KOMENTARZ. Im bliżej jest się żużla i im więcej się słyszy o tym sporcie, więcej niż dociera do przeciętnego kibica interesującego się tą dyscypliną tylko w weekendowe popołudnie, tym zwiększa się niechęć i zniesmaczenie do tego sportu. Tam na dole bywa naprawdę brudno i może dobrze, że nie wszystko przedostaje się do mediów. Miewam wrażenie, że w wielu przypadkach regulaminy są tworzone po to, by można było je łatwo obejść. Czym innym jest pozwalanie na płacenie pieniędzy pod stołem i brak możliwości weryfikacji, czy zostały one wypłacone? Mocno zaniepokoiła mnie też drama związana z otwarciem stadionu w Łodzi i meczem Orzeł - Zdunek Wybrzeże. Pozdrawiam w tym miejscu kolegów, którzy mieli cztery wycieczki do Łodzi w ciągu kilku tygodni. To musiało być niezapomniane przeżycie.
Nurtuje mnie jeszcze jedno. Dlaczego za najlepszych działaczy żużlowych uważani są ci, którzy potrafią wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy publicznych? Każdy kolejny rok jest tego doskonałym przykładem. Osobiście jestem za tym, by miasta wspierały sport i promowały się poprzez różne dyscypliny, jednak musi to być robione z głową. Model funkcjonowania klubów sportowych na trzech równych segmentach - ideałem jest dla mnie, by po 33,3 procent dają miasto, wielcy sponsorzy oraz mali sponsorzy (będącymi często równocześnie kibicami) wraz z fanami kupującymi bilety i szeroko pojętymi wpływami z dnia meczowego. Gdy taki podział jest mocno przesunięty w którąś stronę, mamy do czynienia z patologią.
Marzy mi się rok, w którym przez 12 miesięcy nie mówi się o aferach, nie ma możliwości wylewania kolejnych brudów, a działacze potrafią zakasać rękawy i zamiast bzdurnych pomysłów, zajmują się stworzeniem odpowiedniej bazy sponsorów, którzy czują że mają zysk z wspierania żużla. Wiem, mam bardzo odrealnione żużlowe marzenia.
BOHATER. Bardzo cenię osoby, które od zera potrafią zbudować coś, co w krótkim czasie staje się przykładem do naśladowania. Cichym bohaterem 2018 roku jest więc Jakub Kępa. Zrobił dla lubelskiego żużla naprawdę wiele. Z ośrodka, który przez ostatnie lata był przykładem żużlowej bylejakości (a coś o tym wiem, w końcu moim pierwszym świadomym meczem żużlowym jest spotkanie Wybrzeża z LKŻ-em Lublin z 1998 roku - wynik, 74:16), stworzył prężnie działający klub. Potrafił zjednać zarówno wielkie firmy działające wokół Lublina, jak i miasto oraz przede wszystkim kibiców, którzy już teraz nie mieszczą się przy Alejach Zygmuntowskich. Teraz liczę na to, że nowy stadion w Lublinie nie będzie melodią dalekiej przyszłości, bo trzeba kuć żelazo póki gorące. Takich menedżerów w żużlu nam potrzeba. Mam tylko nadzieję, że prędko zweryfikuje swoje plany i dogada się z Gregiem Hancockiem. Motor, który utrzyma się w PGE Ekstralidze byłby oczekiwanym przeze mnie powiewem świeżości.
KONTROWERSJA. Nie będę tutaj oryginalny. Złotousty pan Nawrocki to kolejny przykład tego, że nie każdą osobę mówiącą o tym, że ma pieniądze, powinno się wpuszczać do żużla. W Gdańsku już mieliśmy do czynienia z niejednym ancymonem, więc jestem mocno przewrażliwiony na punkcie tego typu osób. Wczoraj ich nie było, dziś są, a jutro ich nie ma, a nieprzyjemna woń pozostaje na lata. Kluby żużlowe muszą być budowane racjonalnie, a w niższych klasach rozgrywkowych nie ma miejsca na takie transfery jak pozyskanie Grega Hancocka - z całym szacunkiem, ale za pieniądze za które jeden żużlowiec zdobywa 14-15 punktów na mecz, lepiej ściągnąć trzech ciekawych zawodników, którzy tych punktów mogą zdobyć 35. Czy jednak podobnie jak miało to miejsce w Lublinie, również dla rzeszowskiego żużla rok przerwy będzie oznaczać katharsis? To zależy od tego, jak zareaguje środowisko.
AKCJA ROKU. Wahałem się, czy akcją roku nie była ciągła pogoń Ireneusza Nawrockiego za zagubionymi fakturami. W XXI wieku, gdy w większości banków przelew błyskawiczny jest standardem, biznesmen miał wiele problemów, których wszyscy moi znajomi razem wzięci nie mieli przez dekadę. Panie Irku, jesteśmy z panem!
Trochę bardziej żużlową akcją roku jest dla mnie jednak powrót do gry Zdunek Wybrzeża Gdańsk w Lublinie. Skazany na pożarcie zespół znad morza przegrywał już 10:20 z niepokonanym dotąd Speed Car Motorem, a dzięki doskonałym akcjom tercetu Anders Thomsen - Mikkel Bech - Mikkel Michelsen, spotkanie zakończyło się rezultatem 42:48. Swoją drogą, to chyba jedyny dobry ligowy akcent, jaki zapamiętam z 2018 roku w gdańskim żużlu.
CYTAT. W żużlu, gdzie wielu zawodników jakąkolwiek krytykę traktuje jako hejt i uraz majestatu, szanuję tych, którzy nie owijają w bawełnę, tylko potrafią sami zauważyć swoje błędy. Znany jest cytat Sebastiana Niedźwiedzia, podoba mi się też podejście do słabszych występów Mirosława Jabłońskiego. "Ja popełniłem za dużo błędów własnych - fura gwizda, ale kierowca..." z eliminacji Złotego Kasku, czy "Gdybym umiał jeździć tak, jak opowiadam, to pewnie byłbym mistrzem świata". Mirku, gratuluję podejścia. To dobra odmiana patrząc na zawodników, którzy w ofertach sponsorskich chwalą się, jak medialny jest żużel, a w parku maszyn chowają się przed mediami, gdy ktoś może zadać im pytanie o przyczynę słabszej formy.
LICZBA. 1 - W sporcie często mówi się o tym, że ważna jest walka, ważne jest uczestnictwo. W skokach narciarskich komentatorzy często analizują przez pół konkursu, czy ktoś awansuje do czołowej trzydziestki. Ja z takim podejściem się nie zgadzam, liczy się zwycięstwo i pierwsze miejsce. Dlatego gratulacje za DMP dla Fogo Unii Leszno, najlepiej zorganizowanego klubu w Polsce i dla Taia Woffindena za mistrzostwo świata.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje
Bedziesz gnojony i szmacony juz zawsze na SF, az do calkowitej utylizacji, tak skonczysz;