Mariusz Fierlej: Ze zdrowiem bywało lepiej. Najważniejsze, że da się jeździć (wywiad)

WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Mariusz Fierlej
WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Mariusz Fierlej

Mariusz Fierlej nie kończy kariery. Po ciężkiej kontuzji chce wrócić do dobrej formy w sezonie 2019. Jak mówi, jego dyspozycja to wielki znak zapytania, ale zapowiada walkę o skład w krośnieńskiej drużynie.

[b]Michał Czajka, WP SportoweFakty: Zdecydował się pan na ponowny start w mistrzostwach Argentyny?

[/b]
Mariusz Fierlej, zawodnik Wilków Krosno: Tak, wystąpię w mistrzostwach tego kraju. Podróż do Ameryki Południowej była ciężka, zajęła mi ponad pięćdziesiąt godzin.

Ze zdrowiem już wszystko w porządku?

Powiem szczerze, bywało lepiej (śmiech). Jest pełen zrost kostny, ale problem polega na tym, że nadal mam przykurcze mięśni i ścięgien - dlatego noga jest sprawna mniej więcej w osiemdziesięciu procentach. Da się jednak jeździć.

Ma pan jeszcze jakieś zabiegi rehabilitacyjne?

Ćwiczę regularnie od dwóch miesięcy praktycznie codziennie. Do tego dochodzi praca nad kondycją. Eskapadę do Argentyny traktuję natomiast jako przygotowanie do sezonu w Polsce.

Podpisał pan kontrakt "warszawski" w Krośnie. Chce pan powalczyć o skład w tym zespole, czy myśli pan raczej o wypożyczeniu?

Liczę się z tym, że moja forma, to wielki znak zapytania, ale jestem w stanie podjąć walkę. Chcę jeździć w Krośnie bez względu na to, kto poprowadzi ten zespół.

Czy po tej ciężkiej kontuzji myślał pan o zakończeniu kariery?

Trochę się zastanawiałem nad moją przyszłością w żużlu. Wiadomo - raz jest lepiej, a raz gorzej. Chciałbym jednak podjąć rękawicę jeszcze raz i spróbować wrócić na dobry poziom. Do tego dążę z całych sił.

Nie kusiło pana, aby w minionym sezonie wsiąść na motocykl i spróbować pojeździć choćby na treningu?

Od wypadku nie minęło nawet pięć miesięcy, a ja zacząłem ciężkie treningi, aby móc wystartować w sezonie 2018. Niestety "przedobrzyłem" i połamałem śruby, które trzymały połamane kości. Po tym incydencie powiedziałem sobie, że drugi raz tego błędu nie powtórzę.

Lekarze dali teraz panu zielone światło do powrotu na tor?

Jakby nie dali, to i tak bym pewnie ich nie posłuchał (śmiech).

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Źródło artykułu: