Bartłomiej Ruta. Szprycą w twarz: Czas na przełamanie Get Well (felieton)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Chris Holder
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Chris Holder

Get Well Toruń przed rokiem potrzebował trzech miesięcy, aby dojść do odpowiedniej dyspozycji. Wtedy było już za późno na włączenie się do walki o medale. W sezonie 2019 będą jednym z głównych faworytów.

"Szprycą w twarz" to cykl felietonów Bartłomieja Ruty, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

Od dekady fani Get Well Toruń czekają na złoty medal w drużynowych mistrzostwach Polski. W tym okresie ich drużyna praktycznie co roku jest wymieniana w gronie faworytów do mistrzostwa, ale ostatecznie muszą obejść się smakiem. Dwukrotnie było blisko - w latach 2013 i 2016, kiedy ich zespół był w finale. W pierwszym przypadku doszło do najbardziej kuriozalnej sytuacji w erze PGE Ekstraligi, kiedy rewanżowy mecz nie doszedł do skutku. Trzy lata później torunianie przegrali z Cash Broker Stalą Gorzów. Teraz może być inaczej.

Kadra Get Well już rok temu miała gwarantować walkę o najwyższe cele. Początek sezonu to jednak pasmo niepowodzeń i fatalnej dyspozycji liderów. Najbardziej zawodził Jason Doyle, który po zdobyciu mistrzostwa świata prezentował się słabo. Podobnie wyglądał Niels Kristian Iversen i nawet charyzmatyczna osoba menadżera Jacka Frątczaka niewiele mogła pomóc. Torunianom brakowało też atutu własnego obiektu.

W końcówce sezonu 2018 negatywny trend udało się odwrócić. Frątczak pokazał, że Motoarena może być sprzymierzeńcem miejscowych. Widać było w ostatnich meczach, że w końcu rozgryzł ten temat, a jego zawodnicy po trzech latach w końcu czują się pewniej na własnym obiekcie niż przyjezdni (wygrana 55:35 z Cash Broker Stalą na zakończenie sezonu). Argument, że na toruńskim stadionie większość żużlowców startuje po kilka razy w sezonie, był podnoszony bardzo często i bezsprzecznie był też prawdziwy. Frątczak jednak zapanował nad tym i jeśli trend się utrzyma, w kolejnym roku żużlowcy Get Well powinni mieć łatwiej.

Mecze u siebie to jedno, a zestawienie zawodników to kolejny aspekt. Przez ostatnie lata kadra torunian zmieniała się co roku. Martin Vaculik, Greg Hancock, Grigorij Łaguta, Kacper Gomólski, Michael Jepsen Jensen, Jason Doyle czy Niels Kristian Iversen, to wcale nie jest lista uczestników GP, tylko zestaw żużlowców, którzy przewinęli się przez ostatnie cztery sezony w Get Well. Żaden inny zespół nie zmieniał się tak bardzo. Tej zimy menadżer postawił sprawę jasno: stabilizacja.

Fanów z Torunia najbardziej boli brak wychowanków. W ostatnich sezonach z drużyny odeszli Adrian Miedziński i Paweł Przedpełski. Jednym zawodnikiem, z którym mogą się identyfikować na przestrzeni lat, został Chris Holder, który nie zachwyca dyspozycją. Frątczak jednak nadal w niego wierzy i chce dać mu kolejną szansę.

Zimowa dyspozycja Australijczyka jest obiecująca, ale to miało miejsce również w poprzednich latach i nie przekładało się na punkty w PGE Ekstralidze. Menadżer zdecydował się więc na zuchwały ruch, jakim jest ściągnięcie do składu Norberta Kościucha z Nice 1.LŻ.

Wychowanek Fogo Unii Leszno był przodującą postacią na zapleczu przez kilka ostatnich lat. Nikt nie oczekuje od niego, aby zdobywał regularnie dwucyfrowe wyniki, ale stać go, aby być solidną drugą linią na poziomie 7-8 punktów. Jeśli liderzy w postaci Doyle’a i Iversena będą jeździć na odpowiednim poziomie, Kościuch powinien być doskonałym uzupełnieniem. Jeśli do tego dojdzie atut własnego toru i dobra atmosfera w parkingu Get Well może w końcu spełnić oczekiwania kibiców.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Co z przyszłością wyścigu?

Źródło artykułu: