Tomasz Orwat z pewnością nie narzeka na nudę i nadmiar wolnego czasu. Wręcz przeciwnie, wciąż szuka nowych wrażeń. Tylko problemy formalne przeszkodziły mu zeszłej wiosny w zostaniu pierwszym polskim zawodnikiem w historii ligi francuskiej. Udało mu się za to zasmakować żużla w Holandii podczas rozegranego na torze w Veenoord turnieju o Złoty Kask. W międzyczasie wykręcił w drugiej lidze średnią ponad czterech punktów na mecz, zwyciężył w cyklu Nice Cup, uczęszczał do szkoły i pracował na stacji benzynowej.
Nikogo nie zdziwiło więc, że gdy tylko motocykle zostały przygotowane do zimy, żużlowiec zamieścił na Facebooku ogłoszenie o treści: "Szukam pracy na weekendy, najlepiej jako kierowca (kat.b)"
Jak poinformował lokalne media menedżer zawodnika, Łukasz Chojnacki, odzew był bardzo duży i zawodnik z pewnością wybierze tę ofertę, która będzie dla niego najbardziej korzystna. Propozycję żużlowcowi złożył nawet znany rajdowiec. Orwat miałby pomagać kierowcy w warsztacie.
Opiekun zawodnika zapewnia również, że Orwat (choć pieniądze zdobyte na torze inwestuje w sprzęt) nie musi pracować, a po prostu chce to robić. Jest to z pewnością korzystne dla zawodnika, który czasem potrzebuje odskoczni od sportu.
Uczeń klasy maturalnej Zespołu Szkół Samochodowych w Bydgoszczy może uchodzić za wzór dla swych rówieśników startujących na żużlowych torach. Stanowi ogromny kontrast dla stereotypowego wizerunku młodego żużlowca, któremu do głowy uderzyła woda sodowa.
ZOBACZ WIDEO: Jakub Jamróg: Był taki rok, że widziałem pięć trupów
Zarobioną kasę Orwat zapewne przezn Czytaj całość