tylko na naszym portalu. Gdyby ktoś chciał sprawdzić na czym polega ta mowa nienawiści, zapraszam właśnie tam. Paru ananasków do ciągania po sądach też by się znalazło. Ale po co komuś odbierać jedyną wieczorną przyjemność.
PRZECIW KSM-owi w polskiej lidze. Oferta dla Łaguty nie psuje rynku
Zaoferowanie bajońskiego kontraktu Grigorijowi Łagucie przez Motor skłoniło światek żużlowy do rozważań. Podniosły się głosy, że działacze beniaminka psują rynek mamiąc żużlowca tak wielkimi, niemieszczącymi się w żadnych ramach pieniędzmi. Kolejny raz dostaliśmy dowód, że regulamin finansowy można podrzeć i wyrzucić do kosza. Ale to temat na całkiem inną dyskusję. Znów zaczęto zastanawiać się, czy nie wprowadzić KSM, by podobne praktyki wybić z głowy.
A właśnie figa z makiem. Jestem zdania: masz pieniądze, nikomu ich nie ukradłeś, wychodziłeś u sponsorów, spinasz budżet, stać cię na każdego zawodnika, walcz! Są tacy prezesi, którym nie chce się ruszyć z gabinetu. Wydaje im się, że wszystko podstawią im na srebrnej tacy, a potem płaczą, że kogoś im podebrano.
Czytaj także: Gajewski: Transfer Łaguty nie psuje rynku
Tak naprawdę sztuczne ograniczenia są dla słabych, choć trzeba zdać sobie sprawę, że wkrótce po nowym rozdziale tortu z tytułu praw telewizyjnych, PGE Ekstraliga może odjechać Nice 1.LŻ na lata świetlne. I wtedy będziemy się zastanawiać jak tę dziurę w różnicy poziomów zasypać. Jeżeli już teraz beniaminek ma olbrzymie kłopoty ze skompletowaniem wartościowego składu, to co będzie za rok, dwa? Nad tym wypadałoby się pochylić. KSM nie jest receptą. Lewe obostrzenia zabijają prestiż ligi, więc jak ją potem nazywać najlepszą na świecie?
Teoretycznie słabsi zawodnicy już zacieraliby ręce. Raz, że zyskaliby niepowtarzalną szansę na jazdę w PGE Ekstralidze, dwa staliby się panami losu. To na nich będzie zapotrzebowanie, a nie na odwrót. Zamiast budowania drużyny według obranej koncepcji trzeba będzie cały czas trzymać w rękach kalkulator. A ileż to żużlowców było pomawianych za celowe odpuszczanie końcówki rozgrywek, byle tylko zbić trochę średnią i zmieścić się w widełki proponowane przez dany klub. Więcej szopek nie potrzebujemy.